„Życie
wydaje się kochać paradoksy - kiedy człowiek sądzi, że jest zupełnie bezpieczny,
wtedy jest zawsze śmieszny i w każdej chwili grozi mu wypadek - ale kiedy
wie, że jest stracony, życie zasypuje go prezentami. Nie trzeba wcale o
to zabiegać - chodzi za człowiekiem jak pies.”
Erich Maria Remarque
-
Jesteśmy – powiedział Nick i potrząsnął lekko ramieniem Sophie. Dziewczyna
nawet nie zauważyła, że dojechali. Podróż minęła jej w sekundę. Chyba po drodze
przysnęła. – Chodź – Nick wyszedł z samochodu, a następnie obszedł go i
otworzył jej drzwiczki. Gdy wyskoczyła z pojazdu, uważając, by spódniczka jej
się nie podwinęła. Nick wyprzedził ją i stanął przy wejściu, ale zanim wszedł
otworzył „wrota” i przepuścił ją pierwszą.
-
Co za dżentelmen – skomentowała.
-
Zawsze i wszędzie – odparł.
-
Ta…
Sophie
spojrzała na szyld i zobaczyła, że są w Starbucksie.
-
Czyżby w całym Londynie nie było ciekawszego miejsca od Starbucksa? – zapytała,
gdy siadali przy stoliku znajdującym się w dalszej i mniej zapełnionej części
sali.
-
To taki mały przystanek w podróży. Zasnąłem dzisiaj na dywanie w domu Thomasa i
nie chciałbym, żeby znowu mi się to przytrafiło. Potrzebuję zastrzyku energii w
postaci pysznej kawy.
-
Na dworze jest prawie trzydzieści stopni, a ty chcesz pić gorący napój? –
zapytała z wielkim zdziwieniem.
-
Nie pamiętasz, że są jeszcze mrożone? Wezmę waniliową latte. A ty?
-
E… Nie wiem.
-
Nie masz ulubionego picia?
-
Ja… nigdy nie byłam w Starbucksie.
-
Serio?
-
No co? Nie pijam kawy, więc nigdy nie widziałam sensu, żeby tu przychodzić.
-
Nie no spoko. To na co masz ochotę? Pomogę ci wybrać.
-
Hm… Na napój z mrożonych owoców.
-
Wolisz maliny, czy mango?
-
Maliny.
-
Więc czy masz ochotę na shake malinowy?
-
Może być.
-
To ja pójdę zamówić. A ty się nie oddalaj. Nie chcę, żebyś się gdzieś zgubiła.
-
Tak jest – i zasalutowała. Nick zachichotał, chyba pierwszy raz w życiu
słyszała chichoczącego chłopaka, i stanął w kolejce. Sophie poczuła wibracje w
kieszeni. Wyciągnęła telefon i zobaczyła nową wiadomość. Od Grace.
Co tam u cb?
Nic ciekawego
rodzice pojechali z Luciem do sklepu.
Chata wolna? :)
Mogę wpaść?
E… Nie.
Czyżbyś nie była
sama? :D
Ja w ogóle nie
jestem w domu.
Czyżby ktoś poszedł
na randkę z Nickiem? :)
Z Nickiem tak. Na
randkę nie. To zwykła przechadzka.
Tra ta ta ta. Mów
sobie co chcesz ja i tak wiem swoje.
Ugrrrrrrrrrrrrr.
Nick to tylko mój kumpel.
Tak. A ja jestem
królowa Bona.
Wiesz co? Jak
chcesz gadać takie bzdury to ja spadam. Cześć.
Ze
złością wrzuciła telefon do małego, workowatego plecaka. Gdy znowu podniosła
wzrok zobaczyła, że Nick zmierza do ich stolika z dwoma napojami, uważając by
nie rozlać. Kiedy przed jej oczami ukazało się jej zamówienie stwierdziła, że
wygląda naprawdę nieźle… Ale to nic w porównaniu z tym jak smakowało. Maliny
smakowały jak maliny, a nie sproszkowane, chemiczne podróbki. Kawałki owoców i
lodu mieszały się ze sobą przy podniebieniu, tworząc niesamowity efekt. Gęsty
płyn spływał falami wzdłuż gardła, nie tracąc smaku ani aromatu. Z każdym
kolejnym łykiem smakował coraz lepiej.
