środa, 20 kwietnia 2016

Rozdział XXIII

Oto taki prezent z okazji moich wczorajszych urodzin <3

Miłego czytania.



„ Ale teraz jesteście dwojgiem, rozdzieleni,
Ciało z jego ciała, ale serce z mojego serca;
Głęboko w jednym gorzki korzeń,
A słodki w drugim wiecznotrwały kwiat"
Algernon Charles Swinburne „Triumf czasu"

- No to teraz sobie poczekamy - westchnęła Sophie, siadając na jednym z niewygodnych siedzeń na hali odlotów.
- A wcale, że nie - odparł Micheal, siadając obok niej.
- Jak to? - zdziwiła się.
- A tak to.
- Micheal po prostu próbuje w zagadkowy sposób powiedzieć, że do Los Angeles będziemy lecieć prywatnym samolotem.
- Tego to ja się domyśliłam, ale myślałam, że mimo wszystko będziemy musieli trochę poczekać.
- Z tego czego się dowiedziałem nasz samolot będzie gotowy do odlotu za około dwadzieścia minut.
- Nie zamierzam, więc marnować czasu.
I co zrobiła? Wyciągnęła książkę.
- Naprawdę? - zapytał Thomas - Nawet teraz będziesz czytać?
- A co mam innego robić?
- Może z nami porozmawiać?
- Ach... Jak sobie chcesz - zamknęła z westchnieniem książkę i schowała ją do plecaka.
- Naprawdę pierwszy raz widzę dziewczynę, która tak dużo czyta.
- A gdzie szukałeś wcześniej? Wśród supermodelek? - odparła sarkastycznie.
- Em... No niestety tak.
- No to nie dziw się, że tam moli książkowych nie znalazłeś.
- Nie dziwię. Przecież Lily też nie przepada za czytaniem.
- Tom - Nick trzepnął go ostrzegawczo w ramię.
- Przepraszam stary - powiedział Thomas. Sophie patrzyła na nich badawczym wzrokiem. Nick czuł jak trybiki w jej głowie pracują zawzięcie, analizując ich zachowanie, by zrozumieć czego jej nie mówią. Czasami nie mógł uwierzyć w to, że jest taka inteligentna. Ale to była właśnie jedna z cech, która sprawiała, że był tak nią zafascynowany, mimo że tylko ze znanych sobie i chłopaków powodów nie mógł się tymi uczuciami względem niej afiszować.
Cieszę, która zapadła przerwał komunikat.
- Samolot lecący z Londynu do Los Angeles czeka na pasie startowym i jest gotowy do odlotu. Pasażerów prosimy do ustawienia się do kontroli.
Wszyscy wstali i jak jeden mąż ruszyli we wskazane miejsce. Co dziwne nikt nie sprawdzał, czy mają bilety, tylko od razu poprowadzili ich do busika, zawożącego przed właściwy samolot.
Po kilku minutach wchodzili już po metalowych schodach prowadzących na pokład. Na ich szczycie Sophie przystanęła i obejrzała się za siebie. To wszystko było takie nierzeczywiste. Własnie wsiadała do samolotu, który miał ją przenieść do Los Angeles, a potem miała znaleźć się na AMA's. Szczerze mówiąc, wolałaby teraz siedzieć w domu z ciepłą herbata w kubku i ulubioną książką w dłoni. Ech... może była po prostu dziwna?
- Sophie? Idziesz? - Jim wyjrzał zza wejścia.
- Tak, pewnie - odpowiedziała, jednak niepewnie.
- Nie martw się - szepnął, ściskając jej ramię.
- Ta...
Dopiero teraz zobaczyła jak wygląda wnętrze prywatnego samolotu. Fotele obite były kremową skórą, a pośrodku siedzenia były ustawione dookoła stołu. Wszystko wyglądało tak elegancko i... no cóż... Po prostu drogo. Inaczej nie dało się tego nazwać.
- Wow - szepnęła w oszołomieniu.
- Nigdy nie sądziłem, że znajdę się w takim miejscu - stwierdził równie zszokowany Jim.
- Poczekaj aż zobaczysz czerwony dywan. To dopiero coś. Jak pierwszy raz go zobaczyłem to myślałem, że zemdleję - powiedział Thomas, podchodząc do nich.
- To przygotujcie się, bo może ja wtedy to zrobię - ostrzegła Sophia.
- Będziemy jak książęta na białych rumakach - oświadczył Micheal.
- Książęta są nudni.
- Jesteś na serio wyjątkowa. Nick wcale nie przesadzał, gdy tak cię nazywał - stwierdził Tom.
- Nie jestem niezwykła. Po prostu szukacie w złych miejscach.
- Każdy człowiek jest wyjątkowy na swój sposób - stwierdziła Grace.
- To dlaczego niektórzy nazywani są pospolitymi, hm? - zapytała Sophie.
Zapadła nieprzyjemna cisza.
- No to nas tym zagięłaś - Evan się zaśmiał.
- Proszę zapiąć pasy - odezwał się głos z kokpitu. Wszyscy zasiedli na miejscach, które sami sobie wybrali i wykonali polecenie.
Sophie obróciła głowę w prawo i zapatrzyła się w krajobraz, który zaczął się powoli przesuwać, gdy samolot ustawiał się w odpowiedniej pozycji na pasie startowym.
Nagle silniki samolotu zaczęły bardzo szybko i głośno pracować, a sama maszyna w sekundę przyśpieszyła.
Dziewczyna uwielbiała to uczucie, gdy jej pęcherz wbijał się w fotel, a oddech wiązł w gardle. Czuła się wtedy taka wolna, a równocześnie bezwładna. Nie umiała określić tego uczucia. Było po prostu niesamowite. A ta ziemia, która gwałtownie oddala się od ciebie... Czuła się wtedy jak ptak, który nie potrzebuje skrzydeł by latać.
Zobaczyła, że ani Grace, ani Jim nie wyglądają na tak zachwyconych widokami i uczuciami. No tak... Oni lubili tylko delikatne przyziemne ekscesy. Underwood była w tej kwestii ich całkowitym przeciwieństwem.
- Można odpiąć pasy - oznajmił głos, gdy wysokość została wyrównana. Dziewczyna wyciągnęła lekturę, założyła słuchawki na uszy i odcięła się od otaczającego ją świata. Delikatna melodia uciszała denerwujące dźwięki, a słowa odwracały wzrok od niemiłych obrazów.
Czytała.... Czytała... Aż tu nagle poczuła palec na policzku. Odwróciła się gwałtownie i zobaczyła, że na fotelu obok siedzi Nick i patrzy na nią badawczym wzrokiem. Ściągnęła słuchawki i popatrzyła na niego pytająco.
- Płakałaś - oznajmił.
- Słucham?
- Podczas czytania książki. Płakałaś.
- I co cię to obchodzi? - warknęła.
- Nic - odpowiedział posępnie, wstał i usiadł koło Micheala.
- Co się dzieje? - zapytała Grace, siadając koło przyjaciółki.
- Nic.
- Jak to nic? Przecież widzę.
- Denerwuje mnie tylko wasze zachowanie. Na siłę chcecie, żeby między mną, a Nickiem było dobrze. Nie będzie i nigdy nie było, nie rozumiesz? Po co ma mieć grubą, głupią koleżankę, skoro ma dziewczynę supermodelkę. Jestem bezwartościowa.
- To nieprawda.
- Prawda. Spójrzmy prawdzie w oczy. Nigdy nic nie osiągnę, nie spełnię marzeń. Skoro nie umiem schudnąć dziesięć kilogramów to na co mam liczyć?
- Sophie. Spójrz na mnie. Jesteś niezwykła. Tylko ty potrafisz napisz wiesz, który sprawi, że się popłaczę. Ty zawsze wierzysz we wszystkich. Nigdy nie mówisz jak bardzo jesteś na mnie zła. Ale niestety spotkało cię też wiele zła, a ty za długo tłumisz w sobie ten ból. Dlatego nie jesteś pewna siebie. Dlatego uważasz, że jesteś nikim.
- Nie...
- Dlatego uważasz, że kłamię. Posłuchaj. Musisz się komuś wyżalić. Opowiedzieć wszystko co cię spotkało. Od początku do końca. Wtedy będzie lepiej. Zrobi ci się lżej.
- Niby komu mam o tym powiedzieć?
- Rodzinie?
- Lepiej nie. Będą źli, że im tego nie powiedziałam i i tak z moim "problemem" nic nie zrobią.
- Może lepiej będzie lepiej, jeśli ani mi, ani Jimowi tego nie opowiesz. Bądź co bądź co bądź chodziliśmy wtedy wszyscy razem do szkoły, a my nic nie zrobiliśmy, by ci pomóc.
- Byliśmy dziećmi. Nie mogliście wiedzieć jak to się wszystko potoczy.
- Ale nie byliśmy ślepi. Zostawiliśmy cię sama jak palec, gdy najbardziej nas potrzebowałaś.
- Teraz nadrabiacie swoją obecność aż z nawiązką.
- Przestań! Zrobiliśmy coś złego! To nie jest błaha sprawa.
- To tylko ja. Jedna osoba. Nie przejmuj się tym tak.
- Ach Sophie... Właśnie to jest problem. Musisz zacząć rozumieć, że jesteś taka jak my wszyscy. Wcale nie gorsza. Niczym się od nas nie różnisz - zamilkła - A może opowiesz o tym wszystkim Nickowi?
- Pojebało cię do reszty?! Mam opowiadać o swoich największych traumach komuś, kogo to nie interesuje?! Nie interesuje cię w ogóle moje dobro, tylko własne przeświadczenie, ze skoro uważasz, że ja i on do siebie pasujemy, to na sto procent będziemy razem! Myślisz tylko o udowodnieniu, że miałaś racje, a nie moje dobro! Mam was wszystkich dosyć. Traktujecie mnie raz jak maskotkę, albo jak porcelanę, by zaraz zamienić mnie w kukiełkę, którą chcielibyście kierować na wszystkie strony. Tylko, że niestety ta kukiełka nie ma sznurków. A z moimi problemami poradzę sobie sama - po tych słowach wstała i przeszła do przenośnej garderoby.
***
- Co się stało Sophie? - zapytała Natalie, podchodząc do Grace. Ta podniosła głowę, którą trzymała na dłoniach i spojrzała na towarzyszy brązowymi oczami, teraz wypełnionymi łzami.
- Powiedziałam jej coś co wcale nie chciałam by zabrzmiało źle, ale kiedy odpowiedziała, zrozumiałam, ze dla niej była to najgorsza rzecz jaką mogłam jej zaproponować.
- Co takiego? - zapytał Nick, zerkając na miejsce, do którego weszła Underwood.
- Nie mogę powiedzieć, ale muszę cię ostrzec Nicholasie. Przez swoje zachowanie straciłeś większość lub całe zaufanie, którym darzyła cię moja przyjaciółka.
- Masz przechlapane chłopie - odezwał się Jim - Sophie nie ufa łatwo, ale jak zaufa to całkowicie, jednak gdy straci wiarę w ciebie bardzo ciężko jest ją przywrócić. Ja i Grace wiemy to z własnego doświadczenia.
- Jak to z własnego? - zdziwił się Miles. - Co zrobiliście? Kiedy?
- Parę lat temu, jednak chyba do końca życia ten czyn będzie zbierał swoje żniwo. Głównie na losach Sophie.
***
Reszta podróży minęła Sophie spokojnie. Pół godziny po niemiłej wymianie zdań z Grace wróciła na swoje miejsce, ale nie kontynuowała czytania. Przejrzała filmy, które były dostępne i zaczęła oglądać. Wybierała jak najdłuższe i najciekawsze filmy, by czas jej się tak nie dłużył. W końcu jednak zmożona lotem i małą ilością snu, wyłączyła wszystkie sprzęty zwinęła się w kłębek na fotelu, oparła głowę o zagłówek i zasnęła.
