„Brak
wiary w siebie jest chorobą. Jeśli stracisz panowanie nad tym, wątpliwości
staną się twoją rzeczywistością”
John Flanagan
Nick chyba nie mógł zbłaźnić się bardziej.
Ani jeszcze mocniej zaczerwienić. Chciał jakoś odwdzięczyć się chłopakom za to,
że byli w stanie wytrzymać z nim ten cały tydzień, a w pakiecie otrzymał największe
zażenowanie świata. Chociaż… Ta cała sytuacja była nawet zabawna. On na stole
tańczący jak opętany… Wymachujący rękami na wszystkie strony… Tak to
zdecydowanie należało do śmiesznych momentów.
-
Dobry wieczór – powiedział do gości, zeskakując ze stołu i stając naprzeciwko
nowoprzybyłych. – Nick – przedstawił się i wyciągnął dłoń w stronę tajemniczego
blondyna, którego widział już na kilku zdjęciach w pokoju Sophie.
-
Jim. – odpowiedział tamten i oddał uścisk.
-
Mam małe pytanko. Co robiłeś na stole? – zapytała Sophie.
-
Tańczyłem?
-
A ja myślała, że próbujesz powybijać zęby osobie, która choć odrobinę się do
ciebie zbliży - odparła.
-
Ha ha ha. Bardzo śmieszne panno Underwood. Cześć Grace – przywitał się.
-
Ojejuniu. Pamiętasz moje imię! – wykrzyknęła uradowana dziewczyna, prawie
skacząc z radości.
-
Jak mógłbym zapomnieć?
-
Jako że już chyba wszyscy są, zadam podstawowe pytanie: Co robimy? – zapytał
Thomas.
-
Mam pomysł – oznajmił Jim i wyciągnął z kieszeni telefon. Po chwili z głośników
wydobyły się dźwięki „Uptown funk”, a Sophie i Grace zaczęły się śmiać. Całą
trójką ustawili się „gęsiego” i zaczęli tańczyć tak jak w teledysku. Nick
spojrzał na przyjaciół, a potem uśmiechnął się i dołączył do gości. Zaraz
stanęli za nim Thomas i Micheal, a Evan zaczął nagrywać ich wygłupy.
Gdy piosenka dobiegła końca, wszyscy
rzucili się na kanapę. Nagle Nickowi wpadł do głowy pewien pomysł. Bez słowa
wybiegł z salonu, by pojawić się w nim po chwili z kablami, ponieważ chciał
pokazać wszystkim obecnym swoje ostatnie nagrania wideo. Czuł zdziwione
spojrzenia skierowane na jego plecy. W głowie wyobrażał sobie co reszta myśli:
„Co on robi?” „Co planuje?” „O co biega?” Pewnie i tak się nie domyślą.
Gdy wszystko było gotowe usiadł na fotelu,
a nie na sofie ponieważ: po pierwsze nie było już na niej miejsca, a po drugie
chciał widzieć reakcje wszystkich zgromadzonych i nacisnął play. Po chwili na
ekranie pojawiła się postać Sophie na scenie, trzymającej oburącz mikrofon. W
tym samym momencie rozbrzmiała muzyka, a po kilku sekundach głos. Ten
zapierający dech w piersiach głos, brzmiący tak odlegle, a zarazem tak blisko.
Te dźwięki przynosiły ukojenie a równocześnie sprawiały, że mózg pracował na
wyższych obrotach. Analizował wszystkie spostrzeżenia, obserwacje, a także wyłączał
się, dryfował jak łódka na spokojnym morzu, ale gdzieś w głębi duszy czaiła się
ta bojaźń, ta obawa, że te bezkresne wody kiedyś przestaną być takie ciche i
bezpieczne, a staną się głośnym tajfunem, pożeraczem, niszczycielem. Czułeś, że
to tylko chwila, że Posejdon śpi, ale zaraz się obudzi i sprawi, iż łódka
zatonie i pójdzie na dno, a ty razem z nią. A to był tylko głos, a może aż? Był
jak huragan, a po sekundzie jak ćwierkanie słowika. Zmieniał się jak w
kalejdoskopie. Ze skrajności w skrajność.
I nagle po tej całej udręce i ekstazie Nick
wpadł na pomysł, trochę szalony pomysł, który musiał zrealizować w tempie
natychmiastowym, bo to co chciał przygotować nie dało się zorganizować w
przeciągu dnia, a co najmniej kilku.
