wtorek, 3 maja 2016

Rozdział XXIV



 „Troska odbywa straż w oczach starego,
A sen tych mija, których troski strzegą;
Ale gdzie czerstwa, wolna od kłopotów
Młódź głowę złoży, sen zawżdy przyjść gotów."
William Shakespeare „Romeo i Julia"
- Szkoda, ze nie mogę iść z wami - jęknęła Natalie, nakładając róż na policzki Sophie.
- Powinnaś się cieszyć. Posiedzisz w spokoju w swoim apartamencie. 
- Nie brzmisz na smutną. Chcesz tam iść?
- Z jednej strony tak, a z drugiej nie. 
- Co siedzi w twojej głowie? 
- Ogólnie? Nawet ja nie wiem - zaśmiała się.
- Wiesz, że nie o to mi chodziło - stwierdziła niecierpliwie Nati. 
- Chyba po prostu chcę się odprężyć i zrelaksować po całej tej gali.
- Proponowałbym gorącą kąpiel, a nie imprezę mocno zakrapianą alkoholem.
- Co dziwne jedną z rzeczy, które mnie odprężają jest taniec. Nawet ten w klubie. Postaram się bawić jak najlepiej. 
- Tylko nie wypij za dużo.
- Nie mam zamiaru pić.
- Dlaczego? 
- Po pierwsze: jestem niepełnoletnia, po drugie: nie lubię smaku alkoholu, a po trzecie umiem się dobrze bawić na trzeźwo. 
"A po czwarte boję się co mógłby się stać, gdybym przestała być trzeźwa. Ten sen mocno mnie nastraszył."
- W takim razie życzę dobrej zabawy. 
- A ja ci życzę, byś za rok lub dwa mogła iść z bratem na imprezę. 
- Dzięki. A teraz otwórz oczy i spójrz na siebie. 
Sophie rozchyliła powieki i...
***
- Cześć chłopcy - powiedziała Mia, wchodząc do salonu w pokoju Micheala, w którym mieli sie spotkać, by razem pojechać na after party. 
- Wow skarbie. Wyglądasz zjawiskowo - oznajmił Evan, całując ją w czubek głowy. - Będę musiał mieć na ciebie oko. A raczej na mężczyzn kręcących się wokół ciebie. 
- Ja i tak będę widzieć tylko ciebie - stwierdziła, przyciągające go za szlufki obcisłych spodni. 
- Serio? - mruknął.
- Yhm.
- Hej! - krzyknął Thomas. - Przestańcie tutaj pokazywać żywe porno! To nie jest dla mnie odpowiednia pora. Może po imprezie, w środku nocy, w moim pokoju... No... Ta perspektywa jest lepsza - uśmiechnął się. 
- A idź mi stąd - Evan klepnął Toma w ramię. 
- Naprawdę chcesz, żebym sobie poszedł? - zapłakał udawanie chłopak.
- Spokojnie. Jestem z tobą - Jim położył mu dłoń na łokciu.
- Oj... Na tobie mogę polegać. 
- Jak tutaj słodko - oznajmiła Sophie, wchodząc do pokoju. Nick spojrzał na nią i... wytrzeszczył oczy ze zdziwienia. Dziewczyna ubrana była w obcisłą, czarną sukienkę do połowy ud. Na stopach miała sandały na średnim koturnie. Makijaż podkreślał jej piękne duże oczy i sprawiał, że zieleń tęczówek wyglądała tak tajemniczo i pociągająco jednocześnie. Różowy błyszczyk, którym były obwiedzione jej usta, sprawiał, że wargi wyglądały tak słodko jak truskawki. Miał nieodparta chęć podejść do niej i pocałować te słodkie usteczka. 
Przeniósł wzrok na włosy. Związane były w długiego warkocza.
- Zapomniałam torebki - zmartwiała się Sophie.
- Chodź, pomogę ci poszukać - zaoferował się Nick i pociągnął ją do jej pokoju. 
- Czy tylko mi się wydaje, że Nickowi zaświeciły się oczy, gdy ją zobaczył? - Zapytał Micheal z uśmiechem. 
- Nam wszystkim tak się wydaje - powiedziała Grace. 
- Niech oni w końcu przestaną się kłócić o wszystko - westchnęła Mia.
- Wszyscy byśmy tego chcieli - westchnął Jim.
***
- Znalazłam! - ucieszyła się Sophie, pokazując czarną torebkę Nickowi. Chłopak podszedł do niej wolno i wyciągnął zdobycz z jej dłoń. Był tak blisko, że czuła jego perfumy. Miały cudowny zapach. Taki ostry, a zaraz bardzo przyjemny. Pociągający. 
Nick wyciągnął łańcuszek torebki i zawiesił ją dziewczynie na ramieniu, muskając tym samym jej nagi bark. 
- Wyglądasz pięknie - wyszeptał jej do ucha. Dziewczyna czuła jego oddech na szyi i twardy tors przy plecach. 
- Naprawdę? - Zapytała równie cicho.
- Tak. Żaden człowiek nie będzie mógł oderwać od ciebie dzisiaj oczu. 
- Ta... Zwłaszcza od tych szerokich bioder, grubych ud i wcale nie wąskiej tali.
- Soph - złapał ją za ramiona i obrócił do siebie gwałtownie. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak blisko się znajdują. Ich klatki piersiowe ocierały się o siebie przy każdym wdechu.
- Wyglądasz pięknie. Owszem, masz szerokie biodra, ale to twój wielki atut. Masz wąską talię i szczupłe nogi. Wyglądasz lepiej niż wszystkie aktorki razem wzięte. Wyglądasz bardzo pociągająco a zarazem niewinnie i to nieważne czy jesteś ubrana w obcisłą sukienkę czy zwykłe luźne spodnie. A dziewczyny nie posiadające twojej figury muszą się nieźle napracować, by pociągać innych. Jesteś piękna i nie musisz się starać by to pokazać. 