Z miłego snu bez żadnych obrazów i barw wybudziło ją delikatne pukanie w ramię. Otworzyła oczy i zobaczyła, że nad nią stoi uśmiechnięta Natalie.
- Samolot szykuje się do lądowania. Zapięłam ci już pasy, ale za niedługo będziemy wysiadać - oznajmiła i zajęła swoje miejsce. Sophie odpowiedziała jej uśmiechem.
Spojrzała na nowy krajobraz, który rozpościerał się z okien samolotu. Widziała małe budyneczki i słońce oświetlające całe miasto. To było takie dziwne. Patrzeć na świat z tej perspektywy. Wszystko było takie zwyczajne, a równocześnie każdy gest był niezwykły.
W samolocie zaczęło delikatnie drżeć, gdy maszyna zaczęła opadać, kierując się na pas startowy. Zawsze zastanawiała się jak to jest, ze piloci z takiej odległości wiedzą jak ustawić tego kolosa, by wylądował w odpowiednim miejscu. To było niesamowite.
Po chwili podwozie uderzyło o twardy grunt, a Sophie poczuła się tak jakby ktoś nagle wrzucił jej do brzucha wszystkie wnętrzności, których przez ostatnie godziny w sobie nie miała.
Teraz wystarczyło poczekać na zatrzymanie maszyny i nagle znajdziesz się w całkowicie nowym miejscu...
***
- To są naprawdę nasze pokoje? - zapytał Jim, stojąc na progu i wpatrując się w pomieszczenie przed nim.
- Tak - odpowiedział Tom.
- Przecież każdy z nich wygląda jak apartament.
- Może dlatego, ze to są apartamenty? - zasugerował Micheal.
- Oj tam.
Reszta zaśmiała się i weszła do swoich pokoi. Jednak mieli tylko taki zamiar, ponieważ nagle Natalie się odezwała.
- Chłopcy, o której rozpoczyna się gala?
- O dziewiętnastej.
- Hm... A której macie tam być?
- Około szesnastej.
- Teraz jest jedenasta, wiec mamy tylko niecałe pięć godzin na przygotowanie się. Sophie myj szybko włosy. Zaraz będziemy cie szykować.
- Już? Przecież jeszcze mamy sporo czasu.
- Niestety dzisiaj trzy dziewczyny muszą się przygotować. Chcesz być pierwsza, czy ostatnia?
- Niech ci będzie. Już biegnę.
I rzeczywiście tak zrobiła.
***
- Tylko proszę cię. Nie chcę wyglądać jak pusta tapeciara.
- Nie martw się. Takiej krzywdy ci nie zrobię. Chce tylko uwidocznić twoje piękno.
- Jakie piękno? Chyba brzydotę.
- Proszę cie przestań wmawiać sobie kłamstwa. Jesteś naprawdę śliczna.
- Jak sobie chcesz.
- Ostrzegam, że zobaczysz jak wyglądasz dopiero, gdy Hailee zrobi ci fryzurę.
- Słucham?! No nie... - jęknęła.
- Nie marudź.
Sophie cały czas czuła jak Natalie pokrywa jej twarz czymś mokrym i lekko klejącym, sypkim i drażniącym nozdrza, zimnym i mokrym... Najróżniejszymi rzeczami, po których miała wyglądać jak prawdziwa gwiazda.
- Nie otwieraj oczu - ostrzegła Nat - Hailee teraz twoja kolej.
Sophie poczuła zimne dłonie na włosach.
- Przepraszam, ale mam zawsze zimne ręce - usłyszała damski głos.
- Nie szkodzi. Znam to.
- Uff... Widzę, że twoje włosy już wyschły. To dobrze. Łatwiej będzie mi pracować... Zawsze tak szybko są suche?
- Albo szybko, albo Natalie tak długo mnie malowała, ze jednak długo.
Zaśmiały się.
- Wyglądasz pięknie. Naprawdę. A z moją fryzurą będziesz wręcz zabójcza.
- Skoro tak mówisz. Ufam ci. Pamiętaj moje włosy to skarb.
- Zapamiętam sobie.
Underwood czuła jak jej włosy są czesane, zakręcane na prostownicy, delikatnie natapirowane i związywane w kucyka wysoko na głowie.
Po czasie, który mógł trwać zarówno pół godziny jak i cala wieczność, Hailee się odezwała.
- Możesz otworzyć oczy.
- Nareszcie - westchnęła.
Rozchyliła powieki i stanęła oko w oko ze swoim odbiciem w lustrze. Ciągle była ubrana w swoją zwiewna sukienkę, ale nie o nią teraz chodziło. Sophie aż nie mogła uwierzyć, ze może tak wyglądać. Natalie rzeczywiście się postarała. Makijaż nie zasłaniał i przytłaczał jej rysów twarzy, a jedynie je podkreślał.
Podkład i puder podkreślały jej kości policzkowe i trójkątny kształt twarzy. Pomalowane na białe złoto oczy, a dodatkowo biała kredka w kącikach i czarny eyeliner na górnej powiece sprawiały, ze jej oczy wydawały się wręcz gigantyczne, a zieleń tęczówek tajemnicza i błyszcząca. Jak ciemna trawa o zmierzchu.
Przeniosła wzrok na swoją głowę. Włosy związane były w wysokiego kucyka, rozlewając się falami na jej ramiona. Zapięciem były same włosy i delikatna turkusowa różyczka, pasująca do sukienki, którą miała założyć na wieczór.
- I jak ci się podoba? - zapytała Natalie, patrząc na nią. Hailee zaczęła w tym czasie sprzątać swoje narzędzie pracy.
- Wow... Nie mogę uwierzyć, ze mogę tak wyglądać.
- A nie mówiłam? Jesteś piękna.
- Tylko dzięki makijażowi.
- A idź sobie. Leć założyć sukienkę i buty. Chcę cię zobaczyć.
***
- No i gdzie te dziewczyny? - zastanawiał się Evan, stojąc razem z reszta chłopaków w swoim pokoju.
- Powiedziałeś im, ze jak będą gotowe to maja do nas przyjść? - upewnił się Jim.
- Oczywiście, ze tak. Powtórzyłem to nawet dwukrotnie.
- No cóż. Musimy czekać.
- A to niby na kogo? - zapytała Mia. Chłopcy obrócili się w stronę głosy i poczuli jakby właśnie znaleźli się w niebie. Ich przyjaciółki wyglądały tak pięknie. Nie dało się aż tego opisać. Niby przygotowywały ich te same osoby, ale stroje każdej z nich ukazywały w pewien sposób ich charaktery.
- Co tak patrzycie?
- Zamknijcie buzie, bo wam jeszcze muszy wlecą - Sophie parsknęła.
- To byłby mój najmniejszy problem - oznajmił zafascynowany Evan i patrząc na Mię zaczął próbować poluzować sobie spodnie.
- To tak na wszelki wypadek - oznajmił. - Wolę być przygotowany.
Wszyscy zaśmiali się głośno na jego słowa i skierowali się do wyjścia z hotelu.
***
- Dzień dobry - oznajmił mężczyzna, stojący przy wejściu na teren dzierżawiony przez organizatorów dzisiejszego rozdania nagród. - Zaraz pokażę państwu wasze miejsca i kolejność występów. Zapraszam.
Wprowadził ich do czegoś co wyglądało na małe miasteczko. Dookoła stało pełno małych, białych budyneczków, a dookolno nich biegło pełno zwojów czarnych kabli. Przy ścianie największej z atrap biegł długi, szeroki czerwony dywan.
- Właśnie w tym miejscu będą ustawienie fotoreporterzy. Najpierw macie wejść wszyscy razem. Następnie jeśli chcecie możecie stanąć do zdjęcia razem z towarzyszami. Następnie przechodzicie po dywanie aż do końca i powoli wchodzicie po schodach do sali. Chodźcie. Pokażę wam dalszą część.
Wprowadził ich do olbrzymiej budowli, która była zajęta przez miejsca siedzące i scenę.
- Wasze miejsca są w sektorze dla zespołów, a na samym środku. Innymi słowy w szóstym rzędzie licząc od sceny. Po rozpoczęciu gali najpierw odbędą się występy. Jako pierwsi wystąpią solowi piosenkarze, następnie solistki, a na koniec zespoły. Jesteście jedenaści, czyli pierwsi w kategorii zespół. Jak wiecie macie zaprezentować dwie piosenki, a potem zająć swoje miejsca. Po występach rozpocznie się część bardziej elegancka, w której to zostaną rozdane nagrody. Po wręczeniu kierujecie się powrotem na czerwony dywan. Jeśli cos wygracie macie stanąć przed fleszami jako drudzy, zaraz po osobie, która wygra nagrodę w kategorii najlepsza solistka. Jeśli nic nie wygracie, będziecie mieli swój czas dopiero jako dziesiąci. Następnie macie udać się do swoich pokoi hotelowych. Będziecie mili cztery godziny czasu wolnego, na przebranie się, czy odpoczynek. After party ma zacząć o czwartej nad ranem, jeśli gala się nie przedłuży. To wszystko. Życzę miłego wieczoru - po tych słowach odszedł.
- Hm... - mruknął Micheal. - To... Co teraz robimy?
- Brzmisz jak Shrek w trzeciej części, gdy cały dzien. Opiekowali się swoimi dziećmi, a na wieczór zapytał co teraz będą robić i poszli spać - stwierdziła Sophie.
- Chcesz iść spać? - zdziwił się.
- nie, to była tylko taka analogia - odpowiedziała mu Grace.
- A-a... - mruknął ze zrozumieniem.
- Może chodźmy przećwiczyć sobie wszystko, co? - zaproponował Nick. Ochoczo pokiwali głowami.
***
- Boje się - szepnęła Sophie, idąc tą sama drogę, po której szli trzy godziny wcześniej, ale teraz była zapełniona setkami ludzi.
- Dasz sobie radę - szepnęła Grace.
- Mam nadzieję. O nie! Teraz kolej chłopaków do robienia zdjęć.
- I co z tego?
- To, ze może zawołają nas byśmy z nimi zapolowali.
- Będzie to na pewno ciekawe doświadczenie.
- Jak to możliwe, ze jesteś taka spokojna?
- Po prostu nie biorę tego do siebie. Tak to jest jak ma się takich znajomych.
- Micheal bardzo cie zmienił.
- Słucham?
- Kiedyś taka nie byłaś. Nie chciałabyś tam wejść, tak samo jak Jim. A teraz to wy najbardziej chcecie się tam znaleźć.
- A ty pozostałaś tym kim byłaś. Ciągle boisz się ukazywać siebie na pierwszym planie.
- No cóż... Taka po prostu jestem.
- Dziewczyny, chłopcy do nas machają - szepnął Jim.
- Co to znaczy?
- Chyba mamy tam do nich podejść.
- O nie... - jęknęła Underwood. - Wiecie, co? Może ja tutaj zostanę i powspieram was z tego miejsca?
- Nie ma mowy - obruszyła się Grace - A do tego paparazzi już nas zobaczyli. Teraz nie ma odwrotu.
Sophie zwiesiła smutno głowę i ruszyła razem z przyjaciółmi w centrum zainteresowania. Odłączyła się od przyjaciół, ponieważ Micheal i Evan przyciągnęli swoje dziewczyny do swoich boków, a Jim stanął pomiędzy nimi. Nick spojrzał na Sophie i objął ja w talii, przyciskając do siebie. Wszyscy razem ustawili się do zdjęć. Underwood uśmiechnęła się swoim najbardziej naturalnym uśmiechem, mimo ze była wściekła. Zastanawiała się, ilu z jej przyjaciół także zostało fałszerzami sowjego szczęścia.
