Prolog
„Nie
możesz zmienić przeszłości, ale przeszłość zawsze powraca, żeby zmienić
Ciebie. Zarówno twoją teraźniejszość jak i przyszłość.”
Jonathan Carroll „Białe jabłka”
14 lat wcześniej
Mała dziewczynka rozejrzała zlękniona po
dużej sali. Wszystko było takie obce. Zadrżała i przytuliła się mocniej
do mamy, która objęła ją ciaśniej ramieniem.
- Kochanie, dasz sobie radę - powiedziała kobieta i kucnęła, by być na równi z córką. - Nic ci się złego nie stanie. Nim się obejrzysz wrócę po ciebie.
- Ale mamusiu ja...
- Spokojnie. Zaraz poznasz jakieś miłe koleżanki i kolegów.
- Ja już miałam znajomych.
- Wiem słonko, ale przecież wiesz, dlaczego nie możesz już tam chodzić.
- Tak - westchnęła cicho.
Dlaczego musieli się przeprowadzić? Czy rodzicom było źle w ich poprzednim domu? Jej nie. Miała koleżanki, kolegów. Znała okolicę. A teraz... Nawet nie zdążyła przyzwyczaić się do nowego świata, który ją otaczał, a już pokazano jej kolejne aspekty niespodziewanej i nagłej przeprowadzki.
- Dasz sobie radę. Jesteś dzielną dziewczynką. - Uściskała córkę po raz ostatni, a mała przeniosła wzrok na jej nową opiekunkę, która czekała spokojnie aż pożegnanie się zakończy.
- Chodź, pobawisz się z innymi dziećmi.
Zerknęła przez ramię i popatrzyła na swoją mamę po raz ostatni na kilka godzin. Następnie spojrzała na grupki jej rówieśników rozsiane po całym dywanie. Kobieta popchnęła ją delikatnie, próbując dodać odwagi. Mała popatrzyła na dywan i drewnianą podłogę, czując jakby przekraczała pewną granicę, ale nie wiedziała czy może to zrobić. Wiedziała jednak czego oczekują od niej rodzice. Wciągnęła głęboko powietrze i zrobiła niepewny krok, który zakończył się niezbyt przyjemnie. Mianowicie jej pantofelek zahaczył o podwinięty kawałek materiału, prowadząc całe ciało na bliskie spotkanie z ciągle twardą nawierzchnią.
Usiadła szybko i zacisnęła powieki, by nie pozwolić łzom popłynąć po jej zaczerwienionej ze wstydu twarzy.
Otworzyła oczka, modląc się w duchu, by żadne dziecko nie zauważyło jej wcześniejszego upadku. Niestety, gdy tylko zaczęła iść, by dosiąść się do jednej grupki, jej rówieśnicy zaczęli się z niej głośno śmiać i pokazywać palcami, wspominając głośno jej upadek.
Dziewczynka stanęła i rozejrzała się dookoła. Nagle dostrzegła dwóch chłopców, siedzących na skraju dywanu, patrzących na nią uważnie. Jeden z nich, niziutki i chudziutki pomachał do niej wesoło i pokazał, by do nich podeszła.
Wolno stawiała nogi, bojąc się, by ta dwójka nie zaczęła z niej drwić. Jednak nie zrobili tego. Gdy stanęła tuż koło nich, wyższy z tej dwójki, jeszcze po dziecięcemu pulchniutki chłopak powiedział :
- Jeśli chcesz, możesz się do nas dosiąść i poukładać puzzle. – Kiwnęła ochoczo głową i usiadła naprzeciwko nich. - Jak masz na imię?
- Julie. A wy?
- Michael - powiedział niższy.
- Nicholas - odpowiedział drugi.
- Kochanie, dasz sobie radę - powiedziała kobieta i kucnęła, by być na równi z córką. - Nic ci się złego nie stanie. Nim się obejrzysz wrócę po ciebie.
- Ale mamusiu ja...
- Spokojnie. Zaraz poznasz jakieś miłe koleżanki i kolegów.
- Ja już miałam znajomych.
- Wiem słonko, ale przecież wiesz, dlaczego nie możesz już tam chodzić.
- Tak - westchnęła cicho.
Dlaczego musieli się przeprowadzić? Czy rodzicom było źle w ich poprzednim domu? Jej nie. Miała koleżanki, kolegów. Znała okolicę. A teraz... Nawet nie zdążyła przyzwyczaić się do nowego świata, który ją otaczał, a już pokazano jej kolejne aspekty niespodziewanej i nagłej przeprowadzki.
