wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział XX


Du­ma jest cnotą nieszczęścia.”


 

- Od tygodnia cały świat plotkarski mówi tylko o tej parze. Członek zespołu This Moment Nicholas Miles oraz tajemnicza blondynka. Kim ona jest? Co ich łączy? Dlaczego tak nagle zapomniano o nieznanej Sophie? – pytał speaker w telewizji.

- Mamo mogłabyś przełączyć? – zapytała Sophie.

- Przeszkadza ci to w zjedzeniu obiadu?

- Tak.

- No to masz problem.

   Dziewczyna westchnęła i zaniosła prawie pusty talerz do kuchni. Pozbyła się resztek jedzenia, a pobrudzone naczynie włożyła do zlewu.

- Co zaszło pomiędzy tobą, a Nickiem? – Sophie podskoczyła, kiedy ciszę zakłócił głos jej rodzicielki.

- Nic – skłamała.

- Dlaczego nie mówisz prawdy?

- Mówię. Po prostu zdałam sobie sprawę, że nie jestem częścią jego świata.

- Więc zrób coś, by się nią stać.

- Gdyby to było tylko takie łatwe mamo.

- To jest łatwe. Po prostu nie chcesz spróbować.

- Jeśli tak twierdzisz, to pewnie tak jest – rzuciła z przekąsem, wchodząc po schodach.

   Gdy tylko przekroczyła próg pokoju, otworzyła szafkę i wyciągnęła z niej wszystkie książki i zeszyty, w których miała zrobić pracę domową.

- Co zrobić  najpierw? – zapytała samą siebie, patrząc na stos piętrzący się na biurku. Jej wzrok przyciągnęła mała, niczym niewyróżniająca się książeczka. – Od matmy – postanowiła.

   Kiedy rysowała cyrklem okrąg a następnie liczyła długości cięciw, promieni, czy siecznych jej myśli zaczęły błądzić jak chmury na czystym niebie. Minął tydzień. Całe siedem dni odkąd ostatnio rozmawiała z Nickiem. Najgorsze było to, że nie wiedziała, czy ma się z tego powodu cieszyć, czy raczej smucić. Jakby nie patrzeć to ona ignorowała jego telefony, czy zaproszenia na wspólne wypady do miasta. Po dwóch dniach urządzenie umilkło. I to nie dlatego, że Sophie je wyrzuciła lub rzuciła nim o ścianę. Nie, powód był o wiele prostszy. Nick po prostu przestał dzwonić.

    Z jednej strony było to dziewczynie na rękę. Mogła w spokoju i bez pośpiechu zastanowić się do czego zmierza ich relacja, czy ich przyjaźń ma w ogóle przyszłość, jak bardzo zmieniła się ona sama i czy na lepsze, czy na gorsze. Problem pojawił się niedawno, ponieważ minęło kilka dni spokoju, a ona ciągle nie znała odpowiedzi na powyższe pytania.

  Brak jakiejkolwiek wiadomości od Nicka miał też złą stronę. Nie chodziło o to, że się o niego martwiła, albo nie wiedziała gdzie jest. Jako fanka oglądała wszystkie najnowsze wywiady przeprowadzone z całym zespołem. Po prostu najzwyczajniej w świecie Sophie tęskniła. Za jego śmiechem, uśmiechem, żartami, sposobem bycia.

   W jej wnętrzu od początku kłębiło się mnóstwo emocji, a gdy dodało się do tego jeszcze tęsknotę to… Gdyby pozwoliła tej mieszance ujrzeć światło dzienne, to zniszczenia były by większe niż po wybuchu bomby atomowej w Hiroszimie.

    Teraz, w sobotnie popołudnie jej samokontrola była na wyczerpaniu. Próbowała zająć myśli lekcjami, ale po kilku godzinach musiała w końcu wszystkiego się nauczyć. Spróbowała czytać. Położyła się wygodnie na łóżku i pogrążyła się w świecie „Nevermore”, a dokładnie drugiej części, czyli „Cieni”.

    Czytała akurat moment w którym główna bohaterka, Isobel, przypomina sobie jak jej były już chłopak Brad groził jej, wtedy jeszcze tylko przyjacielowi, Varenowi, gdy jej samej stanęło przed oczami pewne wspomnienie. Wspomnienie sytuacji, która wydarzyła się tydzień wcześniej, w tym samym domu, ale w kuchni.