-
Chyba ci smakuje, prawda? – zapytał Nickolas, który, jak podejrzewała Sophie,
obserwował ją cały czas.
-
Chyba widać. Rzadko ma się okazję, by wypić coś takiego. Właśnie! Ile
zapłaciłeś?
-
Nic mi nie musisz oddawać.
-
Ale kupiłeś mi picie. Muszę ci oddać pieniądze.
-
Nic mi się nie stanie jak wydam o te kilka funtów więcej. A do tego jesteś
dziewczyną, a obowiązkiem chłopaka jest płacenie za wyjścia.
-
Ale…
-
Żadnego ale. Chciałem postawić ci picie, to tak zrobiłem. Gdybym nie chciał to
bym się nie zmuszał.
-
Nick…
-
Dobra. Możemy zrobić tak: dzisiaj zapłacę za ciebie, a jeśli jeszcze kiedyś
pójdziemy do kawiarni i będziemy w podobnej sytuacji jak dzisiaj to zapłacisz
za nas oboje, a kolejnym razem ja, potem ty i tak cały czas. Może być?
-
Wydaje się sprawiedliwie. Zgadzam się.
W Starbucksie siedzieli jeszcze przez pół
godziny. Rozmawiali, chichotali, śmiali się, z każdą chwilą poznawali bliżej,
bardziej, zorientowali się, że wiele ich łączy. Obydwoje kochali czytać, ale to
już wiedzieli wcześniej, uwielbiali muzykę, długie, wieczorne, rześkie, orzeźwiające
spacery. Obydwoje nie cierpieli zakupów, zwłaszcza chodzenia po sklepach z
odzieżą. Jedyne sklepy jakie tolerowali to księgarnie.
-
Może zaczniemy się zbierać? – spytał Nicholas, gdy na zegarku wybiła trzecia.
-
A już myślałam, że nie wymyśliłeś niczego lepszego i chcesz spędzić ze mną czas
tutaj tak długo jak się tylko da.
-
Nie no co ty. Jeszcze nie widziałaś niespodzianki. Mam tylko jeden warunek.
-
Jaki?
-
Kiedy powiem, że masz zamknąć oczy zrobisz to i nie otworzysz ich dopóki ci nie
powiem, dobrze?
-
Nie wywieziesz mnie do lasu, by mnie
poćwiartować, a fragmenty ciała wyrzucić do rowu?
-
Tak. W tajemnicy jestem cichym zabójcą. Bycie piosenkarzem to tylko przykrywka.
W taki sposób łatwiej mi znaleźć ofiary.
-
W takim bądź razie… Nie i nigdzie z tobą nie idę.
-
Nie?
-
Nie.
-
Tak się chcesz bawić? – zapytał z tym złośliwym błyskiem, po którym jego oczy
zawsze rozjaśniał jakiś wewnętrzny blask.
-
O nie. Nicholasie Miles cokolwiek zamierzasz zrobić nie wolno ci…
Aaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!! – krzyknęła, gdy Nick bezceremonialnie przerzucił ją
sobie przez ramię i wyniósł z budynku. – Nick jestem bardzo ciężka! Puść mnie,
bo nabawisz się przepukliny!
-
Tak, strasznie ciężka, normalnie czuję jakbym słonia niósł – powiedział z
sarkazmem. – A teraz przestań się wiercić.
Sophie zamilkła. Nie miała za ciekawych
widoków. Plecy i nogi chłopaka. Chociaż musiała przyznać , że nie miał ich
najgorszych. Cholera. On miał je lepsze od niej! Jak to możliwe, że chłopak ma
ładniejsze i zgrabniejsze nogi od dziewczyny? Chyba powinna zacząć ćwiczyć.