Każdy z reporterów cos krzyczał. Prosili, by ustawić się tak lub tak, Az jej żeby zaczęły rezonować. Na szczęście zapaliła się lampka, która oznaczała, ze ich czas się skończył i teraz inne osoby maja zostać zamęczone.
Gdy tylko przestali być obiektem zainteresowania, odskoczyła od Nicka i zaczęła szybciej iść. Nie zauważyła jego zbolałego spojrzenia i żalu, kiedy patrzył jak odchodzi. Jedno uczucie ich łączyło. Niezrozumiane dla nich przyspieszenie ich własnych serc i zsynchronizowanie ich rytmu, gdy stali objęci przy ścianie. Teraz zastanawiali się tylko nad tym co to mogło oznaczać, próbując wmówić sobie, ze to co było najbardziej prawdopodobne było najmniej prawdopodobne.
***
- Zaczyna się - szepnęła Mia. Miała rację. Światła znowu zgasły. Mieli już za sobą kilka występów i w większości zapierała dech w piersiach, ale oni czekali na występ jedynego w swoim rodzaju zespołu This Moment, który właśnie wyszedł na scenę. Ustawili się koło siebie. Każdy z nich miał w rękach gitary akustyczne. Zaczęli grać wolno, spokojnie. Akordy układały się w jedno. Nagle Nick odłożył gitarę na ziemię i podszedł do fortepianu, który dopiero co wyłonił się z cienia. Zasiadł na stołku i ułożył dłonie nad klawiaturą. W momencie, w którym zagrał pierwszą nutę, zaśpiewał jeden wyraz.
Sophie nie mogła się na niego napatrzeć. Był taki piękny, a jego głos był tak wyjątkowy. Robiło jej się słabo na samą myśl o nim. Nie była to już fascynacja, która posiadają wszystkie fanki. To było cos znacznie głębszego.
- On jest taki cudowny - powiedziała ze łzami w oczach. I w tym momencie Nick spojrzał prosto na nią, śpiewając: „I know that you think that I'm bad but it's only illusion. I'm here for you and I'll always be. You're perfect in all your imperfection. I don't know if I deserve you or not but please give me a chance and save me and I want to save you. Let me help you."
- To chyba ich nowa piosenka. Nie słyszałam jej wcześniej - wyszeptała Grace, jednak Sophie nie zwracała na nią uwagi. Mogła patrzeć tylko na Nicka. Chłopak patrzył na nią tak jakby... Jakby to co śpiewał było prawdziwe. A ona... A ona patrzyła na niego ze łzami w oczach i w końcu chyba to co czuła zaczęło układać się w określenie. Błahe, ale równocześnie niezwykłe. Sophie Underwood zakochała się prawdziwą miłością w Nicholasie Milesie. W chłopaku, który był idolem. W chłopaku, który był niezwykle utalentowany i potrafił to wykorzystać w dobrym celu. W chłopaku z którym nigdy nie mogłaby być.
***
Reszta gali i ponowne blaski fleszy, które na szczęście mogła obserwować z ciemnej limuzyny minęły jej tak jakby była w amoku. Niewiele z tego pamiętała. Wiedziała jednak, że chłopcy wygrali wszystkie nagrody, do których byli nominowani. Czyli: Ulubiony Zespół, Singiel Roku, Artysta Roku i Ulubiony Album. Właśnie przez ilość zdobytych nagród przez prawie godzinę stali w blasku fleszy i robili najdziwniejsze pozy, by pokazać jak bardzo są szczęśliwi.
Sophie była z nich bardzo dumna, ale równocześnie marzyła tylko o tym by położyć się na łóżko i iść spać. Jednak jej przyjaciele mieli inne plany. Chcieli zrobić sobie wieczór karaoke i niestety była zmuszona wziąć w tej zabawie udział.
Bała się tego, ponieważ Grace zauważyła płacz Sophie podczas występu chłopaków i teraz zamierzała wykorzystać pewnie jakoś jej słabość.
- Kiedy ci chłopcy wrócą? - zapytała zniecierpliwiona.
- Pewnie jeszcze ich tam trochę przetrzymają, a co? - zapytała Grace.
- Em... Potrzeby fizjologiczne mnie wzywają.
- To pójdź do toalety w środku. Nie pojedziemy przecież bez ciebie.
- Dobrze, ale nie wykręćcie mi żadnego głupiego żartu, ok.?
- Nie ma sprawy.
- Słowo harcerza - Jim zasalutował.
- Nie jesteś harcerzem Jim.
- Zawsze można pomarzyć - odburknął.
Sophie uśmiechnęła się z politowaniem i popędziła do łazienki. Nie zorientowała się nawet jak wygląda to pomieszczenie, ponieważ wbiegła do pierwszej wolnej kabiny.
Kiedy już się uspokoiła, zorientowała się, że łazienka jest pusta. Było to dosyć dziwne zwarzywszy na to, że to właśnie w damskich ubikacjach zawsze był największy tłok. Wyszła z kabiny i rozejrzała się dookoła. Było cicho i spokojnie. Cos jej w tym nie pasowało.
Nagle rozległ się trzask i do pomieszczenia weszła Lily.
- No proszę, proszę. Kogo my tu mamy - zaśmiała się dumnie.
- Chyba mnie znasz - odburknęła.
- Czyżby ktoś był w złym humorze? - sztucznie się zmartwiła.
- Byłam szczęśliwa, ale potem pojawiłaś się ty.
- Oj... Taka moja rola. Posłuchaj. Nie przyszłam tutaj na ploteczki, ale po to by cię ostrzec.
- Niby przed kim?
- Przede mną. Możesz sobie myśleć, że musisz być ważna dla Nicka, ale to nieprawda. On najzwyczajniej w świecie zlitował się nad biedna duszyczką. Dobrze wiemy, ze ma dobre serce. Jesteś nikim i zawsze tak będzie. To jest nasz świat, a tamten jest twój. Nigdy nie staniesz się jego częścią, nawet jeśli zmienisz się całkowicie zewnętrznie. W środku będziesz ciągle nic nie wartościowym śmieciem, którego powinno wyrzucić się do kosza - prychnęła. - A ta twoja blizna - wskazała na znamię po operacji - Nikogo nie naciągniesz dzięki niej na litość. Wszyscy cię przez nią zaczną wyśmiewać, więc lepiej się nią tak nie afiszuj kaleko. Zapamiętaj sobie. Takie tłuste zawszone skunksy jak ty nie mają prawa bytu. Jeśli chcesz resztę życia spędzić w spokoju, to lepiej zostaw ten zespół i idź w cholerę. Wszystko psujesz. Sobie i im. Chyba nie chcesz znaleźć się na pierwszych stronach gazet oskarżana o włażenie do łóżka Milesowi, hm? Bo to się bardzo często zdarza. Nic nie powiesz? Za bardzo naruszyłam twojego ego?
- Posłuchaj paniusiu! Może i jesteś supermodelką, ale mam gdzie sto co sobie o mnie myślisz! Może i mam trochę za dużo tłuszczu, ale przynajmniej skóra nie wisi mi na kościach. Nie mam ochoty się z Toba kłócić. Ale poradzę cos tobie. Nikt nie jest lepszy od innych. Każdy jest wyjątkowy i najlepszy w tym co robi. I chyba właśnie odkryłam co jest twoja specjalnością. Niszczenie innych, by samemu poczuć się lepiej. Próbujesz zniszczyć wszystkich, bo wtedy będziesz mogła czuć kontrolę. Tylko, że wiesz co? To ci nigdy nie wyjdzie - wyszeptała ostatnie zdanie. Lily tupnęła obcasem i wyszła z łazienki, trzaskając drzwiami.
Sophie stała chwile w milczeniu, a następnie zsunęła się po kafelkach, by skulic się przy ścianie. Schowała twarz w fałdy sukni, a po jej twarzy zaczęły płynąć słone łzy. Może i wydawała się pewna siebie i nieprzejmująca się tym co powiedziała Lily, ale to wcale nie była prawda. Bardzo zabolało ją to co powiedziała.
W jednej chwili jej umysł zalały wspomnienia, które próbowała od siebie odeprzeć przez siedem lat. Widziała tylko urywki, ale każdy z nich był jak ostrze, wbijane proste w serce. Im więcej tym bardziej bolało.
Zamknięcie w łazience, oskarżanie o rzeczy, których nie zrobiła, ośmieszanie na oczach wszystkich, wpychanie do różnych pomieszczeń, przepychanie ja jak szmacianą lalkę, szydzenie z jej choroby, blizny, niszczenie przedmiotów do niej należących, wmawianie innym jaka jest zła, utrata kolegów, jej „przyjaciele", którzy biernie patrzyli na to co się dzieje.
Ten koszmar znowu powrócił, a ona czuła się jakby tonęła i nie miała czego złapać.
Szybko otarła łzy i wybiegła z pomieszczenia. Miała ochotę ukryć się, zniknąć, przestać istnieć.
- Co się stało? - zapytała Grace, gdy weszła do samochodu.
- Nic, dlaczego pytasz?
- Twój makijaż jest cały rozmazany. Czy ty czasem nie.
- Oblałam twarz zimną wodą, ponieważ było mi strasznie gorąco i dopiero po chwili zorientowałam się, że przez to zniszczyłam makijaż.
- Tak to jest jak się nie jest do niego przyzwyczajonym - Mia się uśmiechnęła.
- Skoro wszyscy już są to jedźmy.
***
- Sophie, gdzie biegniesz? - zapytał Tom, gdy wszyscy przebrali się w wygodne ubrania.
- Chciałam się chwilę przespać.
- O nie. Nie ma mowy. Zapomniałaś, że zaczynamy karaoke?
- Och tak. Przepraszam.
- Nic się nie stało. Chodź ze mną.
Sophie tak naprawdę nie zapomniała o grze, tylko po prostu chciała jej uniknąć. Niestety z Thomasem jej wymówki by nie przeszły.
- Patrzcie kogo przyprowadziłem - oznajmił wchodząc do salonu w pokoju Nicka. Reszta przyjaciół siedziała na olbrzymiej kanapie. Przed telewizorem stały dwa stojaki z mikrofonami.
- To może Sophie zacznie - zaproponował Jim.
- Świetny pomysł, ale żebyś nie czuła się onieśmielona wybierzemy ci partnera. Skoro jesteś najstarsza z waszej trójki, to może dobierzemy do ciebie najmłodszego członka zespołu, hm? Nicholas chodź na „scenę".
„Świetnie. Teraz w ogóle nie będę zdenerwowana" - pomyślała.
- Dzisiejszym tematem są filmy naszej młodości, wiec na początek zaczniemy od czegoś bardzo znanego - puścił melodię.
- Czy to jest „Breaking free" z High School Musical? - zapytała zdziwiona.
- Dokładnie. Macie tutaj teksty z napisami, kiedy śpiewa Troy, a kiedy Gabriella.
- Mogę być twoim Troyem,a ty moja Gabriellą? - zapytał Nick.
- A już bądź cicho - warknęła zdenerwowana.
Złapał ją za rękę i zaczęli śpiewać.
Troy:
We're soarin', flyin'
There's not a star in heaven
That we can't reach