- „Zawsze zadawał to samo pytanie.

- Co chcesz, żebym zrobił?

Nigdy nie odpowiadała. Nie mogła. Mogła tylko patrzeć, sięgając do niego jedynie spojrzeniem, wyciągając go, by tonął w smutku tych bezdennych czarnych wód.” – zacytował, zwracając tym samym jej uwagę.

- Masz szczęście, że już czytałam ten fragment. Pamiętasz jeszcze jakieś momenty?

- Mam zacząć spoilerować? – zapytał z uśmiechem.

- Nie! – wykrzyknęła, gwałtownie wstając. – Ani mi się waż.

- Kogo wolisz: Brada, czy Varena?

- Oczywiście, że Varena.

- Cichego gota zamiast umięśnionego sportowca? Naprawdę? – zapytał, udając wielkie zdziwienie.

- Śmiej się śmiej. Varen ma mózg, a do tego kocha czytać.

- Edgara Allana Poego.

- Może jeszcze inne powieści.

- Lub wiersze.

- Dlaczego zawsze musisz mnie poprawiać?

- Bo lubię patrzeć jak marszczy ci się nosek.

    To wspomnienie przelało czarę. Musiała do niego zadzwonić, musiała się przełamać. Musiała znowu poczuć się lepiej.

    Sięgnęła po telefon i wybrała odpowiedni numer. Przyłożyła do ucha urządzenie i zaczęła nasłuchiwać. Jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty, piaty… w końcu…

- Cześć tu Nick. Niestety, lub stety zależy od okoliczności i tego kto dzwoni, nie mogę odebrać teraz telefonu. Jeśli masz coś ważnego do powiedzenia nagraj się na sekretarkę, jeśli nie… Zobaczymy. Może oddzwonię.

    Dziewczyna rozłączyła się i odłożyła telefon na komodę. Opadła bezładnie na łóżko i zaczęła wpatrywać się w biały sufit.

     Po kilku minutach bezmyślnego patrzenia się w jeden niesprecyzowany punkt zaczęła czuć się coraz gorzej. I to nie fizycznie. Raczej psychicznie. Niemal czuła jak całe jej pole widzenia zasnuwa czarna kotara, a wszystko staje się czarno – białe. Coraz częściej powracały czarne odcienie duszy. Coraz częściej pojawiały się bezbarwne plamy. Znowu wszystko zaczęło się walić.

   Podeszła do lustra wbudowanego w ścianę na korytarzu. O ile jeszcze kilka dni czy tygodni temu próbowała dostrzec w sobie coś dobrego to teraz… Teraz nawet nie próbowała. Wiedziała po prostu, że kłamanie samej siebie na nic się nie zda. Kiedy patrzyła na swoje odbicie widziała sześćdziesięciosześciokilowy kawał tłuszczu, a najgorsze w tym wszystkim było to, że nie wiedziała jak sobie z tym cielskiem poradzić. Ugotować go przecież nie mogła.   

   Westchnęła głośno, czując jaka bezsilna jest.

    Wtem wpadła na dziwny, a zarazem intrygujący pomysł. Chciała zagrać na skrzypcach, chociaż nie do końca. Chciała napisać wiersz o tym jak to jest, gdy się gra na skrzypcach. Szalone to prawa. Ale Sophie chyba do całkiem zwyczajnych osób nie należała, zgadza się?

 

***

 

„Wolność umysłu”

 

 

Zamykam oczy i czuję pod palcami

Jedwabistość strun. Siłuję się z myślami,

Podnosząc smyczek. Delikatnie

Łączę te dwa organy w jeden narząd i…

Gram.

 

Porywam swoją duszę na głębokie morze,

Wiedząc, że tu już nikt mi nie pomoże.

Odbiegam myślami daleko w dal,

Zagłębiając się w świat nut, kluczy, taktów i pauz.

 

Nagle wszystko staje się jasne,

W umyśle świeci słońce.

Problemów nie ma,

Wszystko co niepotrzebne znika.

 

Zostaję tylko ja, skrzypce i smyczek.

Człony, które razem tworzą uczucia, muzykę.

Zefirek i wichurę.

Pożar i grad

Harmonię i nieład.

Spokój i burzę.

Wszystko, co chcę,

Czego w danej chwili potrzebuję.

 

Bo ja i muzyka to jedno.