W tym czasie Nick zdążył dojść do
samochodu, wyciągnąć kluczyki i wyłączyć alarm w pojeździe. Delikatnie ułożył
ją na fotelu i zasiadł na miejscu kierowcy.
Sophie zauważyła, że wiele osób zebrało się
dookoła wejścia do pomieszczenia, bez skrupułów gapiąc się na skończone
widowisko. Pewnie nawet w Londynie widok chłopaka wynoszącego z kawiarni
dziewczynę, był rzadkim widokiem. A ludzie byli stworzeniami, które chcą
wiedzieć co się dzieje i zobaczyć to na własne oczy, by móc potem chwalić się
rodzinie i przyjaciołom, a także znienawidzonym postaciom gdzie to byli, jakie
interesujące sytuacje ich spotkały itd. Świat to dziwne miejsce pełne jeszcze
dziwniejszych mieszkańców.
Jechali w ciszy przez kilkanaście minut.
Sophie zaczynała już podejrzewać, że chłopak po prostu wozi ją po stolicy bez
celu, jednak kiedy spoglądała na niego widziała, że jego twarz jest skupiona, a
oczy dokładnie śledzą wszelkie mijane znaki co oznaczało, iż doskonale wiedział
dokąd zmierzają.
-
Zamknij oczy. – rozkazał Nick, a Sophie westchnęła cicho, ale wykonała
polecenie. Jechali przez kilka minut, a potem poczuła zmniejszającą się
prędkość pojazdu. Po chwili stanął. Nick wyprowadził ją z samochodu, trzymając
dłoń na jej oczach, zapewne po to, by upewnić się, że nic nie zobaczy.
Sophie czuła coraz większe podniecenie, ale
gdzieś w głębi jej samej czaił się też strach. W końcu nie znała chłopaka długo
w związku z tym nie wiedziała jakie pomysły kryją się pod tą czarną czupryną.
Usłyszała skrzyp otwieranych drzwi i o wiele
niższą temperaturę, która uderzyła w nią jak niewidzialna fala, a na jej ciele
od razu pojawiła się gęsia skórka a ciało przeszedł dreszcz.
-
Czyżby to na mój dotyk tak zareagowało twoje ciało? – zapytał Nick, a Sophie
mimo zamkniętych oczu mogła wyczuć, że uśmiecha się kpiąco.
-
Chciałbyś kolego – mruknęła.
Nick znowu się zaśmiał. Prowadził ją cały
czas w ciszy, od czasu do czasu ostrzegając przed podwyższeniem lub obniżeniem.
Poczuła przesuwające się kotary, a potem w jej powieki uderzyła jasność. Po
chodzeniu w ciemności lub przyćmionym świetle nawet one musiały przyzwyczaić
się do większego oświetlenia.
-
Możesz już otworzyć – usłyszała i tak też zrobiła. W środku aż cała chodziła,
tak bardzo chciała dowiedzieć się dokąd zabrał ją Nick. Podczas drogi miała już
pełno teorii: na lodowisko, do kina, teatru, opery, wystawy poświęconej
historii muzyki… Pomyślała o wszystkim, ale nie była w stanie domyślić się, że
Miles jest w stanie zabrać ją TAM.
Znajdowali się w środku O2 Arena, a
dokładniej w samym jej sercu, czyli na scenie. Sophie rozejrzała się, chłonąc
widok, pragnąc zapamiętać nawet najdrobniejsze szczegóły. Wpatrywała się w
siedzenia, przechodziła po scenie, dotykała sprzętu. Jej oczy nie mogły się
napatrzeć, mózg błagał o więcej i więcej. Narządy zmysłu chciały wybuchnąć od
takiej dawki emocji jak i informacji, ale ciągle błagały o więcej, jakby
chciały się przegrzać i zmusić Sophie do utraty przytomności. Do ucieczki od
miejsca, a równocześnie jak najdłuższego pozostania.
-
Jeju – szeptała w zachwycie z każdym kolejnym krokiem, każdym kolejnym
oddechem. Nozdrza zostały zaatakowane przez zapach – nowy a zarazem jakby
znajomy. Czuła pot, wyczuwalną euforię, zapach spełnionych marzeń, szczęścia,
oczywiście jeśli takie stany mają jakikolwiek zapach.