Gabriella:
If we're trying
So we're breaking free

Troy:
You know the world can see us
In a way that's different than who we are

Gabriella:
Creating space between us
'Til we're separate hearts

Both:
But your faith it gives me strength
Strength to believe

Chorus #1
Troy:
We're breakin' free
Gabriella:
We're soarin'
Troy:
Flyin'
Both:
There's not a star in heaven
That we can't reach
Troy:
If we're trying
Both:
Yeah, we're breaking free
Troy:
Oh, we're breakin' free
Gabriella:
Ohhhh
Troy:
Can you feel it building
Like a wave the ocean just can't control
Gabriella:
Connected by a feeling
Ohhh, in our very souls
Both:
Rising 'til it lifts us up
So every one can see

Chorus #2
Troy: We're breakin' free
Gabriella: We're soarin'
Troy: Flyin'
Both:
There's not a star in heaven
That we can't reach
Troy:
If we're trying
Yeah we're breaking free
Gabriella:
Ohhhh runnin'
Troy:
Climbin'
To get to that place
Both:
To be all that we can be
Troy:
Now's the time
Both:
So we're breaking free
Troy:
We're breaking free
Gabriella:
Ohhh , yeah

Troy:
More than hope
More than faith
Gabriella:
This is true
This is fate
And together

Both:
We see it comin'
Troy:
More than you
More than me

Gabriella:
Not a want, but a need
Both:
Both of us breakin' free

Chorus #3
Gabriella: Soarin'
Troy: Flyin'
Both:
There's not a star in heaven
That we can't reach
If we're trying
Troy: Yeah we're breaking free
Gabriella:
Breaking free
Were runnin'
Troy:
Ohhhh, climbin'
Both:
To get to the place
To be all that we can be
Now's the time
Troy: Now's the time
Gabriella: So we're breaking free
Troy: Ohhh, we're breaking free
Gabriella: Ohhhh