 

***

 

- Hej Evan, co tam u ciebie słychać? – zapytała Sophie, jak tylko zobaczyła kto dzwoni.

- Nic ciekawego. Zadam ci pytanie. Jak sądzisz: dzwonię bez przyczyny?

- Eh… Wydaje mi się, że nie skoro zadałeś takie pytanie.

- Ding, ding, ding. Dziesięć punktów za błyskotliwość. Chciałem zapytać, czy nie chciałabyś pójść ze mną i resztą paczki do kina? Grace, Mia i Jim też idą.

- W takim razie z przyjemnością pójdę. Mogę zabrać kogoś ze sobą?

- Pewnie. Im więcej tym weselej – odpowiedział pogodnie. – Przyjedziemy po ciebie o szesnastej. Pa, pa – i się rozłączył. Od razu wykręciła kolejny numer. Jeden sygnał, drugi…

- Halo?

- Cześć Josh.

- Hej Sophie, co u ciebie chorowitku?

- Od tygodnia jestem w szkole, a ty teraz dopiero o to pytasz? No wiesz, co?

- Oj nie dąsaj się już tak.

- Chciałam zapytać, czy masz na dzisiaj jakieś plany.

- Niestety nie.

- No to już masz. O szesnastej masz być pod moim domem.

- A co będziemy robić?

- Niespodzianka.

- Oglądanie porno do północy?

- Chciałbyś. Idziemy do kina.

- Mój pomysł lepszy, ale i tak się zgadzam.

- Dobrze, że tak zakończyłeś. W takim razie do zobaczenia.

- Do zobaczenia.

 

 

***

 

- Sophie ty pojedziesz z nami, a Josh z Thomasem, Jimem i Michealem, dobrze?

- Nie ma sprawy.

  Po kilku minutach wszyscy siedzieli już na właściwych miejscach, przypięci pasami. Dwa samochody ruszyły niemal jednocześnie w tym samym kierunku, a mianowicie do Londynu.

   Sophie siedziała na jednym z tylnych siedzeń i wpatrywała się w mijający ją krajobraz. Nie przysłuchiwała się rozmowie prowadzonej przez resztę osób okupujących jeden samochód, ewentualnie wyłapywała pojedyncze wyrazy czy zdania, ale pytanie zadane przed chwilą przez Mię przywróciło jej trzeźwość umysłu.

- Wiesz dlaczego Nick nie mógł jechać?

- Nick nie jedzie? – zdziwiła się Sophie. Usłyszała w swoim głosie wielki zawód.

- Niestety nie. Mówił, że musi załatwić coś ważnego i nie ma jak się od tego wymigać.

- Szkoda – skomentowała Sophie. Tak naprawdę to czuła w sercu pustkę i żal, ponieważ w kinie chciała porozmawiać z Nickiem, wyjaśnić mu dlaczego ignorowała go przez cały czas, a on… Ale przecież nie miała go dlaczego winić. Nie mógł przyjechać i tyle.

      Przeniosła wzrok z powrotem na umykający jej oczom krajobraz. Mimo wszystko nie mogła zapomnieć słów Evana, więc zaczęła zastanawiać się nad ich sensem. Dlaczego Nick nie mógł pójść z nimi do kina? Skoro reszta chłopaków poszła bez obiekcji, a nawet zaplanowała wyjście, to nie mogło to być nic związanego z zespołem. W takim razie z czym? Miała nadzieję, że nie chodziło o jego rodzinę. Naprawdę ją polubiła i miała nadzieję, że nic im się nie stało. Oczywiście biorąc pod uwagę, że to właśnie przez nich chłopak nie mógł się z nimi spotkać.

     Z tych jakże zajmujących rozmyślań wyrwał ją głos Evana.

-Wesoła gromadko wysiadamy! – krzyknął, wyciągając kluczyki ze stacyjki. Odpięła pas i wygramoliła się z samochodu, zamykając następnie ciche drzwi.

-A gdzie reszta naszej bandy? – zapytała.

-Tutaj stoi auto Thomasa. Podejrzewam, że weszli już do środka.

-Chodźmy więc – oznajmiła Mia. We dwoje kiwnęli głowami i razem podążyli do głównego wejścia.

 

***

 

-Witam w naszym kinie. Zapraszam do sali. Pańskie jedzenie już na was czeka – oznajmił średniego wzrostu mężczyzna ubrany w czarny, trzyczęściowy garnitur. Sophie popatrzyła na Jima. W jego oczach dostrzegła takie samo zdziwienie jakie czuła w swoich własnych.