Nagle usłyszała krzyk, a spod sceny wybiegł
nagi od pasa w górę Nick, kręcąc bluzką nad głową i wyprawiając najróżniejsze
figury: raz tańczył jak baletnica, by po chwili udawać jelenia, czy ptaka.
Zaraz czy to był ptak? A może tyranozaur? Coś pomiędzy tymi dwoma.
Sophie zeskoczyła z podwyższenia i patrzyła
się na chłopaka, śmiejąc do rozpuku z jego wygłupów. W końcu nie wytrzymałą i
padła jak długa na ziemię, zwijając się w kulkę z powodu skurczów brzucha
wywołanych długotrwałym śmiechem.
-
Sophie!!!!!!!!! – Nick pojawił się nad nią i wyciągnął rękę. Użył tyle siły, by
ją podnieść, że dziewczyna aż wyleciała w górę. Kiedy stała już pewnie na obu
kończynach, Nick ciągle trzymał jej dłoń i wydawało się, że wcale nie zamierza
puścić. Przyciągnął ją do siebie i zaczął prowadzić jak w walcu. Trochę
kulawym, bo ona nie umiała tańczyć, a chłopak po prostu się wygłupiał. Nagle
pokręcił nią i spróbował wygiąć do tyłu jednak nie zdołał jej utrzymać i runęli
w dwoje na ziemię jak kłody. Spojrzeli na siebie i w tym samym czasie wybuchnęli
śmiechem.
Naprawdę cudownie się bawili. Jednak o
wiele śmieszniejsze było ujrzenie shake’ującego Nicka. Widok był lepszy niż
najśmieszniejsze sceny w najlepszych komediach. Wywijał tyłkiem i torsem jak
zawodowiec. Jeszcze w tych nisko opuszczonych spodniach, odsłaniających kości
biodrowe jak i pasek bokserek. Ta…
Sophie zaczęła wywijać na parkiecie, kręcąc
każdą częścią ciała. Wrzeszczała, śmiała. Nie zauważyła skradającego się Nicka,
więc po chwili na jej kark i plecy spłynęła tafla lodowatej wody. Zadrżała i
podskoczyła do góry, instynktownie się otrzepując. Chłopak nie pomógł jej, co
to to nie. Śmiał się tak bardzo, że prawie spadł ze sceny.
-
Tak chcesz się bawić kolego? – zapytała, wolnym krokiem zbliżając się do
przeciwnika. Szybko porwała najbliższą butelkę wypełnioną po brzegi lodowatą
wodą i zaczęła gonić chłopaka po całej sali.
Chyba można było uznać, że końcowo był
remis, gdyż obaj ociekali wodą. Nick śmiał się cały czas, przeskakując między
przeszkodami jak zając.
Wbiegł na scenę i zaczął wywijać tyłkiem,
ruszając ręką przez swoim kroczem.
-
No nie mogę – mruknęła, patrząc jak chłopak zaczyna parodiować Nicki Minaj z
„Anacondy”
-
Mam pomysł! – wykrzyknął i wybiegł za scenę, by po chwili wrócić taszcząc za
sobą mikrofon stacjonarny. Ustawił go na środku sceny po czym wyłowił z
kieszeni spodni telefon i przez chwilę pukał palcem w ekran. W następnej chwili
do uszu dziewczyny dotarły pierwsze tony „Talking body”. Myślała, że Nick
zacznie śpiewać, ale nie. On zaczął okręcać się dookoła statywu jakby był rurą
(sprzęt), a on striptizerem. Wyprężał się, kucał i wolno podjeżdżał do góry,
ocierając się o urządzenie. Sophie nie wiedziała, czy ma się śmiać z jego
wygłupów, czy płakać z tego, że takiego idiotę nazywała swoi kumplem.