Both:
You know the world can see us
In a way that's different than who we are
Zakończyli, patrząc sobie głęboko w oczy. Dziwnym trafem ten tekst do niej przemawiał, a zwłaszcza zakończenie. Teraz inaczej go rozumiała, niż jak była młodsza.
Nagle Nick pochylił się i pocałował ją w policzek. Dziewczyna odskoczyła minimalnie i spojrzała na niego zdziwiona.
- Ehm... Wiecie, co? Bardzo boli mnie głowa, chyba pójdę się położyć - oznajmiła i pobiegła do pokoju, nie czekając na odpowiedź.
***
Sen jednak nie nadchodził. Mogła myśleć tylko o wspólnym śpiewie i pocałunku w policzek. Chyba naprawdę się w nim zakochała. W końcu nie wytrzymała i podeszła do barku.
Dziewczyna nigdy nie piła, za wyjątkiem jednego kieliszka szampana w Nowy Rok, więc już po kilku kieliszkach wina poczuła jak jej mózg zaczyna pracować na wolnych obrotach. Miała nadzieję, że dzięki alkoholowi przestanie myśleć o swoich uczuciach i w pewnym sensie miała racje. Teraz myślała tylko o tym jak bardzo chciałaby tego chłopaka pocałować i robić... inne rzeczy. Czuła gorąco rozprzestrzeniające się po całym ciele.
W końcu jej lekko otumaniony mózg stwierdził, że trzeba coś z tym zrobić i rozkazał nogom skierować się do pokoju Nicka.
Pomieszczenie należące do niego znajdowało się naprzeciwko jej, więc nie musiała daleko iść. Zapukała do drzwi.
- Sophie? Co ty tutaj robisz? - zapytał, gdy tylko ja zobaczył. Miał na sobie tylko jeansy nisko opuszczone na biodrach, co sprawiło, ze w jej ustach zrobiło się sucho, a w podbrzuszu cos mocno ścisnęło.
- Mogę wejść? - zapytała niepewnie.
- Oczywiście. Coś się stało? - zapytał, gdy usiadła na dywanie przy nieużywanym kominku. Chłopak usiadł obok niej.
- Nic... znaczy... Coś sobie uświadomiłam.
Spojrzał na nią pytająco.
- Może lepiej będzie, gdy to pokażę.
I szybko nachyliła się do niego i musnęła jego usta swoimi.
- Właśnie to - szepnęła przy jego twarzy. Odsunęła się, a kiedy Nick ciągle nic nie mówił, wstała i skierowała się w stronę wyjścia.
- Ja może lepiej już pójdę.
Nagle została przyciśnięta do ściany. Nick przesunął rozpalonymi wargami po jej szyi i wyszeptał:
- Nie możesz mnie pocałować, a potem tak po prostu wyjść. Teraz tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
Przycisnął swoje zgłodniale usta do jej warg, rozpalając w niej ogień. Jego usta były tak słodkie i jedwabiste, gdy dotykał nimi jej usta. Jęknęła, gdy otoczył ja ramionami jak w klatce, a może dlatego, ze poczuła cos twardego na udzie? Ich serca biły szybko, tym samym rytmem, nie nadążały z pompowaniem krwi, za bardzo się burzyły, chciały wyskoczyć, uciec, samemu zacząć biec, skakać, polować.
Nick sunął dłońmi po jej ciele obleczonym w cienką bluzkę i dresowe spodnie. Sophie dotykała mięsni ramion, barków, piersi. Czuła gorącą skórę pod opuszkami. Przynajmniej nie musiała pozbywać się jego górnej części garderoby. Jego ciało było jak tajemnica, którą chciała poznać, niebezpieczeństwo którego chciała posmakować. Dziewczyna zaczęła sunąć dłońmi po całym jego ciele. Wplątała palce w jego włosy, ciągnąc mocno, ugryzła go w dolną wargę, odetchnęła prosto w jego usta, a powietrze które uciekło z jego gardła poczuła aż w koniuszkach palców.
Nick odchylił jej głowę do tyłu i zaczął składać pocałunki na jej szyi, chuchał w nią, szeptał jej imię w taki sposób, że Sophie nie czuła już nic oprócz jednego: pożądania. Pożądania tak ogromnego, że nie miała pojęcia jak mieściło się w jednym ciele.
Powietrze było aż naelektryzowane od iskier, które przeskakiwały między ich rozgrzanymi ciałami. Nick złapał ją w talii, a potem przesunął dłonie nieznośnie wolno do piersi, masował je, próbował poczuć przez bluzkę i stanik, wyczuć ich fakturę. Sophie jęczała, a szybkim oddechem pieściła jego obojczyki.
- Nick... ach... - szeptała rozkosznie. Zaczęła się wolno poruszać, wyginać swoje ciało. Sunęła dłońmi po jego udach, biodrach, piersiach, ramionach, zbliżała swoje ciało do jego, a potem minimalnie odsuwała. Wyczuwała co się w nim dzieje, zwłaszcza w jednej partii ciała. Nagle przesunęła dłonią... tam. Odsunęła się gwałtownie i spojrzała w jego oczy. Zobaczyła w nich przepaść, czyste pragnienie, pożądanie... miłość. Wszechogarniającą miłość. Delikatnie przesunął językiem po jej wargach. Sunął ustami po jej szczęce.
Sophie ugryzła jego ramię, gdy poczuła to wszystko, tą kumulację uczuć. W odpowiedzi Nicholas warknął i objął jej uda. Dziewczyna podskoczyła i oplotła je wokół jego bioder, wijąc się na jego kroczu. Dłonie wbiła w jego ramiona, a on skierował się do swojego łóżka. Po drodze zrzucił swoje buty, a gdy dotarł ułożył ją na poduszkach, a sam zawisł nad nią, mając twarz na poziomie jej brzucha. Chłopak przesunął dłońmi po jej nodze i rozwiązał jej buty, by szybko je zdjąć.
Nagle jej dłoń znalazła się na pasie gołej skóry tuz nad spodniami. Po chwili podniosła się powoli i zaczęła sunąć wskazującym palcem po sprzączce od paska. Powoli zaczęła go rozpinać, a gdy już to zrobiła wyrzuciła go. Nick nawet nie spojrzał gdzie wylądował. Przysunął się do niej, a ona oplotła swoje nogi wokół jego bioder i pociągnęła go w dół.
Oparł łokcie po obu stronach jej głowy, prawdopodobnie nie chcąc, by przyjęła na siebie cały jego ciężar. Patrzyli na siebie oddychając ciężko, rozpalonym wzrokiem. Oboje wiedzieli do czego to wszystko zmierza, ale chcieli tego, pragnęli w jakiś instynktowny sposób, wewnętrzny. Spoglądali na siebie wygłodniałym spojrzeniem, ale żadne z nich nie potrafiło zrobić kolejnego ruchu.
- Pocałuj mnie - poprosiła błagalnym, łamiącym się głosem. Obniżył się powoli, nieznośnie wolno, aby mogli poczuć jeszcze większą przyjemność z tego magicznego spotkania. I tak było. To zetknięcie było tak wyjątkowe, tak... wyzwalające, że aż oboje zamruczeli z przyjemności. Mruczący Nicholas... Był to dźwięk tak seksowny, że dziewczyna musiała mocno przesunąć palcami po jego plecach, by się uspokoić. Spojrzał na jej szyję. Przesunął swoje wargi z jej ust na policzek, szczękę, brodę, a potem zaczął sunąć nimi po jej szyi, zataczając na niej wolne kółka językiem, doprowadzając ją do szaleństwa. Drżała w jego ramionach, odchylając głowę, żeby dać mu większy dostęp.
Sophie wpatrywała się w jego nagą klatkę piersiową rozszerzonymi z pragnienia oczami. Sunęła po niej dłońmi, opuszkami palców dotykała jego mięśni, wskazującym palcem przejechała po piersiach, a potem po brzuchu. Zadrżał gdy zatrzymała się na guziku spodni.
Powoli przesunął dłońmi po jej plecach, ustami cały czas tworząc dróżkę na szyi. Zaczął powoli podwijać jej bluzkę, a w tym samym czasie jego wargi zsunęły się na obojczyki. Gdy materiał był na wysokości jej szyi, przesunął drżące ręce na jej ramiona i zaczął powoli zsuwać z nich materiał, całując każde powoli odkrywane miejsce, każdy, jeszcze nie pieszczony skrawek skóry: ramiona, brzuch, nadgarstki.
Po chwili ubranie leżało zmięte przy łóżku, a Sophie była ubrana w sam stanik i spodnie. Jego palce natrafiły na haftki, a sam drżał, gdy jego dłonie natrafiały na gołą skórę. Przyciągnął ją jeszcze bliżej i zaczął składać pocałunki na odkrytych ramionach powoli rozpinając stanik. Dziewczyna trzymała się kurczowo jego ramion, oddychając ciężko, wyginając się w łuk, by ułatwić mu sprawę. Po chwili była już w samych spodniach - tak jak on.
Sophie zaczęła się podnosić, a on, zdziwiony, razem z nią. Usiadł, a ona na jego kolanach, obejmując go nimi w pasie, przyciągając jeszcze bliżej. Chłopak zaczął sunąć dłońmi po jej całym ciele obleczonym tylko w cienki materiał. Przesunął je niżej aż dotarł do guzika spodni, rozpiął go i zsunął z ud, by przejechać dłońmi po jej nogach. Czuła buzujące ciepło, ogień, którego źródło rozprzestrzeniało się po całym organizmie. Czuła się tak jakby czytała książkę, a każda nowa strona przynosiła ze sobą jeszcze więcej niespodzianek i związanych z tym emocji. Dziewczyna wiła się na nim, doprowadzała jego i swoje ciało na skraj. Całowała tatuaże, przygryzała skórę. Oplatała się wokół niego jak winorośl, błagała, jęczała, zapraszała każdym dotykiem po więcej i więcej. A on najwyraźniej nie mógł się powstrzymać, by nie brać.
Po chwili jej ręce spoczęły na guziku od jego spodni, a potem wolno go odpięły, łapiąc za szlufki. Zobaczywszy to warknął, objął ją strasznie mocno w pasie i rzucił na łóżko, kładąc się na niej. Gwałtownie przywarł ustami do jej szyi, znacząc ją czerwonymi śladami, a ona jęczała z rozkoszy, wysapując jego imię. Wplątała palce w jego włosy, kiedy schodził pocałunkami coraz niżej aż dotarł do kolan, na których zatrzymały się spodnie. Popatrzył jej głęboko w oczy i przesunął się niżej dotykając opuchniętymi wargami kolan. Opuszczał spodni coraz bardziej, obcałowując każdy skrawek nowej powierzchni. Drgnęła, gdy zatrzymał materiał na wysokości jej kostek, a potem kiwnęła bez słowa głową, dając mu pozwolenie na dalszą eksplorację. Gdy spodni już nie było, spojrzał z góry na niczym już nie zasłonięte ciało i bezwładnie przesunął językiem po wargach, widząc ją całą. Dziewczyna ciężko oddychała, podobnie zresztą jak on. Pochylił się powoli i złączył ich usta w słodkim, przepełnionym namiętnością pocałunku. Zaczął zsuwać powoli wargi z jej ust, przechodząc na obojczyki, a potem jeszcze niżej na odsłonięte piersi.
Syknęła, gdy dotknął ich ustami, ale rozluźniła się, gdy zaczął masować je dłońmi. Ruszała się niespokojnie z zamkniętymi oczami podczas tych ruchów. Widziała stróżkę potu płynącą po szyi, miedzy mięśniami piersiowymi, aż zatrzymała się na pępku. W pokoju było strasznie gorąco, co jeszcze bardziej zaostrzało skurcze w jej brzuchu.
Przesunął wolno palcem po jej łydce i udzie, docierając nim do kości biodrowych, a Sophie w efekcie tych ruchów westchnęła i rozszerzyła minimalnie nogi.
Nagle złapała go za ramiona i przewróciła na plecy, tak że teraz ona leżała, a właściwie siedziała na nim. Złapała jego spodnie i zaczęła powoli je zsuwać aż między nimi była już tylko skóra. Jeździła dłońmi po jego barkach, bokach, udach, patrząc z szeroko otwartymi oczami na jego całkowicie nagie ciało. Przejechała palcem wskazującym po jego podbrzuszu delikatnie zadrapując go paznokciem. Woda płynęła strużkami po jej ciele, po gęsiej skórce. Nick przycisnął swoje usta do jej szyi, a potem zaczął sunąć nimi pomiędzy jej piersiami aż dotarł do pępka i zrobił kółko wokół niego. Dziewczyna ruszała miarowo biodrami, ocierając się nimi o jego krocze, jakby błagając o spełnienie.
- Chcesz tego? - zapytał ochrypłym głosem, prawie nierozpoznawalnym.
- Tak. A ty?
- Będę przeklęty na wieki, ale za to oddałbym wszystko.
- Nick...
- Dw i'n dy garu di am byth. Kocham cię. Na zawsze.
Jęknęła głośno, gdy przesunął dłonią... tam, a potem nagle podniósł się, ona opadła na poduszki. Zaczął ją całować najpierw leniwie, a kiedy ich ciała stopiły się w jedno ich pocałunki stały się chaotyczne, przepełnione pasją, erotyczne. Sophie jeździła paznokciami po jego plecach, mocno wbijając je w skórę. Jej biodra poruszały się szybko, próbowały go dogonić, poczuć go jeszcze bardziej. Nick złapał się mocno poręczy łóżka, podgryzając płatek jej ucha, a równocześnie dłońmi pieścił jej piersi i talię.
To uczucie jedności było takie obezwładniające, uzależniające. Byli jednością, całością. Byli jak planeta i satelita oddalone od siebie o tysiące mil, a nagle wbrew wszystkim prawom połączyły się w jedno. Stały się całością, pełnią. Niczego nie brakowało, a szczęście rozpychało od środka.
Objęła udami jego biodra, przyciągając jeszcze bliżej swojego rozpalonego, łaknącego rozkoszy ciała. Odchyliła głowę do tyłu wymawiając z każdą minutą coraz głośniej jego imię.
Zatraciła się w pocałunkach, w tej rozmowie bez słów, którą wymieniali. Przywierała do niego coraz mocniej, a on dotykał całego jej ciała drżącymi dłońmi. Ponaglała go, niemym błaganiem ust i dłoni.
A kiedy wszystko wybuchło i rozprysło się na miliardy kawałeczków, zadrżeli razem i przytulili się jeszcze bardziej, jeśli w ogóle tak się dało. Powtarzali swoje imiona, patrząc głęboko w oczy. Sophie w końcu je zamknęła, czując obezwładniające uczucie szczęścia, a wtedy nagle poczuła jakiś blask, błysk który rozświetlił pokój miliardem odcieni, dając ukojenie i spokój...
***
- Soph - usłyszała przy uchu natarczywy głos. - Soph, ty śnisz. Obudź się. Obudź się.
Czyjeś dłonie potrząsnęły ją za ramiona. Otworzyła oczy i zobaczyła, że znajduje się w swojej sypiali. Pościel wokół niej była skotłowana.
- To był sen? - wyszeptała. - Był taki dziwny i... niespodziewany... Nick.
Nadal miał na sobie jeansy i koszulkę, teraz jednak mocno wygniecione jakby zasnął w ubraniu.
- Co ci się śniło?
- Ehm... - poczuła rumieniec na policzkach.
- Nie masz się czego wstydzić.
- śniło mi się, że się upiłam, poszłam do twojego pokoju i my... no...
- Pocałowaliśmy się?
- Ni tylko.
- Wow. Wiesz może czym był spowodowany?
- Co?
- Sny mają swoją przyczynę w naszych głowach. Mogą to być myśli, skrywane pragnienia.
- Myślę, że to była reakcja organizmu na moją rozmowę z Lily.
- Rozmawiałaś z Lily? Była na AMA's? Co tam robiła?
- Nie udawaj, że nie wiesz. Wiem, że wiesz, że jest modelką.
- Wiem - westchnął. - Co ci powiedziała?
- Że mam się od ciebie odczepić, ponieważ taki bezwartościowy śmieć jak ja nigdy niczego nie osiągnie - poczuła jak łzy napływają jej do oczy.
- Hej - Nick ją objął. - Zachowała się okropnie. Ale pamiętaj. Nie wierz w ani jedno jej słowo. Jest po prostu zazdrosna.
- Ale ona ma rację. Każde jej słowo to prawda.
- Sophie nie wygaduj głupot. Jestem tutaj, żeby ci pomóc, tylko musisz mi na to pozwolić.
- Pozwalam od sierpnia, i co?! Zaufałam ci, a ty mnie ranisz! Rozumiem, że życie gwiazdy jest ciężkie i nie wymagam od ciebie specjalnego traktowania mnie, ale pamiętaj, że ja odbieram niektóre rzeczy w całkowicie inny sposób niż reszta.
- Tak jak podczas rozmowy z Grace? O co poszło?
- Nie twój interes! Myślisz, że ci powiem?! Niedoczekanie! Jednej rzeczy się dzisiaj nauczyłam. To jest twój świat, a mój czeka na mnie w domu. To się nigdy nie zmieni. Zawsze coś sprawi, że nie będziemy mogli być prawdziwymi przyjaciółmi. Nie wiem, czy o tym wiesz i to wykorzystujesz, by mi to jeszcze bardziej pokazać, czy po prostu to głupie zbiegi okoliczności, ale pamiętaj, że przez siedemnaście lat dawałam sobie świetnie radę i twoja obecność nic tutaj nie zmieni.
Nagle zadzwonił telefon Nicka.
- Budzik - wyjaśnił. - Czas szykować się na After party. Ja już może pójdę - i właśnie to zrobił.
Sophie patrzyła na swoje splecione ręce.
- Mamy się dzisiaj dobrze bawić? Oj mnie nie trzeba dwa razy o to prosić - oznajmiła z tajemniczym uśmieszkiem, podchodząc do szafy.