-Czyżbyście nigdy nie byli na prywatnym pokazie? – zapytał wesoło Micheal.

-Nie. Nie przeszkadza nam dzielenie z obcymi ludźmi sali kinowej.

-Naprawdę? Tak się da? – zapytał z udawanym zdziwieniem połączonym, z także udawanym, przerażeniem.

-Mikky przestań się popisywać – zganiła go Grace. – Jego wujek jest właścicielem tego kina, a ten oto chłopak bardzo często to wykorzystuje.

-Oj tam kruszynko to nie prawda. Wykorzystuję ją tylko dla ważnych osób – powiedział, patrząc na nią z uśmiechem.

-„Mikky”? – powtórzyła bezgłośnie Sophie, patrząc na Jima z naprawdę wielkim zdziwieniem.

-„Kruszynko”? – odpowiedział, także bezgłośnie, Jim. Wzruszyli ramionami, nie wiedząc co mają właściwie myśleć o zachowaniu tamtej dwójki. Josh podszedł do niej i szepnął na ucho:

- Jak myślisz, coś jest miedzy nimi?

- Chyba nawet oni nie wiedzą.

W odpowiedzi pokiwała głową, a następnie dogonili resztę przyjaciół, którzy zdążyli już przekroczyć próg pomieszczenia.

-Wow, mamy najlepsze miejsca – ucieszyła się Mia.

-Jakbyś nie zauważyła sala jest pusta, więc możemy wybrać sobie obojętnie jakie chcemy – uświadomił ją jej chłopak.

-Ach cicho bądź - mruknęła i pacnęła go w ramię.

-Ciekawe, czy tutaj też są dwudziestominutowe reklamy przed rozpoczęciem seansu –zastanawiał się Jim.

-Nie można mieć wszystkiego Jimmy – powiedział Thomas i poklepał go po dłoni, która leżała na ich wspólnym podłokietniku.

   Sophie spojrzała na nich, a potem na resztę par. No właśnie. Par. Ona jedyna siedziała tak jakby sama. Trochę to smutne, prawda?

   Zaczęła się zastanawiać jak to się stało, że jej przyjaciele znaleźli sobie w This Moment drugie połówki czy tam przyszłe. Nie wiedzieć dlaczego zaczęła się bać, że ich przyjaźń zmierza ku końcowi.

- A gdzie Josh? – zapytała.

- Tutaj – szepnął jej głos do ucha. – Stęskniłaś się za mną?

- Czekałam na właściwy moment, żeby móc rozłożyć się na dwóch fotelach – odpowiedziała.

- Wmawiaj sobie – odpowiedział i usiadł koło niej. Czyli jednak miała swoją parę.

- Jak myślicie, kiedy przyjdzie? – zapytał cicho Evan reszty swojej paczki.

- I z kim? – dopowiedział Thomas.

- O kim mówicie? – zapytała Grace.

- Hej wszystkim, przepraszamy za spóźnienie – Sophie wstrzymała oddech na dźwięk tego tak znajomego głosu.

- A o nim – szepnął Micheal. Całą siódemką zerknęli w kierunku schodków, po których kroczył teraz Nicholas w towarzystwie ślicznej blondynki.

- Błagam, powiedz, że to jego kuzynka – poprosił Jim, parząc na Sophie wielkimi oczami.

- Chyba nie mogę.

- Cholera.

- Ludziska poznajcie Lily. Lily poznaj Evana, Mię, Micheala, Grace, Thomasa, Jima i Sophie.

- Cześć wszystkim – przywitała się ze szczerym uśmiechem. – To moja wina, że nie przyszliśmy na czas. Nick za późno powiadomił mnie, o której wychodzimy i że w ogóle mnie gdzieś z wami zabiera i kompletnie nie wiedziałam w co mam się ubrać.

- Nic się nie stało – powiedziała Mia – Siądźcie. Koło Josha są miejsca.

- Tak na marginesie to co będziemy oglądać? – zapytał Miles.

- „Próby ognia” – odpowiedział Micheal.

- Nie przeczytałam jeszcze książki.

- Nie przeczytałem jeszcze książki. – powiedzieli Sophie i Nick równocześnie. Reszta znajomych, oprócz Lily, wybuchnęli śmiechem.