-
Dobra dawaj mi to – oświadczyła, wspięła się na podest i wyrwała z rąk i nóg
chłopaka mikrofon. – Teraz ty będziesz mógł pośmiać się ze mnie. – Nick zdziwił
się, ale potulnie zszedł ze sceny i ustawił się tuż przy wejściu. Dziewczyna
wyszukała w telefonie melodię do pewnego utworu i zaczęła śpiewać, czy jak sama
uważała kaleczyć utwór:
“Release your curse
'Cause I know my worth
Those wounds you made
Are gone you ain't seen nothing yet
Your love wore thin
And I'd never win
You want the best
So sorry that's clearly not me
This is all I can be.
Am I still not good enough?
Am I still not worth that much?
I'm sorry for the way my life turned out
I'm sorry for the smile I'm wearing now
Guess I'm still not good enough.”*
'Cause I know my worth
Those wounds you made
Are gone you ain't seen nothing yet
Your love wore thin
And I'd never win
You want the best
So sorry that's clearly not me
This is all I can be.
Am I still not good enough?
Am I still not worth that much?
I'm sorry for the way my life turned out
I'm sorry for the smile I'm wearing now
Guess I'm still not good enough.”*
Z
każdą kolejną zwrotką, linijką, pojedynczym słowem czuła jak słowa, melodia,
rytm, puls wbija się niczym ostry nóż w jej duszę. Piosenka żyła, a ona razem z
nią. Instrumenty były jak wzburzony ocean, a ona malutką deseczką na najwyższej
fali. Nie miała wyjścia musiała kroczyć dalej, brnąć, przedzierać się, krzyczeć
z rozpaczy, niewiedzy, osamotnienia.
Zamknęła oczy, wyrzucając razem z kolejnymi
słowami cały ból, cały żal, całe cierpienie, które gnębiło ją jak trucizna,
klątwa od wewnątrz. Chciała pozbyć się tej czarnej plamy na duszy. Pragnęła ją
wybielić, wyzwolić samą siebie.
Jej ciało drżało, a palce automatycznie
układały się na niewidzialnych strunach, chciały poczuć sprężystość,
wyrazistość strun. Ból, które czasami czuły, gdy instrument wibrował tak mocno,
że jego siłę czuła aż w koniuszkach palców. Dłonie chciały poczuć aksamit
smyczka, umysł to uczucie wolności, gdy te dwa ciała stykały się ze sobą, tworząc
przepiękne, rozdzierające serce dźwięki.
Podczas śpiewania refrenu poczuła łzy
zbierające się w kącikach oczu, rozlewały się po rogówce, a Sophie jeszcze
mocniej zacisnęła powieki, nie chcąc by zostały wypuszczone na wolność.
Ta piosenka była tak piękna, tak bardzo
pasowała do duszy Sophie. Dziewczyna kochała a także nienawidziła tego utworu.
Jak melodia mogła sprawiać, że czuło się spokojnym, spełnionym, jakby znalazło
się przyjaciela, który czyta w twoich myślach i pomaga stawić czoła
przeszkodom, a równocześnie czuć jakby wyrzucano cię na środek basenu, mimo że
nie umiesz pływać? Być jak nieumiejące latać pisklątko w chmurach? Jak czarna
osoba w miejscu wełnionym po brzegi białymi? Skąd muzyka miała taką moc? Kto
dał jej takie prawo? Kto pozwolił jej być jedną wielką sprzecznością? Morzem
równocześnie spokojnym i wzburzonym? Kto?
Melodia powoli ucichła, a głos Sophie razem
z nią. Gdy nastał cisza, dziewczyna powoli otworzyła oczy, przyzwyczajając się
do światła. Jak zawsze po takim zatraceniu się w muzyce nie potrafiła dojść do
siebie. Przypomnieć sobie gdzie jest, co tu robi. Jej umysł jeszcze chwilę żył
muzyką, kochanymi dźwiękami. Musiał odłączyć się od swojej drugiej połówki, chociaż
może jednej trzeciej, jeśli liczyć jeszcze zatracanie w powieściach.
Dotknęła policzka i ze zniesmaczeniem stwierdziła,
że jest mokry. Przeklęte łzy jej nie posłuchały. Nigdy nie słuchały. Była taka
słaba.