Nie zabijecie, prawda? :)

piątek, 1 kwietnia 2016

Rozdział XXII

Najlepszym przygotowaniem się do jutra jest robienie dzisiaj wszystkiego, co w twojej mocy.”
H. Jackson Brown Jr

   „Dlaczego jest tak jasno?”- pomyślała Sophie, jeszcze na wpół śpiąc. Wcisnęła twarz w poduszkę. Dziwnie twardą poduszkę. Delikatnie rozchyliła powieki i zobaczyła, że leży na czymś ruchomym o kolorze skóry. Prawie wyskoczyła z łóżka, gdy w końcu jej umysł zaczął łączyć fakty.
    Sophie nie spała po swojej stronie łóżka. Ona nawet nie znajdowała się na łóżku. W każdym razie nie całym ciałem.  Jej dłonie i twarz opierały się o nagą klatkę piersiową Nicka. Ich stopy były splątane ze sobą pod kołdrą. Chłopak owinął swoją jedną rękę dookoła jej talii jakby chciał uchronić ją przed całym światem lub mieć ją tylko dla siebie. Drugą wplótł między jej włosy.
    Czuła się bardzo niezręcznie. Nawet gorzej. Było coś bardzo intymnego i w pewien sposób nieodpowiedniego w tym jak się przytulali. Miedzy ich ciałami nie było nawet milimetra wolnej przestrzeni.
    Poczuła, że chłopak porusza się we śnie. Przycisnął twarz do jej szyi, a dłonie wsunął pod jej koszulkę, by spocząć na jej biodrach.
     Leżała bez ruchu. Z jednej strony chciała jak najszybciej wyskoczyć z łóżka, ponieważ:
po pierwsze: tak wielka bliskość sprawiała, że czuła się nieswojo,
a po drugie: nie podobało jej się to, że Nick trzyma dłonie na jej pokrytych ogromną ilością tłuszczu biodrach.
     Z drugiej natomiast marzyła, by ta chwila trwała wiecznie, ponieważ czuła się w tym momencie jakby… Wyjątkowa? Szczęśliwa? Potrzebna? Prawdziwie lubiana? Sama nie wiedziała.  
    Mimo swoich myśli, sięgnęła do tyłu, by wziąć do ręki telefon i sprawdzić, która godzina. Niestety w tym samym czasie Nick przewrócił się na brzuch tym samym sprawiając, że leżała pod nim. Westchnęła ze zdziwienia, gdy pocałował ją przez sen w obojczyk.
    Nagle jego oczy się otworzyły. Patrzył na jej twarz przez chwilę, a jego spojrzenie robiło się coraz mniej zamglone. Po kilku sekundach szybko przekręcił się i wylądował na swojej stronie łóżka. Przesunął dłonią po swoich włosach, jakby w tym geście szukał ukojenia.
- Eh… Dzień dobry  - wyszeptał.
- Dzień dobry – odpowiedziała.
Przez chwilę leżeli w krępującej ciszy i patrzyli w sufit.
- To ja może pójdę się przebrać – stwierdziła i wstała, by podejść do szafy i wybrać sobie jakieś ubrania. Po chwili ruszyła do łazienki z bluzką i spodniami w rękach.
- Sophie?! – zawołał ją Nick.
- Tak? – weszła do swojego pokoju i popatrzyła na chłopaka. Siedział na skraju łóżka i patrzył na swoje stopy. Zobaczyła jak mięśnie ramion się napinają.
- Mam pytanie. – wstał i złapał jej dłonie w swoje.
- Brzmisz tak jakbyś zamierzał się oświadczyć – parsknęła.
- A chciałabyś?
- Weź nie żartuj. Co się stało?
- Czy zechciałabyś pójść ze mną na American Music Awards?
- Słucham?! Żartujesz sobie ze mnie?
- Pytam absolutnie poważnie.
- Chyba nie myślisz logicznie. Dlaczego nie zabierzesz Lily?
- Ponieważ chcę tam iść z tobą.
- Ale ci się zebrało. A jeśli ja nie chcę z tobą iść?
- Dlaczego?
- Zapomniałeś, że świat plotkarski próbuje uwikłać mnie w tajemniczy związek z tobą? Dodatkowo ja tam nie pasuję i dobrze o tym wiesz. Nie jestem piosenkarką.
- Zaproszeni to nie tylko osoby z branży muzycznej. Będą tam tez aktorzy, modelki…
- I koło nich taka gruba, nie wartościowa kupa łajna? Chyba sobie podaruję.
- Możesz pójść z własnej woli albo pod przymusem – uśmiechnął się półgębkiem.
- Grozisz ze mnie porwiesz?
- Jeśli tak widzisz, to owszem.
Dopiero po chwili zorientowała się, że nieświadomie odegrali fragment sceny z jednej z ich ulubionych książek pt. „Miasto kości”. Spojrzała na chłopaka. Uśmiechał się szeroko, a w oczach błyszczały iskierki wesołości. Stwierdziła, że chyba to zaplanował, a ona dała się złapać w jego sidła.
- Zrobiłeś to specjalnie! – wykrzyknęła, celując w niego wskazującym palcem, próbując być zła, ale mimo wszystko czuła jak robi się coraz bardziej wesoła.
- Ja? – zapytał, dając zdziwionego. – Jakżebym śmiał.
- Czekaj, a może ci uwierzę – powiedziała i walnęła go poduszką w ramię.
- Tak się chcesz bawić? – zapytał i rzucił w nią kolejną.
Nie wiedząc kiedy, ani jak Nick obejmował ją w pasie (jej stopy nie dotykały ziemi) i kręcił się dookoła razem z nią.
- Nick! Puść mnie! – krzyczała pomiędzy napadami śmiechu.
- Ani mi się śni! – odkrzyknął. Śmiali się coraz mocniej, nie zważając na skurcze brzucha.
- Chyba ktoś się pogodził – stwierdziła mama Sophie. Chłopak szybko postawił przyjaciółkę na podłodze i odwrócili się w stronę, z której pochodził dźwięk. W otwartych drzwiach stała pani Underwood a w jej wyciągniętej dłoni wisiał kluczyk.
- Wasz areszt minął – oznajmiła.
- Dzień dobry pani Underwood – przywitał się grzecznie chłopak.
- Witaj Nicholasie. Może zejdziecie do kuchni, by coś zjeść? Musicie być głodni.
- Myślę, że to bardzo dobry pomysł. Znajdziemy się w idealnym miejscu, aby omówić nasze wspólne plany. – powiedział.
- Jakie plany? – zapytała mama z uśmiechem. – Popieram wasze plany.
- Zaproponowałem, by Sophie pojawiła się razem ze mną i chłopakami na American Music Awards, ale chyba jest zbyt nieśmiała.
- Ach! Nie mam nic przeciwko temu. To świetny pomysł. Spędzicie ze sobą więcej czasu. Kiedy odbędzie się ceremonia?
- Już jutro.
- Dacie radę ze wszystkim? A tak w ogólne to gdzie będziecie jechać?
- Do Los Angeles.
- Ameryka… Zawsze chciałam odwiedzić Stany Zjednoczone.
- Mamo, nie przeszkadza ci, że pojadę z samymi chłopakami na drugi koniec świata?
- Grace też będzie – oznajmił.
- Słucham?! I mi o tym nie powiedziała.
- Micheal napisał mi kilka minut temu, ze się zgodziła.
- Widzisz skarbie?
- A co ze szkołą? Przez strefy czasowe przylecę dopiero w poniedziałek. I to późno.
- Dzień, czy dwa cię nie zbawią. Jesteś zdolna dziewczyną. Nick to bardzo miłe z twojej strony, że pomyślałeś o Sophie.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Moa siostra pomoże ci wybrać sukienkę i pomaluje, a stylistka fryzur zespołu ułoży ci włosy tak by się nie zniszczyły przez kilka godzin.
- To bardzo kochane, że sprawisz, że wszyscy zaopiekują się moją córeczką.
Sophie objęła go w talii i wbiła pięść w jego bok.
- Tak, naprawdę kochane – powiedziała.
Mama uśmiechnęła się tak jakby patrzyła w przyszłość i wyobrażała sobie ich na własnym ślubie i otoczonych przez swoje dzieci. Było to lekko niepokojące.
- To może ja przygotuję wam śniadanie, a wy za ten czas sobie porozmawiacie – zaproponowała kobieta i wyszła z pokoju.
   Kiedy tylko zamknęły się za nią drzwi, Sophie oderwała się od chłopaka i uderzyła go w twardą pierś.
- Ty dupku. Podstępem sprawiłeś bym nie miała wyjścia i musiała z tobą jechać!
- Przyznaj, że to był genialny pomysł – otworzył drzwi i stanął na korytarzu. – A teraz już chodź, bo zabraknie dla ciebie jedzenia.
Dziewczyna fuknęła ze złości.
-Nienawidzę cię.
- Jak tam uważasz – zaczął iść po korytarzu. Gdy zorientował się, że dziewczyna nie idzie za nim, wrócił do jej pokoju.
- Idziesz? – zapytał, widząc, iż Sophie ciągle znajduje się w tej samej pozycji: ręce skrzyżowane na piersi i wzrok utkwiony w podłodze jakby chciała w niej zrobić dziurę.
- Tak – westchnęła i ruszyła za nim do kuchni.