- Naprawdę? - wyszeptała zdziwiona.
- Tak. Ale coś bym w tej twojej kreacji poprawił. 
- Co?
Wyciągnął rękę i ściągnął gumkę z jej warkocza, by następnie zacząć powoli go rozplątywać. Masował przy tym skórę jej głowy. Po chwili włosy opadły ciężką falą na goła skórę. 
- Teraz lepiej - oznajmił nawijając pasmo jej włosów na palec. W tym samym momencie Sophie odetchnęła głośno. Spojrzał na nią z dziwnym błyskiem w oczach. Tak jakby chciał coś zrobić, ale jego umysł się przed tym buntował. 
Westchnął głośno jakby podjął decyzję. Przesunął dłońmi po jej włosach, a następnie wsunął pomiędzy nie palce. Odchylił delikatnie jej głowę. 
Dziewczyna stała jak zahipnotyzowana, nie wiedząc co właśnie się dzieje. 
- Nie powinienem tego robić. Nie wolno mi. Nawet nie wiem jaka kara spotka mnie, jeśli się o tym dowiedzą. Ale już nie potrafię udawać. Moje uczucia są za silne bym mógł je dłużej w sobie tłamsić.
- O czym ty mówisz? - zapytała zdziwiona, chociaż wiedziała, że chłopak mruczy do siebie. 
Bez ostrzeżenia przesunął delikatnie ustami po jej szyi skutecznie odwracając jej uwagę i sprawiając, że jej nogi zamieniły się w galaretę. 
Oboje oddychali ciężko, wiedząc, że robią coś czego nie powinni, mimo że tak bardzo ich do siebie ciągnęło. 
Odsunął się minimalnie, patrząc jej głęboko w oczy, szukając czegoś co powiedziałoby mu, że ona wcale tego nie chce. Niczego takiego się nie doszukał. 
Westchnął z ulgą i zaczął powoli przesuwać swoje wargi do jej. Dziewczyn była zniecierpliwiona, ale równocześnie lekko podenerwowana. Bądź co bądź jeszcze nigdy w życiu się nie całowała, więc nie wiedziała jak to jest. 
Czuła juz ciepło jego oddechu na wargach.
- Znaleźliście tą torebkę? - Zapytał Thomas, wchodząc do salonu dziewczyny.
Sophie i Nick szybko od siebie odskoczyli i popatrzyli na przybysza. Chłopak uśmiechał się tak jakby wiedział coś, czego oni nie wiedzą.
- Tak - odpowiedziała dziewczyna, wcześniej odchrząkując. 
- Czyli możemy iść? - zapytał Tom dziwnym tonem.
- Oczywiście, że tak - Sophie otrzepała z rąbka sukienki niewidzialny pyłek. 
- No więc chodźcie - Thomas znowu się uśmiechnął i wyszedł. Kiedy zostali znowu sami, spojrzeli w końcu na siebie. 
- Ciekawe o co mu mogło chodzić - Nicholas uśmiechnął się. Oboje mieli ochotę głośno się roześmiać. 
- Nie mam pojęcia - odpowiedziała, śmiejąc się mimo woli. 
- Milady - powiedział, otwierając jej drzwi, iście dworskim gestem. Dziewczyna ukłoniła się, chwytając palcami niewidzialna suknię i wyszła z pokoju. Nick zamknął za nimi drzwi, czując, że coś się tego wieczoru zmieni.
***
- Wow - wyszeptała Grace, rozglądając się dookoła. Znajdowali się w olbrzymim, ekskluzywnym klubie. Pomieszczenie podzielone było na kilka części.
Oczywiście był wielki parkiet, na którym tańczyło juz pełno znanych osobistości.
Kolejna była część służąca do innej rozrywki: klub bilardowy, kilka tarcz i rzutki, parę torów do gry w kręgle, a także najnowsze Xboxy.
Kolejny pokój w całości zajęty był przez boksy, w których można było posiedzieć i porozmawiać. Ostatnią częścią była wielka scena, na której stały instrumenty i kilka mikrofonów. 
Każda część wielkiego klubu nie była oddzielona drzwiami, a po postu zwężonymi ścianami, więc łatwo można było przenieść się z jednej części do drugiej. Mimo to w każdym pokoju znajdował się osobny barek wypełniony najróżniejszymi rodzajami alkoholów, a gotowe napoje podawali barmani. 
- Gdzie my jesteśmy? - zapytała zdziwiona Grace. - Przenieśliśmy się na inną planetę? 
- To ciągle Ziemia - odpowiedział Micheal.
- Pomyśleć, że na gali wszyscy zachowywali się tak elegancko i kulturalnie, a teraz ci sami ludzie próbują wylądować z największym kacem w historii - stwierdziła Sophie z obrzydzeniem w głosie. 
- No cóż.. Taka rola idoli. Mogą pokazać swoje prawdziwe oblicze tylko przy wyłączonych kamerach - powiedział Nick.
- A wy czasem nie zachowujecie się jak niedojrzałe dzieci także przed włączonymi kamerami? - zapytała uśmiechając się mimo woli 
- Tak i dlatego wszyscy nas kochają. 
- Nie wszyscy. 
- Ale ty tak i to mi wystarczy. 
- A idź stąd panie idealny - delikatnie odepchnęła go od siebie.
- Skoro tego chcesz. Idę do baru. Co chcecie zamówić? 
- To może dwa Mohito i jedno Beefeater Martini, a dla nieletnich bezalkoholowe piwa - zaproponował Evan.
- Ja podziękuję. Nie lubię smaku alkoholu, a także napoi bezalkoholowych. Poproszę zwykłą wodę niegazowaną - sprzeciwiła się Sophie. 