Poszukała wzrokiem Nicka i znalazła go
stojącego w miejscu z szeroko otworzonymi oczami w niemym zachwycie? A może
przerażeniu? Jego usta były rozchylone, powieki tkwiły nieruchomo, nie
oczyszczały oczu. Sophie czuła się bardzo dziwnie. Obnażona, na widoku. Nie
podobało jej się to uczucie.
-
Ekm… - odkrząknęła – Nick?
To
było jak kluczyk przekręcony w zamku. Chłopak w jednej chwili otrząsnął się ze
stany zamrożenia, w którym się znajdował. Podbiegł do sceny, ściągnął z niej
Sophie i przycisnął do swojego nagiego torsu tak mocno jakby od tego zależało
jego (a może jej) życie. Wsunął głowę w jej szyję, jedną ręką głaskał włosy,
które zdążyły się wymknąć ze starannie ułożonej fryzury, a druga znajdowała się
na jej plecach, nie pozwalając Sophie na najmniejszy ruch.
-
To było piękne – wyszeptał. Odsunął się od niej na wyciagnięcie ręki i otarł z
policzków łzy.
-
Przestań. Nie umiem śpiewać.
-
Tak jak ja nie umiem zawiązać butów. Masz ogromny talent. Twój głos przebił się
przez wszystkie bariery. Było w nim tak dużo uczuć. To było jedno wielkie
kłębowisko emocji. – Ciekawe dlaczego
– pomyślała gorzko - Żyłaś tą melodią, a ja razem z tobą.
-
Nicholas nie kłam – wyszeptała zrezygnowana.
-
Naprawdę myślisz, że mógłbym tak kłamać?
W takiej sprawie? Wiesz, że nawet nagrałem twój występ? Chłopcy mogą
osądzić, czy umiesz śpiewać czy nie.
-
A wiesz, że ja nagrałam potajemnie twoje harce?
-
CO?!
-
Oj tak. – powiedziała cwaniacko, na dowód pokazując mu nagranie na telefonie.
-
Błagam nie pokazuj tego nikomu… Chociaż… Chłopcy i tak widzieli już gorsze
rzeczy.
-
Nie chcę wiedzieć.
-
Chcesz już wracać?
-
Tak.
***
Podczas drogi powrotnej Sophie ani na chwilę
nie przymknęła oczu, więc mogła zauważyć, że droga ze stadionu do jej domu trwała
ponad czterdzieści minut.
-
Dziękuję za cudowny czas – powiedziała, gdy zatrzymali się na podjeździe. – Pa
-
Pa – powiedział i odjechał w ciemną noc. Sophie obróciła się w stronę
mieszkania i zobaczyła światła zapalone w salonie. Zapowiada się długa noc…
Rano Sophie obudziła się kiedy słońce było
już całkiem wysoko nad widnokręgiem. Po zjedzeniu śniadania zadzwoniła do niej
Grace z prośbą o spędzenie razem czasu. Umówiły się o dwunastej tam gdzie
zawsze, czyli przed przejściem łączącym dwie główne ulice. Jak zwykle Sophie
musiała czekać na swoją przyjaciółkę. Spacer zaczęły od wstąpienia do najbliższego
sklepiku po coś do picia. Następnie skierowały się do ich ulubionego miejsca,
czyli malutkiego gaiku, znajdującego się na samym końcu zielonego parku.
-
Poprosze o szczegóły – oznajmiła nagle Grace, gdy tylko zasiadły na drewnianej ławeczce.
-
Ale jakie szczegóły?
-
Twojego wczorajszego spotkania z Nickiem.
-
Aaaa. Więc… - nie zdążyła dokończyć, ponieważ w tym samym momencie rozbrzmiał
jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz – O wilku mowa – powiedziała i nacisnęła
zieloną słuchawkę.
- Hej Nick co się…
- Sophie posłuchaj.
Możesz przyjechać do domu Nicka?
- Micheal o co
chodzi? Dlaczego sapiesz?
- Nie teraz.
Mogłabyś się tu zjawić?
- Ale że teraz?