***

Reszta zespołu siedziała razem z Grace, Mią i Jimem w kawiarni należącej do wujka dziewczyny Micheala. Mężczyzna był bardzo miły i pozwolił im przedyskutować plany dotyczące wylotu do Ameryki na wręczenie nagród.
   Było to chyba najlepsze miejsce do przeprowadzenia takiej rozmowy: zero fanów, wpatrujących się w ich ruchy ludzi, obserwujących ich zachowania paparazzi. Zamiast tego był spokój, cicha muzyka sącząca się z radia, stojącego na blacie i prywatność.
- A jeśli narobię ci wstydu? – zapytała Grace.
- Skarbie nie narobisz – zapewnił ją Micheal i pocałował w czubek głowy.
- Jak to możliwe, z jesteś tego taki pewien?
- Po prostu jestem.
- Och nie słodźcie już sobie tak – jęknął Thomas.
- Będziemy robić co nam się żywnie podoba – odparował Micheal.
- Normalnie jakbym widział was – powiedział Tom do Evana i Mii, którzy przytulali się do siebie i całowali w policzki. – A myślałem, że chociaż wy będziecie po mojej stronie. Ten świat schodzi na psy.
- Pamiętaj, że ja cię wspieram  - pocieszył go Jim.
- Razem zawojujemy cały świat! – wykrzyknął piosenkarz.
- A gdzie Nick? – zapytał Evan.
- Ma areszt pokojowy – wyjaśniła Grace, spojrzała na Jima i wybuchnęli śmiechem.
- Hę? – cztery pary oczu spojrzały na nich ze zdziwieniem.
- By załagodzić konflikt pomiędzy Sophie a Nickiem razem z rodzicami Sophie ustaliliśmy, że minioną noc spędzą razem w zamkniętym pokoju, a rano znów będą wolni.
- Może zostanę wujkiem – szepnął Thomas.
- Raczej to mniej niż niemożliwe – stwierdził Micheal.
- W takich małych przestrzeniach dużo rzeczy może się wydarzyć – Tom poruszył znacząco brwiami.
- Muszę kupić sukienkę!  -wykrzyknęła Grace, tym samym całkowicie zmieniając temat.
- Pójdę z tobą na zakupy i pomogę ci wybrać – zaoferowała pomoc Mia. - Byłam już kilka razy z chłopakami na galach i wiem czego się wymaga.
- Dziękuję ci.
- Przynajmniej my możemy ubrać garnitury. Większość wygląda tak samo. – westchnął z ulgą Evan.
- A myślałam, że pójdziecie z nami, by nam doradzić – westchnęła Mia.
- Mogłabyś ubrać nawet worek ziemniaków, a i tak wyglądałabyś pięknie.
- Nie słodź tak, bo dostaniesz cukrzycy.
- Mia, o której idziemy? – zapytała Grace.
- Za chwilkę. Muszę tylko… Co się stało Micheal?
Chłopak patrzył nieruchomo w stoisko z gazetami. Jego oczy się rozszerzyły, a pierś szybko unosiła się i opadała.
- Micheal? – Grace położyła mu dłoń na ramieniu. Chłopak zatrzepotał rzęsami jakby obudził się z transu.
- Przepraszam dziewczęta, ale muszę załatwić coś z chłopakami – złapał towarzyszy za ręce, chwycił gazetę i wybiegł na ulicę, ciągnąc za sobą przyjaciół. Grace, Mia i Jim patrzyli na cały incydent z wielkim zdziwieniem.

***

   Co najczęściej robią dziewczyny w wielkich i drogich centrach handlowych oprócz oczywiście buszowania po sklepach? Rzecz jasna spędzają czas w kawiarniach, by odpocząć od ciągłego chodzenia (przynajmniej tak narratorowi się zdaje). Dwie pozornie zwykłe nastolatki siedziały przy jedny z takich oto właśnie pomieszczeń sącząc: czarnowłosa latte z cynamonem, a brązowowłosa: gorącą czekoladę.
- Bardzo ci dziękuję – powiedziała Sophie.
- Za co? – zapytała zdziwiona Natalie.
- Za to, że ze mną poszłaś.
- Nie ma sprawy. Kocham zakupy.
- A ja nie.
- Słucham?! Jak dziewczyna może nie lubić zakupów?
- Przyjemność sprawia mi tylko buszowanie w różnego rodzajów sklepach z książkami. To jedyne co lubię.
- To dość niespodziewane.
- Tak… Do tego nie podobam się sobie w prawie wszystkich ubraniach, które przymierzam.
- Chyba nie może być aż tak źle?
- Moja mama dostaje prawie załamania nerwowego zawsze jak próbuje mnie namówić, że w czymś ładnie wyglądam.
- Jeszcze się przekonamy. Pewnie wyolbrzymiasz sprawę, żeby mnie nastraszyć.
- Skoro jesteś tego taka pewna, to pewnie masz rację – powiedziała ironicznie Sophie.
- Zaraz się o tym przekonamy – wstała i pociągnęła Underwood do najbliższego sklepu. I to wcale nie „sieciówki”.

***

- Nicholas! – krzyknął Micheal, głośno przy tym sapiąc.
- Co się stało? – zapytał Nick, schodząc po schodach.
- Zobacz co znalazłem…!
- Co ty właściwie robisz? – przerwał mu Thomas. Miles był ubrany tylko w błękitną koszulę, czarne, długie skarpety i tego samego koloru bokserki.
- Przymierzam garnitury.
- Co robisz? – teraz zabrał głos Evan.
- Chcę jutro wyglądać jak najlepiej, więc sprawdzam, który najbardziej mi pasuje.
- Ale się zmieniłeś. Tylko ciekawe dlaczego…
- O czym ty mówisz Tom? – zdziwił się gospodarz.
- A o tym, że do niedawna nie przejmowałeś się w co się ubierzesz, ponieważ wiedziałeś, jak zresztą my wszyscy, że obojętnie co na siebie założysz, fanki i dziennikarki będą miały mokro w bieliźnie, gdy tylko cię zobaczą.
- Sądzę, że na rozdaniu pojawi się ktoś na kim Nick chce zrobić dobre wrażenie – powiedział z tajemniczym uśmiechem Evan.
- Jeśli mowa o Lily to ukręcę ci łeb, ale jeśli o Sophie to wycałuję w oba policzki – oznajmił Micheal.
- Ach… Zabieram Sophie na galę.  Ale to nie oznacza, że chcę zrobić na niej dobre wrażenie – dodał pośpiesznie Miles.
- A właśnie! Jak tam a… Że jak?! – krzyknął Tom. – Serio się zgodziła? Po tym wszystkim co jej zrobiłeś?
- To była raczej wymuszona zgoda.
Nagle Evan podszedł i walnął Nicka w twarz. Na szczęście otwartą dłonią.
W pomieszczeniu rozległ się głośny plask.
- Za co to było?! – wykrzyknął zdziwiony poszkodowany, łapiąc się za zranioną i czerwoną część twarzy.
- Jesteś idiotą?! To tak jakbyś wsadził antylopę do paszczy wygłodniałego lwa i liczył na to, że ten po prostu wypuści ją na wolność.
- Nie przesadzaj. Na pewno będzie się czuła nieswojo, ale będziemy tam my, żeby jej pomóc.
- Lily też tam będzie.
- Co? A skąd niby ma się tam wziąć?  To zwykła dziewczyna…
- Która tak się składa, jest najbardziej sławną szwedzką modelką, która przyjechała w ostatnich miesiącach do Wielkiej Brytanii, by wystąpić w jednym z teledysków pewnego popowego piosenkarza i zacząć występować na wybiegach w strojach najlepszych projektantów.
- Skąd to wszystko wiesz? – zapytał zaniepokojony Nick.
- A stąd, że pewna gazeta w końcu ujawniła tożsamość twojej „dziewczyny”. Do niedawna była tajemniczą blondynką, ale wasze ostatnie wspólne zdjęcie było zrobione z niedalekiej odległości, z profilu oraz w bardzo dobrej jakości, więc nareszcie można było ustalić jej tożsamość. I oto ona.
- Dlaczego mi nie powiedziała?
- Uważam, że prawdopodobnie chciała stać się bardziej popularna dzięki tobie. Wybić się.
- Cholera. Chciałem, by Sophie była bezpieczna, więc zakolegowałem się z Lily, a teraz dowiaduję się, że byłem tylko jej narzędziem w dążeniu do sławy.
- Każdy z nas popełnia błędy Nick. Nie bądź dla siebie aż tak surowy – pocieszył go Micheal.
- Tylko pamiętaj. Na jutrzejszej uroczystości musisz zachowywać się całkowicie normalnie. Jakbyś nie wiedział o jej sekrecie – przestrzegł go Evan.
- I musisz dbać o Sophie. Wszyscy będą ja zaczepiać i pytać jak to się stało, ze znalazła się tutaj z tobą. Często mogą to być raczej nieprzyjemne pytania, więc może to ją zranić. Nie pozwól jej, by załamała się jeszcze bardziej. Bo to znowu będzie twoja wina – powiedział Tom – A teraz chodźmy pomóc temu ofermie wybrać garnitur! – wykrzyknął, śmiejąc się głośno.
- Coś humor ci się zmienia jak w kalejdoskopie – zaśmiał się Evan.
Nick złapał Toma za łokcie i spojrzał mu głęboko w oczy.
- Pamiętaj, że nam możesz wszystko powiedzieć. Nie wstydź się. Jesteś w ciąży?
- Co?! – wykrzyknął przerażony Thomas. Reszta jego przyjaciół roześmiała się głośno, widząc jego reakcję.
- Nienawidzę was – jęknął Tom.
-Już wiesz jak to jest być na naszym miejscu – powiedział Nick i klepnął go w ramię – Chodźcie mi pomóc – i śmiejąc się, zaczęli wchodzić po schodach, by dotrzeć do pokoju Nicka, a tym samym sterty najróżniejszych garniturów.  