Po zakończeniu nagrania jeszcze długo nikt
nic nie mówił. Micheal siedział z rozdziawionymi ustami, a Thomas i Evan bez
słowa wpatrywali się w czarny telewizor. Grace spoglądała na ekran, Nicka,
następnie na Sophie, potem na Jima i od nowa. A Sophie… ona siedziała skulona z
podkurczonymi, nogami, z głową wciśniętą między kolana. Jakby chciała się ukryć
albo żeby nikt jej nie znalazł, nie przypomniał sobie o jej istnieniu. Dlaczego
uważała, że nie ma talentu? Dlaczego tak źle o sobie myślała? Człowiek powinien
mieć o samym sobie dobre mniemanie, wysoki poziom własnej wartości, a jej było
na wielkim minusie. Pewnie jego była pani z matematyki oznaczyłaby jej ego jako
minus nieskończoność i narysowała do
tego funkcję liniową, by jeszcze lepiej to zobrazować i pokazać, że jej
ulubione powiedzenie jest prawdą: „Matematyka to królowa nauk”.
-
No i co sądzicie? – zapytał Miles, kiedy zauważył, że jakoś nikt nie ma zamiaru
zabrać głosu.
-
Dziewczyno jesteś zajebista! – wykrzyknął Micheal.
-
Jasna cholera! – powiedzieli w tym samym czasie Thomas i Evan, a gdy zamilkli,
pierwszy klepnął drugiego w głowę.
-
Au. Za co to było? – oburzył się Cameron.
-
Powiedzieliśmy to samo równocześnie premierku – odparł Brick.
-
Więc ja ciebie też klepnę – odpowiedział Evan i tak zrobił – I ile razy mam wam
powtarzać, że to tylko zbieżność nazwisk.
-
Nazywasz się jak premier UK? – zapytał Jim.
-
Zbieżność nazwisk! Tylko zbieżność!
-
Zapamiętać. Evan nie lubi, kiedy ktoś śmieje się z jego nazwiska, a zwłaszcza
tego, że jest takie samo jak najważniejszego polityka naszego kraju –
powiedziała Sophie i popukała się kilka razy w głowę jakby naprawdę chciała
wbić sobie to do głowy.
-
A tak właściwie to jak udało ci się namówić Sophie by zaśpiewała? Znamy się
trzynaście lat i ani razu nie udało mi się przekonać jej by wydobyła z siebie
głos.
-
Wydobywam go z siebie za każdym razem jak mówię, więc…
-
Wiesz, że nie oto mi chodzi – obruszyła się Grace.
-
Właśnie Nick. Jak udało ci się dokonać niemożliwego?
-
Zabrałem ją do O2 Arena i zacząłem się wygłupiać i nasza koleżanka stwierdziła,
że teraz ja mam mieć powód do śmiechu, a raczej moje serce dostało okazję do
palpitacji.
-
Ale już jej wierszy tak łatwo nie przeczytasz.
-
Piszesz wiesze? – zapytał zdziwiony.
-
No i po co mówiłaś? – zapytała oburzona Sophie. Naprawdę była bardzo zła.
-
Czekaj! Mam jeden jej wiersz. – oznajmił Jim. – Wydrukowałem go, bo Sophie mnie
prosiła, więc gdzieś tutaj powinien być – i zaczął szperać w swojej torbie. – A
tu jest – wyciągnął zapisaną kartkę.
NIENAWISĆ
Nienawiść.
Czuję ją dookoła siebie.
Zagnieżdża się w kątach
Jak niepotrzebny śmieć.
Ożywa w nocy
I wtapia się w ciebie,
Gdy śpisz, a twój mózg
Otumaniony marzeniami sennymi jest.
Rano budzisz się jak co dzień.
Lecz nie widzisz piękna świata,
A w sercu szczęścia nie ma.
Tylko czarne cienie,
Zatykające cały organizm,
Niszczące to co
Żywe, piękne, kolorowe.
Czujesz się strasznie.
Odczuwasz mdłości,
Których nie umiesz się pozbyć.
Wyżywasz się na innych,
Ponieważ coś ci mówi,
Że wtedy poczujesz się lepiej.
Że odżyjesz i
Znowu będziesz mógł zaczerpnąć tchu... .
Czuć piękno świata.
To uczucie jest jak narkotyk.
Oduża cię,
Nie pozwala trzeźwo myśleć.
Dlatego mu ulegasz.
Ranisz wszystkich,
Nie wiedząc, że to robisz.
Uważasz, że to ty jesteś
tym zranionym.
A kiedy w nocy cienie Cię opuszczą,
Czujesz się pusty w środku,
Jakby ktoś ci wyrwał wnętrzności.
To uczucie pochodzi z serca,
Z którego zostały
Wyssane wszystkie emocje.
Trzeba czasu i cierpliwości,
aby je odzyskać.
Ale cienie,
Nadal będą gnieździć się w kątach.