- Dasz sobie radę. Jesteś dzielną dziewczynką. - Uściskała córkę po raz ostatni, a mała przeniosła wzrok na jej nową opiekunkę, która czekała spokojnie aż pożegnanie się zakończy.
- Chodź, pobawisz się z innymi dziećmi.
Zerknęła przez ramię i popatrzyła na swoją mamę po raz ostatni na kilka godzin. Następnie spojrzała na grupki jej rówieśników rozsiane po całym dywanie. Kobieta popchnęła ją delikatnie, próbując dodać odwagi. Mała popatrzyła na dywan i drewnianą podłogę, czując jakby przekraczała pewną granicę, ale nie wiedziała czy może to zrobić. Wiedziała jednak czego oczekują od niej rodzice. Wciągnęła głęboko powietrze i zrobiła niepewny krok, który zakończył się niezbyt przyjemnie. Mianowicie jej pantofelek zahaczył o podwinięty kawałek materiału, prowadząc całe ciało na bliskie spotkanie z ciągle twardą nawierzchnią.
Usiadła szybko i zacisnęła powieki, by nie pozwolić łzom popłynąć po jej zaczerwienionej ze wstydu twarzy.
Otworzyła oczka, modląc się w duchu, by żadne dziecko nie zauważyło jej wcześniejszego upadku. Niestety, gdy tylko zaczęła iść, by dosiąść się do jednej grupki, jej rówieśnicy zaczęli się z niej głośno śmiać i pokazywać palcami, wspominając głośno jej upadek.
Dziewczynka stanęła i rozejrzała się dookoła. Nagle dostrzegła dwóch chłopców, siedzących na skraju dywanu, patrzących na nią uważnie. Jeden z nich, niziutki i chudziutki pomachał do niej wesoło i pokazał, by do nich podeszła.
Wolno stawiała nogi, bojąc się, by ta dwójka nie zaczęła z niej drwić. Jednak nie zrobili tego. Gdy stanęła tuż koło nich, wyższy z tej dwójki, jeszcze po dziecięcemu pulchniutki chłopak powiedział :
- Jeśli chcesz, możesz się do nas dosiąść i poukładać puzzle. – Kiwnęła ochoczo głową i usiadła naprzeciwko nich. - Jak masz na imię?
- Julie. A wy?
- Michael - powiedział niższy.
- Nicholas - odpowiedział drugi.
***
Współcześnie
Dominic
leżał na kanapie i oglądał powtórkę jakiegoś niezbyt interesującego filmu
dokumentalnego. Opracowywał właśnie plan kolejnego teledysku This Moment,
ale nie potrafił się na niczym skupić, toteż postanowił przerwać rozmyślania i
po prostu poleżeć i obejrzeć jakiś film. Niestety, jak to zwykle bywa,
akurat nie leciało nic ciekawego. W końcu postanowił obejrzeć film
dokumentalny, łudząc się, że może czegoś się nauczy, albo dostrzeże ciekawe
sposoby na operowanie kamerą. Niestety nic nie potrafiło przyciągnąć jego
uwagi. Pomęczył się jeszcze kilka minut, a potem z wielką ulgą usłyszał dzwonek
telefonu.
Szybko się podniósł i omal rzucił na urządzenie. Zdziwił się, widząc, że dzwoni do niego stacja telewizyjna.
Szybko się podniósł i omal rzucił na urządzenie. Zdziwił się, widząc, że dzwoni do niego stacja telewizyjna.
- Tak
słucham?
- Pan
Dominic Miles?
-
Tak.
-
Dzień dobry. Jestem producentem nowego programu rozrywkowego i chciałem
zapytać, czy byłby pan zainteresowany wzięciem w nim udziału?
- A o
czym ma być to nowe przedsięwzięcie?
- Będzie
polegać na tym, że znane osobistości będą miały za zadanie przybrać jakąś rolę
i zrobić kawał ich fanowi lub fance.
- Rozumiem.
- Nie musi pan od razu podejmować decyzji. Może pan
spotkać się ze mną oraz kilkoma innymi osobami i wtedy przedstawimy panu dokładniejsze
informacje.
- Dobrze.
- Za kilka dni zadzwonię, by powiadomić o miejscu i
godzinie spotkania.
- Dziękuję za ofertę.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Do widzenia.
- Do widzenia.
Dominic
odłożył telefon i popatrzył na ekran telewizora. Chyba za niedługo będzie miał
ciekawsze zajęcia niż oglądanie nudnych filmów dokumentalnych. Ciekawe tylko
kogo będzie miał wkręcić.