***

    Piętnaście sklepów i prawie dziewięćdziesiąt sukienek później obie dziewczyny miały serdecznie dość zakupów.
- Nie dziwię się twojej mamie – jęknęła Natalie, trzymając w rękach naręcz sukienek.
- Ostrzegałam cię. Dlaczego ciągle szukasz?
- Chcesz wyjść na AMA ubrana w jakąś starą szmatę?
- Nie. Po prostu w ogóle nie pójdę.
- I wystawisz mojego brata? Nie ma mowy.
-  Wcale nie chciałam iść. On mnie do tego zmusił.
- Ale z jakiś przyczyn chciał, żebyś to właśnie ty towarzyszyła mu na rozdaniu, a nie ta zapatrzona w siebie Lily.
- Znasz ją?
- Rozmawialiśmy w trójkę przez wideo czat. Nawet nie wiesz jak bardzo moja mama się zdenerwowała, gdy dowiedziała się, że zaczął spędzać z nią więcej czasu niż z tobą. Myślałam, że go zabije. Bardzo cię polubiła. – westchnęła. -  Ale dość tych smętów. Idziemy do przymierzalni. Coś czuję, że w tym sklepie znajdziemy tą jedyną.
- Mówisz tak w każdym sklepie.
- Ale teraz się nie mylę. Zapraszam – Natalie odsunęła zasłonkę i wepchnęła Sophie do małego pomieszczenia. Underwood westchnęła, a następnie rozebrała się, zostając w samej bieliźnie. Sięgnęła po pierwszą rzecz i ubrała się. Spojrzała na siebie w lustrze. Sukienka była czarna, mieniąca się delikatnie w świetle. Rękawy były koronkowe, a takie dodatki lubiła. Wszystko byłoby naprawdę idealnie, gdyby nie fakt, że ubranie było strasznie obcisłe! Cały materiał przylegał szczelnie do skóry.
- Czy ty robisz sobie ze mnie jaja?! – wykrzyknęła.
- Pokaż się.
Sophie osunęła zasłonę i stanęła przed młodszą koleżanką.
- Wyglądasz genialnie – zachwyciła się.
- Chyba nie.
- No chyba tak. Mój brat zawału dostanie jak cię zobaczy.
- Hola hola. Po pierwsze nie zamierzam kupować tej sukienki. Po drugie chcę czuć się dobrze w swojej sukience i to mi ma się ona podobać. Nie chcę komukolwiek imponować, a już na pewno nie Nicholasowi.
- Ach… Jak tam sobie chcesz. W takim razie przymierz kolejną.
     Druga kreacja sięgała za kolana, góra wyglądała jak gorset, a spódnica składała się z wielkiej masy tiulu. Całość była w kolorze pudrowego różu.
- Hm… Wyglądasz ślicznie.
- Mi też się podoba, ale nie sądzisz, że wydaję się strasznie blada?
- Masz rację. W świetle reflektorów, nawet z podkładem, nie będzie to zbyt dobrze wyglądać.
Kiedy Sophia miała schować się w malutkim pomieszczeniu, do przymierzalni weszła jedna z pracujących w sklepie pań.
- Widzę, że mają panie problem z wyborem lub właśnie jest on aż za duży. Może pokażę paniom nasz najnowszy nabytek, jeszcze nie zawieszony na wieszakach?
- Bardzo chętnie – odparła Natalie.
- Zaraz wrócę.
    Rzeczywiście. Po kilku minutach wróciła, niosąc w ręku długą suknię zasłoniętą białym pokrowcem.
- Oto „Nuances de la mer”, co oznacza „Odcienie morza”. Myślę, że się panie nie zawiodą.
       Sophie wzięła od kobiety pokrowiec, a następnie zamieniła róż na niebieski. Spojrzała na siebie w lustrze i aż przetarła oczy ze zdziwienia. Ubrana była w piękną suknię. Spódnica wyglądała trochę jak turkusowe fale i była tak długa, że ciągnęła się za jej stopami. Góra była ciemniejsza, ale w niewtórych miejscach połyskiwała odcieniami spódnicy. Wzór na górnej części stroju przedstawiał coś na kształt roślinności. Talię podkreślał błękitny paseczek.
     Odwróciła się i pokazała Natalie. Jednak to co od niej usłyszała całkowicie ją zaskoczyło.
- Nie. Jest za bardzo luźna, znaczy rozkloszowana. Powinnaś ubrać coś bardziej obcisłego, seksownego.
- Jeśli mogę wyrazić moją opinię – wtrąciła się kobieta – Wygląda pani wprost cudownie. Suknia idealnie pasuje do pani oczu i włosów, pasek i krój podkreślają wąską talię, a odpowiednio uszyty gorsecik podkreśla biust.
- Ale ona wygląda jak dama z początków dwudziestego wieku, a nie jak bogini flirtu.
- Ale Natalie ja nie chcę wyglądać tak jak ty chcesz bym wyglądała. Nie czuję się pewnie i ładnie w obcisłych sukienkach, ponieważ wiem, że podkreślają moją każdą niedoskonałość, a powiedzmy sobie szczerze: mam ich dużo. Wolę coś takiego jak mam teraz na sobie. A do tego nawet podobam się sobie.
- Naprawdę? – zdziwiła się Natalie. – Jeśli mówisz prawdę, to moja misja dobiegła końca. Nieważne jest to, co myślę, gdy sama się sobie podobasz. To twoje zdanie jest najważniejsze.
- Dziękuję Natalie.
- Dziękujemy za pomoc – siostra Nicka zwróciła się do ekspedientki.
- Cała przyjemność po mojej stronie – kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie i wyszła z tej części sklepu.
   Sophie poszła do przymierzalni, by ściągnąć z siebie piękną suknię i przebrać we własne ubrania. Jednak gdy zawieszała swój przyszły zakup na wieszak, zobaczyła coś co zmroziło jej krew w żyłach.
- Natalie! Nie mogę kupić tej sukienki! – oznajmiła pewnie, wyszedłszy.
- Dlaczego?
- Ponieważ jest o wiele za droga. Nie wydam pięciuset funtów na ubranie. Nawet gdybym miała tyle pieniędzy, a nie mam, to i tak bym jej nie kupiła.
- Daj mi ją – wzięła sukienkę z rąk koleżanki i bez słowa skierowała się w stronę kas.
- Natalie co ty robisz?! – Sophie zaczęła kroczyć zdziwiona koło niej.
- Ciszej. Ludzie się na ciebie gapią.
- I co mnie to obchodzi?! Wytłumacz mi tylko co zamierzasz zrobić.
- Ach… Dobrze. Ciebie nie stać na kupienie tego oto stroju, ale mnie tak.
- Jak…?
- Nick dał mi pieniądze. A dokładniej kartę płatniczą. Możemy wydać tyle pieniędzy, ile tylko chcemy. Oczywiście na przyszykowanie cię na nadchodząca galę.
- Nie zgadzam się. Nie chcę być wam dłużna tak dużej sumy.
- Nie rozumiesz, że wcale nie będziesz? Mój brat chce sponsorować twoje ubrania.
- Brzmi jakbym była galerianką.
- Wcale nie.
- Wcale tak.
- Gr… Jaka ty jesteś uparta. To będzie taki spóźniony urodzinowy prezent.
- Miałam urodziny w maju.
- Ale nie znałaś wtedy jeszcze Nicka, nie licząc oczywiście jego telewizyjnej wersji.
- Ale…
- Cicho bądź – Natalie przytknęła jej dłoń do ust. – Zrobię to co chcę, a tak się składa, że bardzo pragnę kupić ci ten strój. I zrobię to czy ci się to podoba, czy nie – po tych słowach skierowała się do wolnej kasy.
    Sophie fuknęła pod nosem.
- Cały Nick – mruknęła, westchnęła z bezsilności i podeszła do Natalie, by zobaczyć jak dokonuje się egzekucja.


***

- Masz wszystko skarbie? – zapytała mama, patrząc na swoją córkę.
- Myślę, że tak.
- Jeszcze nigdy nie byłaś tak daleko od domu – dotknęła dłońmi jej policzków.
- Dlaczego pozwalasz mi jechać?
- Dobrze ci to zrobi.
- Po prostu chcesz, bym pogodziła się z Nickiem, przyznaj.
- To, plus, żebyście zostali parą.
- Mamo proszę cię. To się nigdy nie zdarzy.
- Nigdy nie mów nigdy. A z tego co pamiętam mówiłaś dokładnie tak samo, gdy rozmawiałyśmy o pojechaniu na koncert tego zespołu i spotkaniu chłopaków po występie, nieprawdaż?
- Masz rację, ale teraz to co innego.
- Sama sobie robisz problemy. Nie mogłabyś zwyczajnie podejść i go pocałować?
- Mamo! – obruszyła się dziewczyna.
- Masz rację. To chłopak powinien zrobić pierwszy krok.
Sophie spojrzała na rodzicielkę spode łba.
- Ja tylko chcę, żebyś była szczęśliwa. Rób co uważasz, ale proszę cię tylko o jedno. Daj temu chłopakowi szansę.
- Dlaczego? Skąd wiesz, że już mnie więcej nie zrani?
- Tego nie wiem. Ale widzę jak na ciebie patrzy, kiedy myśli, że nikt tego nie zauważy. Na przykład teraz.
- Co? – Sophie próbowała się odwrócić, by sprawdzić, czy jej mama mówi prawdę, ale ta złapała ja za ramiona.
- Chyba żartujesz. Nie możesz się obejrzeć.
- Ale dlaczego, przecież…
Przerwał jej głośny dźwięk klaksonu. Odwróciła się i zobaczyła, że jej przyjaciele siedzą już w samochodzie i czekają na nią. Spojrzała na mamę.
- Mamo ja…
- Dasz sobie radę słoneczko.
- Sophie! – z domu wybiegł jej młodszy brat i rzucił się w jej ramiona. Do uścisku dołączył także jej tata, który pocałował ją w czoło. Na końcu do uścisku włączyła się także mama.
- Jedź podbijać Amerykę siostrzyczko! – krzyknął Luc, puszczając ją. – Zadzwoń kiedy dojedziesz, baw się, ale z rozsądkiem, zrozumiano?
- Tak tatusiu - dziewczyna zaśmiała się, wzięła do ręki plecak i ruszyła do samochodu. Kiedy otworzyła drzwi pojazdu powędrowała spojrzeniem po jej najbliższych stojących na werandzie. Całą trójką stali w uścisku i machali jej na pożegnanie. Sophia także im odmachała i wsiadła do samochodu.
    Kiedy pojazd zjeżdżał z podjazdu na ulicę, czuła się tak jakby wkraczała w dorosłość, a wszystko co miało nastąpić zapowiadało się na całkowicie różne od tego co już było. Nawet powrót do własnego domu.