- Więc dwa Mohito, dwa Beefeater Martini, dwa piwa bezalkoholowe i niegazowana woda mineralna. Przyjąłem. Zaraz wracam - i ruszył do najbliższego baru. 
- To gdzie pójdziemy, gdy wróci Nick? - zapytał Tom.
- Może na bilard lub kręgle. Zrelaksujemy się - zaproponował Jim.
- Lepiej nie. Tam nie chodzi się, by pograć towarzysko. Przychodzi się tam, by założyć się na jak największą sumę, a następnie wygrać lub stracić nawet kilka milionów - powiedział Evan.
- To lepiej trzymajmy się od tego miejsca z daleka - przestraszyła się Grace. 
- No to do wyboru zostaje nam... 
- Micheal, Thomas, Evan przyszliście. A gdzie zgubiliście Nicka? - z uśmiechem na ustach podszedł do nich średniej wysokości młody mężczyzna o bardzo jasnych, ale nie farbowanych, blond włosach. 
- Cześć Dylan. Nick poszedł po coś do picia - każdy z członków zespołu przytulił serdecznie przybysza. Dopiero teraz Dylan zobaczył, że chłopcy nie przyszli na after party sami. Obrócił się do nieznanych mu twarzy i powiedział :
- Nazywam się Dylan Martin, a wy to...?
- O Dylan. Nie wiedziałem, że też przyjdziesz - Nick podszedł do nich i przywitał się z Dylanem tak, by nie wylać napoi, które ze sobą przyniósł. - Poznałeś juz naszych przyjaciół?
- Dopiero co się przedstawiłem. 
- Myślę, że nie musiałeś. Chyba znacie tego o to pana?
- Ja ci dam pana - Dylan zmierzwił mu koleżeńsko włosy. 
- Słyszałam parę piosenek - odpowiedziała Sophie. 
- I co sądzisz? 
- Szczerze? 
- Oczywiście - uśmiechał się tak jakby był pewny tego, że ona lubi jego utwory. 
- Nie spodobały mi się. Za wysoki głos, zła tonacja w porównaniu z instrumentami i banalny, bezsensowny tekst. Ale cóż... Wiele osób lubi banały - zakończyła ze zrezygnowaniem w głosie. Dylan roześmiał się głośno. Dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Masz fajny charakterek. Jeszcze nikt nie powiedział mi takich rzeczy prosto w twarz.
- Ja powiedziałem - obruszył się Micheal.
- Tak, ale to było po wypiciu kilku głębszych, a ta oto dziewczyna powiedziała to na trzeźwo. Jestem pod wrażeniem.
Sophie dalej patrzyła na niego jak na wariata.
- Cieszysz się, że skrytykowałam ciebie i twoje utwory?
- Aż tak bardzo to dziwne?
- E... Tak.
- No cóż. Jestem wyjątkowy - znowu się uśmiechnął. Musiała przyznać, że miał ładny uśmiech.
- Gdzie ja to słyszałam? - spojrzała wymownie na Nicka. Chłopak w odpowiedzi wzruszył zabawnie ramionami.
- A czy szanowna niezwykła panienka mogłaby się przedstawić?
- Ach... Oczywiście. Mam na imię Sophie, a to Grace i Jim - wskazała na swoich towarzyszy.
- A więc Sophie - wymówił wolno jej imię jakby smakował jego smak w ustach. - Czy nie chciałabyś pójść ze mną do części ze sceną, by posłuchać muzyki na żywo i, by potańczyć?
- Właściwie to wszyscy mieliśmy zamiar tam iść, prawda? - zapytała Grace.
- Wydaje mi się, że mieliśmy dopiero usta... - Micheal nie dokończył, ponieważ jego dziewczyna uszczypnęła go w ramię. - Zapomniałem, że już zdecydowaliśmy, gdzie idziemy.
- No to chodźmy - Dylan uśmiechnął się i razem skierowali się do wspomnianej części klubu.
***
Nick zaczął przepychać się przez tłum tańczących, by dojść do Sophie, którą chciał zaprosić do tańca. Niestety nie było to łatwe zadanie, ponieważ w tej części sali znajdowało się mnóstwo ludzi, a dodatkowo większość z nich go znała, więc musiał zatrzymywać się co chwilę, by wymamrotać krótkie „Cześć", gdy jakaś znajoma twarz go pozdrowiła.
Jednak gdy dziewczyna znajdowała się w odległości kilkunastu kroków, ktoś nagle pociągnął go za poły długiej marynarki, tak że musiał gwałtownie obrócić się dookoła własnej osi, by nie upaść. Popatrzył w dół i zobaczył, że sprawcą całej sytuacji była Lily, która teraz uśmiechała się do niego rozkosznie. Jej jasne blond włosy spływały jedną falą na odkryte ramię. Ubrana była w bardzo krótką, granatową sukienkę, która miała pełno wycięć w talii i na plecach. Krótko mówiąc ubranie więcej odsłaniało niż zakrywało.
- Nie wiedziałem, że tutaj będziesz - wymamrotał.
- A ja wiedziałam, że ty tutaj będziesz - zatrzepotała rzęsami zalotnie. - Kogoś szukałeś? Wyglądałeś jakbyś właśnie to robił.
- Ja... - nagle w jego głowie pojawiło się echo słów Sophie. Że mam się od ciebie odczepić, ponieważ taki bezwartościowy śmieć jak ja nigdy niczego nie osiągnie - Chłopaków. Dałem im ich drinki i od razu gdzieś zniknęli.
- To skoro jesteś tu sam, to może zatańczymy?
- E... - rozejrzał się i zobaczył, że Sophie tańczy z Dylanem. Z jednej strony się ucieszył, ponieważ dziewczyna mogła miło spędzić czas, ale z drugiej poczuł palący płomień w klatce piersiowej. Ciekawe co to mogło oznaczać.