- Z czego się śmiejecie? – zapytała dziewczyna zdziwiona.

- Ta dwójka jest po prostu identyczna, jeśli chodzi o czytanie książek. Jakie jest wasze motto dotyczące oglądania ekranizacji powieści?

- Najpierw książka później film – oznajmili zgodnie.

- Widzisz?

- Osobiście nie lubię czytać – powiedziała Lily.

- To z Nickiem dwóch minut nie wytrzymasz – Thomas się zaśmiał.

- Ostatnio wytrzymałam całą noc i nie narzekam.

- Oh… To coście wyprawiali?

- Film oglądali – szybko odpowiedział Nicholas.

- Skoro tak mówisz.

- Film się zaczyna – szepnął Jim.

   W jednej chwili wszystkie rozmowy cichły, a dziesięć par oczu zaczęło wpatrywać się w wielki ekran przed nimi.

 

***

 

- No i jak film pani znawczyni? – zapytał Josh, gdy wyszli na świeże powietrze.

- Przeczytałam większą część książki i muszę powiedzieć, że nie kojarzę ponad połowy scen, co wcale nie oznacza, że film mi się nie podobał. Wręcz przeciwnie.

- Poproszę ocenę punktową.

- Hm… Osiem na dziesięć.

- Wysokie noty.

- Jakie plany na resztę wieczoru? – zapytał Micheal.

- Może pójdziemy do klubu? – zapytał Nick.

- Niestety nie mogę. Muszę pomóc mamie. Jutro przyjeżdża moja siostra i robimy jej przyjęcie niespodziankę – powiedział Josh.

- Ja zabieram Grace w jedno miejsce, więc też odpadamy – teraz to Micheal zabrał głos.

- A ja wybywam z Jimem – kolej Thomasa.

- Mam strasznie dużo do zrobienia i nie wyrobię się w jeden dzień – smutno powiedziała Lily.

- Reszta może?

- Raczej tak.

- Sophie, a ty?

- Pytałem jej mamy przed wyjściem, czy może wrócić rano. Zgodziła się pod warunkiem, że za dziewięć miesięcy nie zostanie babcią.

- Czyli nie idziesz – zdecydował Nick.

- Słucham?! – obruszyła się Sophie.

- Nawet nie wiesz ilu tam będzie facetów.

- A ja tylko jak ich zobaczę zaciągnę ich do toalety i zacznę uprawiać dziki seks w kabinie? – prychnęła. – Jakoś byłam rok temu w klubie nocnym i nic mi się nie stało.

- Byłaś?

- Coś taki zdziwiony? Myślałeś, że taka nudziara jak ja nie ma ochoty zabawić się od czasu do czasu? No to cię zdziwię.

- E… ja… Lily może zawiozę cię do domu, a potem do was wrócę?

- Nie musisz mnie odwozić naprawdę.

- Wiem. Ale chcę – po tych słowach odprowadził ją do swojego samochodu i odjechali razem.

- Idziemy się zabawić? – zapytała Mia.

- Party hard all night! – wykrzyknął Evan.

 

***

- Dlaczego Evan i Mia powiedzieli Sophie, że Nicka dzisiaj nie będzie?

- To miała być niespodzianka.

- Widziałam już lepsze.

Po chwili znowu zapytała:

- Gdzie idziemy? – zapytała Grace Micheala.

- Tak naprawdę chcę cię zabrać gdzieś jutro. Po prostu stwierdziliśmy z Thomasem, że im mniej ludzi tym Sophie i Nick łatwiej się pogodzą.

- I myślisz, że ten przełom nastąpi w klubie nocnym? – zapytała z powątpiewaniem dziewczyna.

- Gdzieś musi, a im szybciej, tym lepiej.

- Tylko, żebyś się nie przeliczył.

- Dlaczego tak sądzisz?

- Sophie jest bardziej nieufna i tajemnicza niż ci się wydaje.

 

***

 

- Wiesz co, Mia?

- Co Sophie? – zapytała dziewczyna, gdy przekroczyły próg klubu, a Evan poszedł po bezalkoholowe napoje do baru.

- Zorientowałam się, że nie jestem ubrana odpowiednio – stwierdziła, wskazując na swój kremowy sweter.

- Hm… Masz coś pod spodem?

- Resztę sukienki.

- Ściągaj tą masę ocieplacza.