- Ja najszybciej.
- Dobrze, ale…
- Dzięki – i rozłączył
się.
-
No i czego chciał twój Romeo?
-
Grace mogłabyś mnie zawieść na osiedle, na którym mieszkają? Wiesz, że ja nie
mam samochodu.
-
Ale co się stało?
-
Nie wiem, ale na pewno to ważne.
-
Dobrze.
Sophie szybko biegła pod dom przyjaciółki.
Grace ledwie za nią nadążała. Była zła na Soph, ponieważ nie wolno jej było
biegać, ale skoro to zrobiła to znaczyło, że jest źle. Po chwili jechały już z
prędkością prawie 100 km/h, a Underwood mówiła kiedy i gdzie skręcić.
Gdy tylko zajechały Sophie wybiegła z
pojazdu i wparowała do otwartego lokum Nicholasa Milesa. Wszyscy członkowie
This Moment oprócz wyżej wspomnianego siedzieli wokół małego stolika w salonie. Ich miny nie oznajmiały niczego
dobrego.
-
Co się stało? – zapytała – Gdzie Nick?
-
U siebie – odpowiedział Evan.
-
Dlaczego miałam przyjechać?
-
Jak chyba wiesz nasz przyjaciel, nie lubi czytać ani zastanawiać się nad tym co
wypisują o nim inni ludzie. Dlatego też nigdy nie czyta portali ani for o
naszym zespole. Jednak po zakończeniu tej trasy postanowił to zmienić i no cóż…
nie wyszło najlepiej.
-
Co to znaczy?
-
Sama sprawdź – powiedział Thomas.
-
Sophie pomóż mu dobrze? Postaraj się. Ja nie wiem jak mu pomóc. Jest dla mnie
jak młodszy brat. Nie chcą widzieć go w takim stanie – błagał Micheal.
-
Zrobię wszystko co w mojej mocy. – obiecała i skierowała się w stronę schodów.
Pokój Nicholasa znajdował się na samym końcu
korytarza. Sophie bardzo go lubiła. Był taki przytulny, ale dało się w nim czuć
wysoki poziom testosteronu. Ściany zasłaniały wysokie regały, zapełnione po
brzegi najróżniejszymi książkami. Przy przeciwległej stał kufer, w którym
znajdowało się pełno kartek pokrytych nutami, zeszyt do tworzenia tekstów,
ulubiony ołówek… Jednak najbardziej w oczy rzucało się łóżko. Był to wielki
mebel zasłany poduszkami, a nawet kocykiem, z którym spał chłopak – co wyjawił
dziewczynie w sekrecie. Zawsze pościel była równo zasłana, ale teraz wszystko
wywrócone było do góry nogami, a narodku tego nieładu siedział Nick z
podkulonymi nogami, wpatrując się w ekran telefonu, cały czas przesuwając po
nim palcem. Chyba usłyszał jej kroki, ponieważ uniósł głowę, a gdy ich oczu się
spotkały Sophie przeżyła szok, ponieważ…
* fragment piosenki Little Mix - "Good enough". Znalazłam tą piosenkę wczoraj i jest to pierwszy utwór tego zespołu, który posłuchałam. Sophie spiewała całą piosenkę, ale te emocje, które opisałam stały się jeszcze silniejsze podczas wykonywania tego fragmentu.
Jednak coś napisałam. Jej! Brawa dla mnie ;) Jest to chyba tak w ogóle najdłuszy rozdział jaki do tej pory napisałam. Wow.
Jak myślicie co się dzieje z Nickiem?
Przepraszam za błędy jeśli jakieś się pojawiły :(
Super rozdział. Czekam na next
OdpowiedzUsuńOd samego początku ta historia jest wspaniała. Podoba mi się to, że jest to opowiadanie o przyjaźni, która być może kiedyś przerodzi się w miłość, takich mało. Jesteś genialną pisarką! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńU made my day :*
UsuńDziękuję za tak miłe słowa. Rozdział postaram się napisać jak najszybciej, ale nie wiem, czy dzisiaj się pojawi. :(