- Pewnie - odpowiedział i złapał towarzyszkę za ręce. Jednak ona nie chciała tańczyć powoli. Odsunęła się od jego rąk ze śmiechem i zaczęła ponętnie kręcić biodrami i patrzeć na niego jak kot na myszkę. Niestety dla niej, jego to wcale nie pociągało, a zwłaszcza ta jej bardzo krótka sukienka. Niektórym przedstawicielom jego płci pewnie zaczęłaby lecieć ślina z buzi na taki widok, jednak nie jemu. Nie podobały mu się dziewczyny, które na siłę i za bardzo eksponowały swoje ciało. Pewność siebie była ważna, ale z umiarem. Wolał raczej nieśmiałe dziewczyny, chociaż lepiej określić je mianem nie eksponujących aż tak bardzo swojej kobiecości. Po co mieć wszystko jak na tacy? Nie lepiej postarać się by coś dostać? Zasłużyć na ten zaszczyt?
Właśnie. Zaszczyt. Jeśli dziewczyna pokazywała swoje atuty komu popadnie to, to nie było nic nadzwyczajnego ani wyjątkowego. Ale gdy nie była tak skora to ukazywania swojego ciała... Kiedy w końcu komuś go pokazywała można było czuć się wybrańcem. Jedynym w swoim rodzaju.
Ale go wzięło na głębokie przemyślenia. I to w takim miejscu.
Dopiero po chwili zorientował się, że dziewczyna coś do niego mówi. Zamrugał powiekami, uwalniając się od własnych myśli i zapytał:
- Przepraszam, mogłabyś powtórzyć?
- Mówiłam tylko, że na scenie rozkładają sprzęt do karaoke i pytałam czy nie chciałbyś wystąpić.
- Jakoś nie mam ochoty, ale wiesz co? Mam genialny pomysł. Może sama pójdź na scenę i zaśpiewaj coś. Rozruszasz tą imprezę.
- Hm... Masz rację. To świetna myśl. Wybiorę coś specjalnego.
I ruszyła na podwyższenie, zachowując się jak nastolatka, która na balu maturalnym została ogłoszona królową balu.
Nick odetchnął z ulgą. Przynajmniej pozbył się jej na kilka minut.
***
- O co chodzi z tym szczypaniem? - zapytał Mike, masując zaczerwienione miejsce.
- Czy ty nie widzisz, że ten cały Dylan Macośtam przystawia się do Sophie? - zapytała Grace.
- Co ty wyga... Hm... Może masz rację... Ale i tak nie rozumiem co ma wspólnego szczypanie z zainteresowaniem Dylana Sophie.
- A to, że trzeba mu przeszkodzić w zdobyciu Sophie. Ona już zorientowała się, że czuje coś głębszego do Nicka, teraz trzeba tylko uświadomić jemu co on sam czuje względem niej i że jeśli się nie pospieszy, inni pokażą jej jak bardzo jest wyjątkowa.
- Co zamierzasz zrobić?
- O to się nie martw - uśmiechnęła się złowieszczo, patrząc jak Dylan prosi Sophie do tańca.
***
- I w ten oto właśnie sposób stałem się sławny - powiedział z dumą w głosie Dylan.
- Super - mruknęła nieobecnym tonem Sophie.
Miała tego chłopaka dość. Odkąd zaczęli tańczyć nic tylko próbował jej udowodnić jaki to jest niesamowity, perfekcyjny i tak dalej. Dziewczyna miała go serdecznie po dziurki w nosie. Zachowywał się jak typowy narcyz. Gigantyczne ego i samozachwyt. Aż się niedobrze robiło. Może i był dobrym kumplem, ale tylko do czasu, gdy rozmowa nie zawędrowała na jego temat. Wtedy wszystko zaczynało się sypać.
Nie miała nic do żartowania i udawania, że jest się ideałem. Nick tak robił i to sprawiało, że na jej ustach pojawiał się uśmiech, chociaż próbowała udawać, że tylko ją to drażni. Ale pokazywanie komuś, że naprawdę uważasz się za niewiadomo co? O nie. Tego Sophie nie znosiła.
- Czyż nie uważasz, że jestem super?
- Tsa...
- "I śpiewem przeszyłem trwożne ucho twoje. Co noc śpiewam owdzie przy tobie skarbie: wierzaj mi, że to byłem ja."
- „I śpiewem przeszył trwożne ucho twoje. Co noc on śpiewa owdzie na gałązce granatu: wierzaj mi, że to był słowik." - poprawiła.
- Słucham? - zdziwił się.
- Błędnie zacytowałeś „Romea i Julię". Chyba, że popełniłeś błędy celowo, by spróbować zdobyć moje serce na nieudolne deklamowanie poezji. Niestety to nie sprawi, że zacznę doceniać twój kunszt, którego tak naprawdę nie ma.
- Jesteś naprawdę bardzo mądra - wyszeptał jej do ucha. - Lubię takie.
- O zobacz! - wykrzyknęła, odsuwając się szybko, by Dylan nie mógł pocałować jej w kark. - Lily będzie śpiewać karaoke.
- Rzeczywiście - powiedział zdenerwowany. - Dlaczego się tak rozproszyłaś?
- Chcę posłuchać jak śpiewa - „Powiedzmy" - pomyślała.
W tym czasie Lily poprawiła statyw i powiedziała do mikrofonu:
- Zaśpiewam piosenkę Ariany Grande pt. „Dangerous woman".
- No kto by się spodziewał - Sophie mruknęła pod nosem.
Po kilku sekundach dało się słyszeć melodię, a Lily zrzuciła włosy z ramion, odsłaniając nagie barki. Zaczęła śpiewać. Jeśli jej głos dało się nazwać śpiewem. Fałszowała straszliwie, ale poruszała się z ogromną pewnością siebie i ponętnością. Była jak kocica, szykująca się by zadać śmiertelny cios. Jej ofiarą byli mężczyźni stłoczeni pod sceną.