Więc co zrobić, aby pozbyć się ich na zawsze?*
- Wow. Sophie to było…
- Koszmarne wiem – i wyrwała kartkę z jego rąk. – Nie dość,
że nie umiem pisać to jeszcze pokazaliście wiersz sprzed ponad roku, kiedy to
dopiero zaczynałam i nie umiałam sklecić zdania ani rymu. Jesteście okropni.
Jak mogliście? Jestem totalnym beztalenciem, a wy jeszcze pokazujecie moje
wypociny artystom, żeby mogli się z nich pośmiać. Dlaczego? – i wyszła z domu,
trzaskając drzwiami.
- Ale ja chciałem tylko powiedzieć, że jest piękny.
- Gdybyś zobaczył jej obecne prace… Płakałbyś serio.
Ja nie płaczę na książkach, czy filmach, ale po przeczytaniu jej dwóch
najnowszych wierszy miałam łzy w oczach.
- Dlaczego ona nie ma wiary w samą siebie?
- Nie wiem. Ja rysuję i często po obejrzeniu innych
szkiców czuję, że mogłam się postarać, ale nie jestem taka jak Sophie. Wiem, że
potrafię, tylko wymagam za każdym razem od siebie więcej. A ona … ona wymaga
strasznie dużo, ale widzi tylko złe aspekty i wyolbrzymia je do ogromnych
rozmiarów albo sama je stwarza. I ani ja, ani Jim, ani jej rodzice nie mamy
pojęcia jak pokazać jej, że się myli. Jak jej pomóc, co jest utrudnione bo ona
nam nigdy nie wierzy i myśli, że kłamiemy bo jesteśmy jej bliskimi.
I w tym momencie Nick poczuł, że on musi spróbować.
Spróbować uświadomić jej jaka cudowna i niesamowita jest. Nawet jeśli miałby
zniszczyć cały jej światopogląd razem z fundamentami i zbudować na nowo. A,
żeby dobrze zacząć potrzebował wcielić swój plan w życie.
***
Sophie nie
widziała się z nikim przez prawie dwa tygodnie. Rozmawiała z Grace i Jimem, ale
nie widywała się z nimi. Większą część czasu spędzała na czytaniu książek lub
słuchaniu muzyki, czy tworzeniu czegoś sama, mimo że uważała, że jej wypociny
tylko zaśmiecają dysk w komputerze. Po co ona to w ogóle robiła? Ach tak. Bo
wtedy mogła przelać swoje uczucia na papier, poradzić sobie z nimi, nawet jeśli
efekt pracy był koszmarny.
Nagle, pewnego czwartkowego ranka dostała wiadomość od
Nicka.
Przyjadę po ciebie o 14:00. Nie zapomnij stroju kąpielowego.
Nawet nie wiedziała kiedy minęły te wszystkie godziny.
Dopiero co leżała w cieplutkim łóżeczku, otoczona błękitną pierzyną, a po
chwili siedziała w samochodzie Milesa na siedzeniu pasażera i zachodziła w
głowę, gdzie on ją wywozi. Jechali ponad godzinę, ale uznała, że było warto.
Dotarli do otoczonego piaskiem i wzniesieniami jeziora, a tuz nad nim, wysoko w
górze, znajdował się most, łączący oba wzgórza.
- Chodź – oznajmił Nick i chwycił ją za rękę,
prowadząc wysoko w górę. Ponad tysiąc schodów i miliard przekleństw później
znaleźli się na moście. W centrum leżały rozciągliwe liny i dziwny, wyglądający
na dość skomlikowany, sprzęt.
- Nick po co ci…?
- Wyglądasz mi na osobę, która lubi ryzyko i
adrenalinę, więc pożyczyłem od kolegi sprzęt do skakania na bungee, ponieważ
chciałem byś rozpoczęła nowy rok szkolny z wielkim hukiem, a przecież idziesz
do szkoły we wtorek, prawda?
- Znasz mnie lepiej niż mama. Ona uważa, że nie żyję
niczym poza książkami, jestem nienormalna i jestem nudna jak flaki z olejem.
- Na pewno tak nie myśli.
- Myślisz? Jak następnym razem mnie odwiedzi to
zapytaj ją o to. Albo zacznę czytać i posłuchajjakie będą jej słowa, gdy
wejdzie do pokoju. Wtedy pogadamy. To, że moja mama wydaje się super, to nie
znaczy, że zawsze taka jest. Jej słowa nie zawsze wywołują uśmiech na ustach. –
westchnęła smutno i rozejrzała się dookoła – Czyli ma rozumieć, ze ten sprzęt
jest tutaj, ponieważ…
- Będziemy skakać na bungee.
- O ja pierdole.
***
Kilkanaście minut później stali na barierkach już w
pełnym rynsztunku. To wszystko było takie nierealne. Właśnie mieli zrobić krok
w nicość i zacząć spadać z ogromną prędkością, y szybko wyskoczyć do góry tuż
przed zetknięciem z taflą wody.