Sophie bez słowa spełniła polecenie, zostając ubrana tylko w czarną sukienkę.

- Zakryłaś tym czymś obcisłą kieckę?

- E… Tak?

- Jak mogłaś popełnić taką zbrodnię?! Teraz wyglądasz jak bogini seksu, a jak zaczniesz się poruszać…

- Przestań kłamać.

- Kłamać?! Dziewczyno chowasz swoje genialne cycki wąską talię i szerokie biodra pod tymi masami materiału. Po co? Masz idealną figurę klepsydry. Dziewczyny płacą tysiące funtów na operacje, które sprawiłyby, że wyglądałyby chodź w połowie tak dobrze jak ty.

- Ale ja w porównaniu do nich jestem obrośnięta tłuszczem.

- To, że nie wyglądasz jak modelki z wybiegu nie oznacza, że jesteś gruba.

- Ale z moją wagą już tak.

- Przestań. To tylko cyfra. Ważne jak wyglądasz. Mogę zrobić jeszcze jedną rzecz?

- Ta…

Mia uśmiechnęła się i rozpuściła długiego warkocza duńskiego Sophie. Prawie długie do pasa fale spłynęły kaskadą na plecy, okalając jej twarz.

- O kurczę… Wyglądasz…

- Jak zmokła kura.

- Bosko. Jeszcze to światło… Gdybym leciała na dziewczyny to właśnie zostałabyś przeze mnie przyszpilona do ściany.

- Hej dziewczyny. Przyniosłem… Sophie, to ty?

- Wiem. Wyglądam koszmarnie.

- Nie… Nie o to mi chodziło. Raczej genialnie. Jak Nick przyjdzie to na bank mu stanie, gdy tylko cię zobaczy.

- Nie przyszłam po to, by robić wrażenie. Przyszłam by się zabawić.

- Chodźmy więc.

 

***

 

   Na całe szczęście Evan przyniósł każdej z nich zamykaną, małą buteleczkę wody, więc mogli tańczyć i nie bać się, że ktoś dosypie im coś do picia, ponieważ mieli je cały czas w dłoniach.

   Mia i jej chłopak tańczyli tuż obok Sophie. Pilnowali, by czasem się gdzieś nie zgubiła.

   Na początku Underwood była cała spięta. Nie umiała wczuć się w muzykę. Jednak po chwili zamknęła oczy i wsłuchała się w rytm, w uderzanie perkusji, w energię w klubie. Niemal czuła jak sięga do wewnętrznej siebie ukrytej pod fałdami ciepłych ubrań i stron książek. Jej mózg się wyłączył, chociaż lepiej powiedzieć, że przeszedł w stan czuwania. Był obecny, rejestrował wszystko co się dzieje, ale nie pilnował już ciała. Nie nakazywał mu stać sztywno, a raczej wypuścił na wolność.

   Usłyszała jak wypuszcza z ust ciche westchnienie, a potem wyczuła powolne kołysanie się jej bioder w takt muzyki. Teraz nie było Sophie i muzyki. Te dwa człony stanowiły jedność, całość, pełnię.

- Wow, Sophie jak ty się ruszasz! – krzyknęła do jej ucha Mia.

- Dzięki!

- Brałbym! – krzyknął Evan.

- Wy tu zaraz żywe porno pokażecie! – krzyknęła

- Poczekaj aż jakiś chłopak do ciebie podejdzie. Sami zaczniecie tak tańczyć.

- Jeszcze zobaczymy.

 

***

 

  Nie wiedziała jak długo byli już w klubie, ale jak na razie żaden chłopak nie podszedł by z nią zatańczyć. Jednak wszystko co przyjemne musi się kiedyś skończyć.

   Najpierw poczuła duże dłonie obejmujące jej biodra. Następnie nogi i klatkę piersiową przysuniętą do jej pleców.

  Zaczęli tańczyć we wspólnym rytmie, krążąc równocześnie biodrami. Nie wiedziała, czy światła wcześniej też były takie jaskrawe i gasły w rytmie uderzeń bębna, by potem znowu rozbłysnąć, ale teraz czuła się przez to… Pewniej siebie.

   Czuła gorący oddech chłopaka stojącego za nią i jego palce coraz bardziej wbijające się w talię.

   Czuła jak całe jej ciało porusza się w rytm melodii, tak samo jak to za nią.