- Niezła jest - stwierdził Dylan z pożądaniem w głosie.
- W czym? W kręceniu tyłkiem? Fałszuje nawet najłatwiejsze do zaśpiewania dźwięki i nie trzyma się rytmu. Ariana Grande ma szeroką skalę głosu, a Lily potrafi chyba zaśpiewać tylko jeden dźwięk.
- Co mnie obchodzi jej głos, ja mówię o jej stylu poruszania się - mówił jak zahipnotyzowany.
„Czyli tak wygląda prawdziwy show biznes. Piosenkarz, który umie śpiewać? Szukaj go ze świecą. Teraz nie liczy się talent, tylko wygląd i to ile pieniędzy jesteś w stanie na nim zarobić. To naprawdę przykre. Jak to możliwe, że oni nie zwracają uwagi na jej fatalny wokal? Może i nie jestem ekspertem, ale umiem słuchać i to nie brzmi dobrze. A oni? Przecież to zawodowcy. Powinni zwracać na to jeszcze z większą uwagę. Z drugiej strony to młodzi mężczyźni. Im tylko jedno siedzi w głowie. Są za bardzo zafascynowani jej wyglądem i ruchami, które wykonuje, chociaż dla mnie ona zachowuje się jak wyrwana z filmu pornograficznego." - myślała.
- A może tak poszlibyśmy na wyższe piętro. Są tam specjalne pokoju by móc robić... no wiesz co... Ale lepiej zgaśmy światło. Twoje fałdy tłuszczyku zabrałyby cały romantyzm - wyszeptał jej do ucha.
- Co?! - wykrzyknęła oburzona.
- O co chodzi? - zdziwił się.
- Em... Ja tylko pomyślałam, ze może... - „Nie wcale nie chcę się ciebie pozbyć ty nadęty gburze. Nie wcale nie mam łez w oczach po tym co powiedziałeś, mimo że nie powinnam takimi złamasami się przejmować. Wszystko jest w jak najlepszym porządku" - Pomyślałam, że chciałabym coś zaśpiewać.
- Żeby zrobić z siebie ofiarę? Przed czujnym okiem wszystkich? Lepiej chodź ze mną. Tam przynajmniej będzie ciemno i będziemy tylko we dwoje.
- Ja jednak mimo wszystko wolę scenę.
- Dobrze, ale pamiętaj, że straciłaś szansę, by być ze mną. Przynajmniej mogłabyś stać się sławna. Nie wiesz nawet ile osób chciałoby usłyszeć o tym jak to jest być przeleconym przez Dylana Martina.
- Słucham?!
- Myślisz, że nie wiem, dlaczego zaczęłaś przyjaźnić się z chłopakami zespołu? Znam takie jak ty. Wszystkie chcecie tylko dwóch rzeczy: pieniędzy i sławy. Nawet za cenę godności.
- Ty sukinsynie! - krzyknęła ze łzami w oczach i uderzyła go z całej siły zaciśniętą pięścią w twarz. Chłopak odskoczył od niej zaskoczony. Obróciła się gwałtownie i weszła na scenę, gdy oklaski zachwyty ucichły po zakończeniu występu Lily.
- Sophie! Co ty chcesz zrobić? - zapytała Grace, wchodząc za nią.
- Chyba całkowicie się ośmieszyć - westchnęła smutno.
- Co się stało? - zapytała, patrząc jej w oczy, a tym samym widząc masę jeszcze nie przelanych łez.
- Nic specjalnego, nie licząc tego, że kochany Dylan Mardupek potraktował mnie jak prostytutkę.
- Co?!
- Nie krzycz. Ludzie się patrzą.
- Potrzebujemy Nicka. On ci pomoże. A ja wiem jaką piosenką zwrócimy bardzo efektownie jego uwagę.
Podbiegła do odtwarzacza muzyki, a Sophie stanęła na środku sceny przed mikrofonem. Wszystkie światła padały na nią razem ze spojrzeniami zebranych osób. Dostrzegła Dylana wychodzącego za rękę z Lily i kierującego się na wyższe piętra. „Szybko znalazł sobie substytut" - pomyślała z jednej strony rozbawiona, a z drugiej obrzydzona jego zachowaniem. To drugie uczucie przeważało.
Dostrzegła także Nicka, który szybko znalazł się tuż przed sceną, patrząc na nią rozszerzonymi oczami. Miała ochotę zbiec ze sceny i wpaść w jego ramiona, by zabrał od niej cały ból, który czuła przez Dylana, Lily, ale także przez niego samego.
Niestety podkład muzyczny już został włączony, więc nie mogła się wycofać. Nie teraz.
Uśmiechnęła się do Nicka delikatnie i zamknęła uczy, wsłuchując się w melodię jednej z jej ulubionych piosenek.
(Demi Lovato „Stone cold")
Stone cold, stone cold
You see me standing, but I'm dying on the floor
Stone cold, stone cold
Maybe if I don't cry, I won't feel anymore
Nie wiedzieć czemu czuła, że ta piosenka idealnie do niej pasuje. Perfekcyjnie ją opisuje.
Nick patrzył na nią. Na tą skrzywdzoną dziewczynę, która zamknęła buzie wszystkim tu obecnym i sprawiła, że wszyscy wsłuchali się w jej piękny wokal. 

Stone cold, baby
God knows I tried to feel
Happy for you
Know that I am
Even if I can't understand, I'll take the pain
Give me the truth, me and my heart
We'll make it through
If happy is her, I'm happy for you
Sophie czuła się tak jakby śpiewała piosenkę napisaną własnoręcznie. Tak bardzo do niej pasowała.