- Gotowa? – zapytał i wyciągnął rękę w jej stronę.
- Na taką dawkę mocnych przeżyć? Zawsze. – odparła i
chwyciła dłoń, a po chwili zrobili ten decydujący krok…
***
- To było super – mówiła Sophie, siedząc na piasku. –
Zawsze chciałam skoczyć na bungee, ale nawet nie wyobrażałam sobie, że to może
być aż taka frajda.
- Było genialnie. Co jeszcze chciałabyś zrobić?
- Wyskoczyć z samolotu ze spadochronem z ogromnych
wysokości? Umiałbyś coś takiego załatwić?
- Dla ciebie? Zawsze. Tylko skoczę napisać testament u
notariusza.
- To jesteśmy umówieni. – powiedziała z uśmiechem.
- Wiesz, co? Gorąco mi. Idę się ochłodzić –
stwierdził, rozebrał się do samych kąpielówek i wbiegł do jeziora. Sophie,
dalej w pełni ubrana, patrzyła na jego lśniące ciało wynurzające się spomiędzy wód.
Jego ciało było takie idealne. Umięśnione tak jak trzeba, a te kilka tatuaży
tylko nadawały jego osobowości tego czegoś. Jego skóra nie wydawała się taka
pusta, ale piękna. Taka prawdziwa. Z tymi malunkami tworzyła całość, ale bez
nich była niekompletna. Sophie, widząc to skuliła się jeszcze bardziej, pragnąc
wrócić do domu i zaszyć się w pokoju, patrzeć z nienawiścią na swoje ciało i
omijając szerokim łukiem wszystkie lustra, bo jak sama mówiła: „Nie chciała, żeby
pękły, gdy jej twarz, czy reszta się w nich odbiją.”
Nie wiedziała
ile czasu, Nick siedział w wodzie, ale przyszedł, cały mokry, a krople z jego
włosów kapały na jej rozgrzaną skórę, przyprawiając o gęsią skórkę.
- Chodź do wody – poprosił.
- Nie mam ochoty.
- Dlaczego?
- Nie lubię pokazywać się w stroju kąpielowym.
- To jak spędzasz czas na plaży?
- Nie cierpię tego. Wyobrażam sobie, że jestem ubrana
albo że jestem o wiele ładniejsza i próbuje wmówić sobie, że nie jest źle, że
nie mam się czego wstydzić. Rozbieranie się do stroju kąpielowego jest koszarem
za każdym razem i nie mam ochoty znowu tego czuć, żyć w kłamstwie.
- Ale czego ty się wstydzisz?
- Wszystkiego. Spójrz na mnie. Jestem okropna, brzydka
i gruba.
- Jaki rozmiar nosisz?
- M. Ale rozmiar i wygląd nie mają nic do rzeczy.
Chciałabym nie mieć tak wielkiego brzucha, czy grubych ud, albo tych
obrośniętych tłuszczem boczków.
- Co ty mówisz?! Gdzie ty tu masz tłuszcz? Ty chyba
grubej osoby w życiu nie widziałaś. Jesteś szczupła i piękna. Nie widzisz tego?
- Nie, nie widzę. Wiesz, co? Chcę do domu. Mógłbyś
mnie odwieść?
***
- Dzięki za skoki na bungee – powiedziała Sophie, gdy
zatrzymali się pod jej domem.
- Cała przyjemność po mojej stronie. I przepraszam za
tą sprawę z wchodzeniem do jeziora. Ja po prostu nie rozumiem…
- Nie lubię kiedy ludzie mnie okłamują Nicholas.
- Ale ja nigdy cię nie okłamałem.
- A właśnie, że tak. Kiedy mówiłeś o moim śpiewie, o
moim wierszu, a teraz też o moim wyglądzie. Nie rób tego, bo ja nie cierpię,
kiedy udzie próbują wmówić mi coś co nie jest prawdą. – i wyszła. A Nick został
sam z ogromnym mętlikiem w głowie. I jak tu jej pomóc? Ale jak zostawić samą?
* Mój własny wiersz. Napisałam już go ponad rok temu. Wiem, że jest kiepski, ale nowsze i lepsze były niedawno wysłane na konkurs i tak zbytnio nie chcę ich publikować, więc... Rozumiecie?
Polecam posłuchać piosenki Christiny Perri pt. Human ;)
Wesołych Świąt :*
Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ! :)
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie Kamila, powinnaś wydać książkę <3 Pisz szybciej, proszę <3 :*
Piękny wiersz, ja nie umiem pisać wierszy jak już to tylko opowiadania. Parę razy próbowałam ale mi nie wyszło. :)
OdpowiedzUsuń