   Obniżyła się powoli kręcąc biodrami, by po chwili znowu stanąć prosto.

   Coraz bardziej podobał jej się ten taniec. Wiedziała, że pewnie był przepełniony erotyzmem, a dla postronnego odbiorcy był pewnie nieodpowiedni. Nie obchodziło jej to wcale. Znowu czuła się wolna. Zapomniała o kompleksach, o swojej wadze, problemach. Czuła się jak nie ona, pewna siebie… seksowna. Było to dziwne uczucie, ale naprawdę przyjemne.

   Nie wiedziała ile piosenek przetańczyła przyciśniętą do klatki tajemniczego chłopaka, ale gdy jedna melodia się skończyła, a kolejna zaczęła poczuła chęć zobaczenia jak wygląda jej partner. Obróciła się powoli w jego ramionach. Pierwszym co zarejestrowała był fakt, że jej partner był o wiele wyższy od niej. Potem zobaczyła czarne loki i dołeczki w policzkach. Chwila… To wszystko było dziwnie znajome…

- Nick?! – wykrzyknęła i odskoczyła od niego jak oparzona.

- Sophie?!

- Ja… ja…

- Nie wiedziałem, że to ty. Przepraszam, jeśli jesteś zła.

- Nie o to chodzi, tylko… Chciałam się od ciebie uwolnić, a tu znowu stajesz przede mną. To jakiś żart? Zawsze na siebie wpadamy.

- Może to jakiś znak? – zasugerował.

- Nie gadaj mi o jakiś znakach. Muszę jechać do domu.

- Chodź zawiozę cię.

- Wolę wrócić z Mią i Evanem.

- Którzy są strasznie podnieceni i niecierpliwi seksualnie? Chcesz być tego świadkiem?

- E… Dobra, masz rację.

- Napisze do Evana, że jedziesz ze mną. Chodź – złapał ją za łokieć i razem zaczęli przeciskać się w stronę wyjścia.

 

***

Nicholas Miles (18 l.) członek zespołu This Moment został zauważony przez paparazzi, gdy razem z znaną już wszystkim, a jednak ciągle tajemniczą, Sophie wychodził z jednego z lepszych klubów nocnych w Londynie. Co najdziwniejsze i najbardziej ciekawe kilka godzin wcześniej wdziany był na obrzeżach miasta z tajemniczą blondynką, której imienia wciąż nie znamy.

Co łączy Nicholasa i te dziewczyny?

Czy one wiedzą o sobie nawzajem?

Czy Nicholas Miles staje się kobieciarzem?
Jednego jesteśmy pewni: odpowiedzi na te pytania poznamy już wkrótce.

czwartek, 24 grudnia 2015

Wesołych świąt


   Jako, że dzisiaj Wigilia chciałabym złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia.  Dużo zdrówka, ponieważ ono jest najważniejsze i jak będziecie je mieć to wszystko będzie o wiele łatwiejsze. 
    Niech wszystkie Wasze marzenia, nawet te najskrytsze, się spełnią. 
    Niech nikt Wam nie mówi, że coś jest niemożliwe. A jak tak mówią to pokażcie im, że się mylą. 
     Życzę Wam byście znaleźli przyjaciół na całe życie. Takich prawdziwych przyjaciół, którzy nie dość, że nie zostawią Was w trudnych chwilach, to jeszcze kopną w tyłek i zmobilizują do dalszej pracy.
     Cieszcie się każdym dniem. Spędzajcie je tak jakby każdy miał być Waszym ostatnim.
     Niech w Waszym życiu nie będzie żadnych porażek, a jeśli już jakieś się pojawią,  to niech mobilizują Was do dalszej pracy. 
     Bądźcie dumni z tego kim jesteście i jacy jesteście. Nie dajcie sobie wmówić, że jest z Wami coś nie tak. Jesteście cudowni i wyjątkowi.
    Nie próbujcie upodabniać się do reszty, ponieważ każdy na Ziemi jest unikatowy i jedyny w swoim rodzaju. 
     Rozwijajcie swoje pasje. Chwalicie się nimi. Pokazujcie co potraficie.
     Życzę Wam takiego życia, że gdy będziecie bardzo starzy i Wasze istnienie na tym świecie będzie dobiegało ku końcowi to stwierdzicie, że niczego nie żałujecie i nie zmarnowaliście ani jednej sekundy.

Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku
Ściskam mocno xx