Chłopak słyszał te ciche okrzyki zdziwienia, które wydawali z siebie zebrani. Przecież nikt nie spodziewał się, że na scenę wyjdzie dziewczyna zaproszona przez This Moment. Że wyjdzie i zacznie śpiewać piękną piosenkę. Że wypełni ją własnymi emocjami, sprawiając, że wszyscy czuli to co ona. Nick, tak jak i reszta zaproszonych, czuł, że to jest jej piosenka, a wraz z nią Sophie próbuje przekazać im własną historię. Nick widział w głowie własne wspomnienia związane z nią i zdał sobie sprawę jak bardzo te słowa opisują ich wzajemną relację. 

Stone cold, stone cold
You're dancing with her, while I'm staring at my phone
Stone cold, stone cold
I was your amber, but now she's your shade of gold
Dziewczyna czuła jak pod powiekami zbierają się łzy. Te wersy opisywały to co czuła, gdy Nicholas ignorował ją dla Lily. To, że to właśnie z tą supermodelką spędzał popołudnia, razem się bawili, tańczyli, śmiali, a Sophie jak ta idiotka patrzyła w telefon, marząc by do niej zadzwonił lub chociaż, by odebrał połączenie od niej.
Nicholas miał ochotę wbiec na scenę i przeprosić za wszystko co zrobił. By wytłumaczyć dlaczego to zrobił. By zobaczyć w jej oczach ten sam blask, by znowu była w stanie zobaczyć tego prawdziwego Nicholasa Milesa. By znowu się przed nim otworzyła.
Tak bardzo chciał udowodnić jej, że wcale nie zamienił jej na Lily, ponieważ chciał, ale z rozkazu kogoś postawionego wyżej. 

Stone cold, baby
God knows I tried to feel
Happy for you
Know that I am
Even if I can't understand, I'll take the pain
Give me the truth, me and my heart
We'll make it through
If happy is her, I'm happy for you
Ten refren był jeszcze smutniejszy. Sophie jeszcze bardziej pokazała głosem jak boli ją wymawianie słowa „ona". Jak bardzo boli ją to, że nie jest ich tylko dwójka. Jak bardzo chciałaby, żeby ta przyjaźń wróciła. Jak bardzo za tym tęskniła, a równocześnie chciała o tym wszystkim zapomnieć. 

Don't wanna be stone cold, stone
Pauza. Wolna melodia. Jakby próba stłamszenia buzujących emocji.

I wish I could mean this, but here is my goodbye
Nie udało się. Wszystko wybuchło jak supernowa.
Sophie ściągnęła mikrofon ze statywu i złapała się go mocno jakby szukała w nim pocieszenia. Teraz albo nigdy. To moja ostatnia szansa.
Wszyscy wstrzymali oddech, patrząc na jej przepełnioną bólem twarz.
Oh,
Wykrzyk bezsilności. Sophie zachwiała się jakby dźwigała na barkach ogromny ciężar, który już ledwo mogła udźwignąć.
I'm happy for you
Know that I am
Even if I can't understand
Wszyscy zaczynają klaskać, uważając że tą piękną przeciągłą nutą zakończyła utwór. Nie dosłyszeli jednak cichego urwania się ostatniego fragmentu. To jeszcze nie był koniec. To jeszcze nie było ostatnie zdanie.
Nick rozejrzał się dookoła. Dziewczyny i kobiety ocierały twarze chusteczkami.

If happy is her
To najbardziej smutna i piękna zarazem linijka tekstu. Sophie zaśpiewała „Her" na jednym oddechu przez dziesięć sekund, w równych odstępach czasu przechodząc o dwie nuty niżej.
Chłopak nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Takiego głosu chyba nigdy nie słyszał na żywo. Jedynie sama Demi Lovato mogła pochwalić się tak olbrzymim talentem.
I'm happy for you
Ostatnie zdanie prawie, że wyszeptane. Sophie otworzyła oczy i spojrzała prosto na Nicka, śpiewając ją. To było niczym strzała wbita prosto w serce. Na jej policzki spłynęły długo powstrzymywane łzy.
Muzyka umilkła. Dziewczyna odsunęła się od statywu i uśmiechnęła nieśmiało.
Wszyscy zaczęli głośno klaskać, a także gwizdać z uznaniem.
Nick czuł się tak jakby miał zaraz zemdleć. To był prawdziwy talent. Przyciąganie uwagi nie ciałem jak to robiła Lily, ale swoimi prawdziwymi, wyjątkowymi umiejętnościami. I tylko to się tak naprawdę dla ludzi liczyło.
***
Grace uśmiechnęła się, widząc jak Nick podchodzi do Sophie i odciąga ją za klub, by mogli w spokoju porozmawiać.
- Udało ci się - Mike podszedł do niej i pocałował ją w czubek głowy. - Za tylnym wyjściem znajduje się mała wnęka z ławeczką i stolikiem. Będą mogli w spokoju sobie wszystko wyjaśnić.
- Mam nadzieję, że tym razem nie zmarnują mojej pracy - westchnęła.
- Jesteś perfidną swatką, wiesz o tym? - zaśmiał się.
- Już gorzej mnie nazywano - przytuliła go.
***
Nie zastanawialiście się może, gdzie podziali się Thomas, Jim, Evan i Mia? Nie? No to zaraz wszystkiego się dowiecie, ale teraz wrócimy na chwilę do Nicholasa i Sophie.
***
- Tutaj będziemy mogli w spokoju porozmawiać - oznajmił Nick, pokazując jej ławeczkę w malej wnęce.
- Skąd wiedziałeś o istnieniu tego miejsca? - zapytała, gdy już siedzieli koło siebie.
- Już kilka razy byliśmy z chłopakami na afer party w tym miejscu i po kilku godzinach zawsze miałem dosyć. Chciałem oderwać się od tego szalonego zgiełku i tak zawędrowałem tutaj.
- Acha.
Zapadła dość krępująca cisza.
- Masz niesamowity głos - stwierdził.
- Nie przesadzaj - nawet w delikatnym świetle lamp widział rumieniec rozlewający się po jej policzkach.
- Mówię całkowitą prawdę. Nie wiem, czy to zauważyłaś, ale ludzi płakali, słuchając twojego głosu, a zwłaszcza tych emocji, którymi był przesycony.
- Serio? - spojrzała mu w oczy.
- Serio. - złapał ja za rękę.
- Dziękuję. Twoja opinia wiele dla mnie znaczy. Chociaż ciągle uważam, że przesadzasz.
- A czy mógłbym zapytać co sprawiło, że odważyłaś się wejść na scenę?
Sophie skuliła się w sobie i wyrwała dłoń z jego uścisku.
- Jeśli nie chcesz mówić, to nie musisz. Przepraszam.
- Nie to nie to ja... - odetchnęła głęboko - To przez twojego kolegę Dylana.
- Zmusił cię do tego? Jeśli tak to...
- W pewnym sensie tak - spojrzał na nią z niezrozumieniem wypisanym na twarzy. - Może zacznę od początku. Dylan poprosił mnie do tańca i przez ten cały czas próbował uświadomić mi jaki to jest cudowny, nieziemski, bla, bla, bla. W końcu przestałam go słuchać. Jednak potem zaczął próbować cytować „Romea i Julię". Nie wiem tylko, czy specjalnie zmieniał słowa, czy był tak mało obeznany z tym utworem, ale sądził, że nie znam tej sztuki i będę zafascynowana jego deklamowaniem. Było to tak żałosne, a równocześnie tak zabawne. Potem Lily wyszła na scenę i zaczął komentować jakie to ona ma cudowne ciało, jednak po kilku minutach zaproponował mi pójście z nim na wyższe piętro.
W Nicku zawrzała krew. Wszyscy wiedzieli po co się tam chodzi.
- Powiedział, że zgasi światło, żeby moje fałdy tłuszczu nie zniszczyły atmosfery. Później, że jeśli wejdę na scenę to zrobię z siebie ofiarę przed wszystkimi, a jeśli pójdę z nim to tylko przed nim. A na koniec dodał, że przyjaźnię się z wami tylko po ty, by wskoczyć wam do łóżek, a następnie rozpowiedzieć to w telewizji i stać się sławną osobą. - dokończyła pochlipując cichutko.
- Hej - wziął ją na kolana i przytulił do siebie mocno.
- Na zakończenie uderzyłam go pięścią w twarz - uśmiechnęła się delikatnie.
- Oto moja dziewczynka - pocałował ją w czoło. - A... To dlatego Lily pobiegła po lód dla niego.
- A właśnie. Stojąc na scenie zobaczyłam jak oboje kierują się na to „wyższe piętro".
- Jeden drugiemu równy - stwierdził beznamiętnie.
- Nie jesteś wściekły? - zdziwiła się.
- Dlaczego?
- Na Dylana.
- Chciałbym połamać mu wszystkie kości za to co ci zrobił, ale próbuję zapanować nad tą rządzą mordu.
- Nie. Chodziło mi o to, że Lily cię z nim zdradziła.
- Lily mnie z nim co? Ty myślałaś...? Myślałaś, że Lily to moja dziewczyna?
- A nie jest nią?
- Oczywiście, że nie. Nie była, nie jest i nie będzie. To tylko koleżanka, z którą myślę, że raczej nie utrzymam kontaktu.
- A ja głupia...
- Co?
- Byłam taka zła na ciebie od tego pamiętnego wywiadu, w którym stwierdziłeś, że byłabym tylko kulą u nogi. Więc kiedy zobaczyłam twoje wspólne zdjęcia z Lily dodałam dwa do dwóch i stwierdziłam, że byłam tylko taką koleżaneczką byś się nie nudził, a jak znalazłeś dziewczynę to już ci nie byłam potrzebna.
- Jak to? To najbardziej dziwna historia jaką w życiu słyszałem. Masz naprawdę bujną wyobraźnię.
- Ta-ak - wyszeptała.
- To się już stało w przeszłości, mam rację? Ktoś cię tak porzucił?
- Em... Możemy teraz o tym nie rozmawiać. Obiecuję, że kiedyś ci o wszystkim opowiem, ale jeszcze nie teraz.
- Rozumiem. To przez to, że przeze mnie zwątpiłaś w moją przyjaźń.
- Nie, oczywiście, że... No może trochę tak.
Nagle złapał ją za ręce i spojrzał jej prosto w oczy.
- Tak strasznie cię przepraszam za wszystko co zrobiłem. Za to jak bardzo cię zraniłem. Nie chciałem tego. Kiedyś opowiem ci dlaczego tak postępowałem, ale teraz nie mogę.
- Chyba jesteśmy w podobnej sytuacji - zaśmiała się.
- Chciałbym wszystko naprawić. Pokazać ci, że bardzo mi na tobie zależy. Odbudować wszystko co zniszczyłem. Pragnę pokazać ci jak bardzo niezwykła jesteś, pomóc uwierzyć w siebie i swoje możliwości. Chciałbym pokazać ci, że wciąż możesz mi ufać.
- Piękna przemowa. Pełna pasji.
- Sophie.
- Przepraszam. Już dawno ci wybaczyłam. Po prostu moja pewność siebie jest na tak niskim poziomie, że zaczęłam sama siebie wewnętrznie niszczyć, wyciągając na wierzch wszystkie swoje wady.
- Czyli... - spojrzał na nią z nadzieją w oczach. - Znowu jesteśmy przyjaciółmi?
- Tak - uśmiechnęła się. - Znowu jesteśmy przyjaciółmi.
Złapali się za małe paluszki, przyrzekając sobie w milczeniu znaną tylko im tajemnicę.
- Dylan! - krzyknął nagle.
- Hm?
- Idę obić mu tę parszywą buźkę za to jak cię potraktował.
- Nick to nie ma sensu.
- Właśnie, że ma.
- Chyba nie udało ci się zapanować nad rządzą mordu - mruknęła, gdy zaczął kierować się do wejścia do klubu. Jednak, gdy już prawie miał dłoń na klamce, drzwi otworzyły się od wewnątrz i stanęli przed nimi Grace i Micheal.
- Co się tutaj dzieje? - zapytał Mike, przenosząc wzrok z rozgorączkowanej twarzy Nicka, na przerażoną Sophie.
- Próbuję przeszkodzić mu w zamordowaniu Dylana - oznajmiła dziewczyna.
- Nicholas! Wiem co ten skurczybyk zrobił Sophie. Grace mi powiedziała. Mam taką samą ochotę ukręcić mu łeb, ale dobrze wiesz, że nie możemy tego zrobić. Za bójkę w klubie wywalą nas z niego przez główne wejście, gdzie ciągle stoi masa reporterów, tylko czekających na akcję, by zmieszać nas z błotem. Robert zrozumiałby to, ale Wilhelm nie. Musimy zachowywać się odpowiednio.
Nick westchnął ze zrezygnowaniem.
- Masz rację.
- Zuch chłopak.
- A gdzie reszta naszej paczki? - zapytał Nick, gdy już siedzieli na ławce.
***
Wspomniana „reszta" znajdowała się w części typowo tanecznej i robiła wokół siebie niezłe zamieszanie. I to może nie cała czwórka, ale Thomas i Evan, którzy po wypiciu kilki drinków zaczęli stawiać kolejki zebranemu dookoła nich tłumowi.
Biedni Jim i Mia próbowali doprowadzić ich do porządku.
- Czy oni naprawdę potrafili tak szybko się upić? - zapytał Jim.
- Oni nie są mocno pijani. Po prostu hamulce im lekko popuściły i teraz widać tego efekty. Na nasze szczęście jutro będą wszystko pamiętać i będą mieli ogromne wyrzuty sumienia.
- Nigdy nie sądziłem, że Tom może się tak zachować, a o Evanie już nie wspomnę.
- Ta-ak. Popatrz co nawet odrobina alkoholu może zrobić z człowiekiem.
- Gdzie oni są?! - wykrzyknął Jim, gdy zorientował się, że w centrum kręgu nie ma już ich przyjaciół.
- Cholera! Musimy ich znaleźć.
Chłopcy najzwyczajniej w świecie poszli zagrać w butelkę. Na ich szczęście połowa osób grających razem z nimi była jeszcze całkowicie trzeźwa, więc dla tej dwójki wymyślano łagodniejsze i normalniejsze zadania.
Jednak to, że oni mieli fory, nie oznaczało, że każdy będzie je miał. Niektórzy musieli na przykład zatańczyć w samej bieliźnie na stole lub zaśpiewać refren najbardziej znienawidzonej przez siebie piosenki.
Czasami ktoś musiał pocałować drugą osobę. I właśnie takie zadanie dostała Katy - początkująca aktorka, która miała już kilka sukcesów na swoim koncie. I kogo miała pocałować? Oczywiście, że Thomasa.
- Tutaj jesteście! - krzyknęła Mia. Złapała Evana pod pachy i bez słowa wyprowadziła go z pomieszczenia, nawet nie czekając na Jima.
Nikt z grających nie zwrócił uwagi na całe zajście, więc Katy podeszła do Thomasa i zaczęła przysuwać się coraz bliżej niego. Po chwili pomiędzy ich ciałami nie było nawet odrobiny przestrzeni, a ich usta złączyły się ze sobą w namiętnym pocałunku.
W otumanionym alkoholem umyśle Thomasa pojawiła się myśl, że to naprawdę dziwne uczucie być całowanym przez dziewczynę. Ale chyba mimo wszystko niezbyt przyjemne.
Ciszę, która zapadła, gdy zaczęli się całować przerwał głośny okrzyk zaskoczenia. Tom otworzył oczy, nie przerywając pocałunku i zobaczył, że w otwartych drzwiach stoi Jim i patrzy na niego z ogromnym bólem w oczach.
- Lepiej nie będę przeszkadzał - wyszeptał i wybiegł. Thomas odskoczył od Katy, wymamrotał ciche „Muszę do toalety" i zaczął gonić chłopaka.
- Jim! - krzyknął, gdy znalazł się tuż obok uciekiniera. - Jim to nie tak. Graliśmy w butelkę. Musiała mnie pocałować!
- A tobie w ogóle się to nie podobało?!
Dotarli do tylnych drzwi. Jim otworzył je gwałtownie i niemal dosłownie wypadł na zewnątrz. Tom złapał go i zamknął w szczelnym uścisku.
- Puszczaj mnie! - krzyknął Jim.
- Nie! Nie rozumiesz?! Ten pocałunek wcale mi się nie podobał!
- Dlaczego? - zapytał cicho.
- Dlatego - i przycisnął swoje wargi do jego.
Przez chwilę Jim stał bez ruchu z rękami opuszczonymi wzdłuż ciała zbyt zaskoczony, by móc zareagować. Jednak chwila zdziwienia minęła i zaczął go całować z pasją, zaangażowaniem i całkowitą szczerością o którą Tom nawet w snach go nie posądzał. Zaczął scałowywać jego łzy, by chociaż spróbować podnieść go bardziej na duchu.
Przez długą, euforyczną chwilę Thomas czuł, że mają cały świat u swych stóp i nic ich nie złamie. To było cudowne uczucie.
Gdy w końcu odsunęli się od siebie, mieli zaczerwienione policzki i nieśmiałe uśmiechy zadowolenia na twarzach. Odsunęli się od siebie i obrócili, by móc usiąść na drewnianej ławeczce. Jednak gdy to zrobili zobaczyli swoich przyjaciół, którzy patrzyli na nich z wielkim zdziwieniem wypisanym na twarzach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz