„Duma
jest cnotą nieszczęścia.”
- Od tygodnia cały świat plotkarski mówi tylko o
tej parze. Członek zespołu This Moment Nicholas Miles oraz tajemnicza blondynka.
Kim ona jest? Co ich łączy? Dlaczego tak nagle zapomniano o nieznanej Sophie? –
pytał speaker w telewizji.
- Mamo mogłabyś przełączyć? – zapytała Sophie.
- Przeszkadza ci to w zjedzeniu obiadu?
- Tak.
- No to masz problem.
Dziewczyna
westchnęła i zaniosła prawie pusty talerz do kuchni. Pozbyła się resztek
jedzenia, a pobrudzone naczynie włożyła do zlewu.
- Co zaszło pomiędzy tobą, a Nickiem? – Sophie
podskoczyła, kiedy ciszę zakłócił głos jej rodzicielki.
- Nic – skłamała.
- Dlaczego nie mówisz prawdy?
- Mówię. Po prostu zdałam sobie sprawę, że nie
jestem częścią jego świata.
- Więc zrób coś, by się nią stać.
- Gdyby to było tylko takie łatwe mamo.
- To jest łatwe. Po prostu nie chcesz spróbować.
- Jeśli tak twierdzisz, to pewnie tak jest – rzuciła
z przekąsem, wchodząc po schodach.
Gdy tylko
przekroczyła próg pokoju, otworzyła szafkę i wyciągnęła z niej wszystkie książki
i zeszyty, w których miała zrobić pracę domową.
- Co zrobić
najpierw? – zapytała samą siebie, patrząc na stos piętrzący się na
biurku. Jej wzrok przyciągnęła mała, niczym niewyróżniająca się książeczka. –
Od matmy – postanowiła.
Kiedy
rysowała cyrklem okrąg a następnie liczyła długości cięciw, promieni, czy
siecznych jej myśli zaczęły błądzić jak chmury na czystym niebie. Minął
tydzień. Całe siedem dni odkąd ostatnio rozmawiała z Nickiem. Najgorsze było
to, że nie wiedziała, czy ma się z tego powodu cieszyć, czy raczej smucić.
Jakby nie patrzeć to ona ignorowała jego telefony, czy zaproszenia na wspólne
wypady do miasta. Po dwóch dniach urządzenie umilkło. I to nie dlatego, że
Sophie je wyrzuciła lub rzuciła nim o ścianę. Nie, powód był o wiele prostszy.
Nick po prostu przestał dzwonić.
Z jednej
strony było to dziewczynie na rękę. Mogła w spokoju i bez pośpiechu zastanowić
się do czego zmierza ich relacja, czy ich przyjaźń ma w ogóle przyszłość, jak
bardzo zmieniła się ona sama i czy na lepsze, czy na gorsze. Problem pojawił
się niedawno, ponieważ minęło kilka dni spokoju, a ona ciągle nie znała
odpowiedzi na powyższe pytania.
Brak
jakiejkolwiek wiadomości od Nicka miał też złą stronę. Nie chodziło o to, że
się o niego martwiła, albo nie wiedziała gdzie jest. Jako fanka oglądała
wszystkie najnowsze wywiady przeprowadzone z całym zespołem. Po prostu
najzwyczajniej w świecie Sophie tęskniła. Za jego śmiechem, uśmiechem, żartami,
sposobem bycia.
W jej
wnętrzu od początku kłębiło się mnóstwo emocji, a gdy dodało się do tego
jeszcze tęsknotę to… Gdyby pozwoliła tej mieszance ujrzeć światło dzienne, to
zniszczenia były by większe niż po wybuchu bomby atomowej w Hiroszimie.
Teraz, w
sobotnie popołudnie jej samokontrola była na wyczerpaniu. Próbowała zająć myśli
lekcjami, ale po kilku godzinach musiała w końcu wszystkiego się nauczyć.
Spróbowała czytać. Położyła się wygodnie na łóżku i pogrążyła się w świecie
„Nevermore”, a dokładnie drugiej części, czyli „Cieni”.
Czytała
akurat moment w którym główna bohaterka, Isobel, przypomina sobie jak jej były
już chłopak Brad groził jej, wtedy jeszcze tylko przyjacielowi, Varenowi, gdy
jej samej stanęło przed oczami pewne wspomnienie. Wspomnienie sytuacji, która
wydarzyła się tydzień wcześniej, w tym samym domu, ale w kuchni.
- „Zawsze zadawał
to samo pytanie.
- Co chcesz, żebym
zrobił?
Nigdy nie
odpowiadała. Nie mogła. Mogła tylko patrzeć, sięgając do niego jedynie
spojrzeniem, wyciągając go, by tonął w smutku tych bezdennych czarnych wód.” –
zacytował, zwracając tym samym jej uwagę.
- Masz szczęście,
że już czytałam ten fragment. Pamiętasz jeszcze jakieś momenty?
- Mam zacząć spoilerować?
– zapytał z uśmiechem.
- Nie! –
wykrzyknęła, gwałtownie wstając. – Ani mi się waż.
- Kogo wolisz:
Brada, czy Varena?
- Oczywiście, że
Varena.
- Cichego gota
zamiast umięśnionego sportowca? Naprawdę? – zapytał, udając wielkie zdziwienie.
- Śmiej się śmiej.
Varen ma mózg, a do tego kocha czytać.
- Edgara Allana
Poego.
- Może jeszcze inne
powieści.
- Lub wiersze.
- Dlaczego zawsze
musisz mnie poprawiać?
- Bo lubię patrzeć
jak marszczy ci się nosek.
To wspomnienie przelało czarę. Musiała do
niego zadzwonić, musiała się przełamać. Musiała znowu poczuć się lepiej.
Sięgnęła po telefon i wybrała odpowiedni
numer. Przyłożyła do ucha urządzenie i zaczęła nasłuchiwać. Jeden sygnał,
drugi, trzeci, czwarty, piaty… w końcu…
-
Cześć tu Nick. Niestety, lub stety zależy od okoliczności i tego kto dzwoni,
nie mogę odebrać teraz telefonu. Jeśli masz coś ważnego do powiedzenia nagraj
się na sekretarkę, jeśli nie… Zobaczymy. Może oddzwonię.
Dziewczyna rozłączyła się i odłożyła
telefon na komodę. Opadła bezładnie na łóżko i zaczęła wpatrywać się w biały
sufit.
Po kilku minutach bezmyślnego patrzenia
się w jeden niesprecyzowany punkt zaczęła czuć się coraz gorzej. I to nie
fizycznie. Raczej psychicznie. Niemal czuła jak całe jej pole widzenia zasnuwa
czarna kotara, a wszystko staje się czarno – białe. Coraz częściej powracały
czarne odcienie duszy. Coraz częściej pojawiały się bezbarwne plamy. Znowu
wszystko zaczęło się walić.
Podeszła do lustra wbudowanego w ścianę na
korytarzu. O ile jeszcze kilka dni czy tygodni temu próbowała dostrzec w sobie
coś dobrego to teraz… Teraz nawet nie próbowała. Wiedziała po prostu, że
kłamanie samej siebie na nic się nie zda. Kiedy patrzyła na swoje odbicie
widziała sześćdziesięciosześciokilowy kawał tłuszczu, a najgorsze w tym
wszystkim było to, że nie wiedziała jak sobie z tym cielskiem poradzić.
Ugotować go przecież nie mogła.
Westchnęła głośno, czując jaka bezsilna
jest.
Wtem wpadła na dziwny, a zarazem
intrygujący pomysł. Chciała zagrać na skrzypcach, chociaż nie do końca. Chciała
napisać wiersz o tym jak to jest, gdy się gra na skrzypcach. Szalone to prawa.
Ale Sophie chyba do całkiem zwyczajnych osób nie należała, zgadza się?
***
„Wolność
umysłu”
Zamykam
oczy i czuję pod palcami
Jedwabistość
strun. Siłuję się z myślami,
Podnosząc
smyczek. Delikatnie
Łączę
te dwa organy w jeden narząd i…
Gram.
Porywam
swoją duszę na głębokie morze,
Wiedząc,
że tu już nikt mi nie pomoże.
Odbiegam
myślami daleko w dal,
Zagłębiając
się w świat nut, kluczy, taktów i pauz.
Nagle
wszystko staje się jasne,
W
umyśle świeci słońce.
Problemów
nie ma,
Wszystko
co niepotrzebne znika.
Zostaję
tylko ja, skrzypce i smyczek.
Człony,
które razem tworzą uczucia, muzykę.
Zefirek
i wichurę.
Pożar
i grad
Harmonię
i nieład.
Spokój
i burzę.
Wszystko,
co chcę,
Czego
w danej chwili potrzebuję.
Bo
ja i muzyka to jedno.
***
-
Hej Evan, co tam u ciebie słychać? – zapytała Sophie, jak tylko zobaczyła kto
dzwoni.
-
Nic ciekawego. Zadam ci pytanie. Jak sądzisz: dzwonię bez przyczyny?
-
Eh… Wydaje mi się, że nie skoro zadałeś takie pytanie.
-
Ding, ding, ding. Dziesięć punktów za błyskotliwość. Chciałem zapytać, czy nie
chciałabyś pójść ze mną i resztą paczki do kina? Grace, Mia i Jim też idą.
-
W takim razie z przyjemnością pójdę. Mogę zabrać kogoś ze sobą?
-
Pewnie. Im więcej tym weselej – odpowiedział pogodnie. – Przyjedziemy po ciebie
o szesnastej. Pa, pa – i się rozłączył. Od razu wykręciła kolejny numer. Jeden
sygnał, drugi…
-
Halo?
-
Cześć Josh.
-
Hej Sophie, co u ciebie chorowitku?
-
Od tygodnia jestem w szkole, a ty teraz dopiero o to pytasz? No wiesz, co?
-
Oj nie dąsaj się już tak.
-
Chciałam zapytać, czy masz na dzisiaj jakieś plany.
-
Niestety nie.
-
No to już masz. O szesnastej masz być pod moim domem.
-
A co będziemy robić?
-
Niespodzianka.
-
Oglądanie porno do północy?
-
Chciałbyś. Idziemy do kina.
-
Mój pomysł lepszy, ale i tak się zgadzam.
-
Dobrze, że tak zakończyłeś. W takim razie do zobaczenia.
-
Do zobaczenia.
***
-
Sophie ty pojedziesz z nami, a Josh z Thomasem, Jimem i Michealem, dobrze?
-
Nie ma sprawy.
Po kilku minutach wszyscy siedzieli już na
właściwych miejscach, przypięci pasami. Dwa samochody ruszyły niemal
jednocześnie w tym samym kierunku, a mianowicie do Londynu.
Sophie siedziała na jednym z tylnych siedzeń
i wpatrywała się w mijający ją krajobraz. Nie przysłuchiwała się rozmowie
prowadzonej przez resztę osób okupujących jeden samochód, ewentualnie wyłapywała
pojedyncze wyrazy czy zdania, ale pytanie zadane przed chwilą przez Mię
przywróciło jej trzeźwość umysłu.
-
Wiesz dlaczego Nick nie mógł jechać?
-
Nick nie jedzie? – zdziwiła się Sophie. Usłyszała w swoim głosie wielki zawód.
-
Niestety nie. Mówił, że musi załatwić coś ważnego i nie ma jak się od tego
wymigać.
-
Szkoda – skomentowała Sophie. Tak naprawdę to czuła w sercu pustkę i żal,
ponieważ w kinie chciała porozmawiać z Nickiem, wyjaśnić mu dlaczego ignorowała
go przez cały czas, a on… Ale przecież nie miała go dlaczego winić. Nie mógł
przyjechać i tyle.
Przeniosła wzrok z powrotem na umykający jej oczom
krajobraz. Mimo wszystko nie mogła zapomnieć słów Evana, więc zaczęła
zastanawiać się nad ich sensem. Dlaczego Nick nie mógł pójść z nimi do kina?
Skoro reszta chłopaków poszła bez obiekcji, a nawet zaplanowała wyjście, to nie
mogło to być nic związanego z zespołem. W takim razie z czym? Miała nadzieję,
że nie chodziło o jego rodzinę. Naprawdę ją polubiła i miała nadzieję, że nic
im się nie stało. Oczywiście biorąc pod uwagę, że to właśnie przez nich chłopak
nie mógł się z nimi spotkać.
Z tych jakże
zajmujących rozmyślań wyrwał ją głos Evana.
-Wesoła gromadko wysiadamy! – krzyknął, wyciągając
kluczyki ze stacyjki. Odpięła pas i wygramoliła się z samochodu, zamykając
następnie ciche drzwi.
-A gdzie reszta naszej bandy? – zapytała.
-Tutaj stoi auto Thomasa. Podejrzewam, że weszli już
do środka.
-Chodźmy więc – oznajmiła Mia. We dwoje kiwnęli
głowami i razem podążyli do głównego wejścia.
***
-Witam w naszym kinie. Zapraszam do sali. Pańskie
jedzenie już na was czeka – oznajmił średniego wzrostu mężczyzna ubrany w
czarny, trzyczęściowy garnitur. Sophie popatrzyła na Jima. W jego oczach
dostrzegła takie samo zdziwienie jakie czuła w swoich własnych.
-Czyżbyście nigdy nie byli na prywatnym pokazie? –
zapytał wesoło Micheal.
-Nie. Nie przeszkadza nam dzielenie z obcymi ludźmi
sali kinowej.
-Naprawdę? Tak się da? – zapytał z udawanym
zdziwieniem połączonym, z także udawanym, przerażeniem.
-Mikky przestań się popisywać – zganiła go Grace. –
Jego wujek jest właścicielem tego kina, a ten oto chłopak bardzo często to
wykorzystuje.
-Oj tam kruszynko to nie prawda. Wykorzystuję ją tylko
dla ważnych osób – powiedział, patrząc na nią z uśmiechem.
-„Mikky”? – powtórzyła bezgłośnie Sophie, patrząc na
Jima z naprawdę wielkim zdziwieniem.
-„Kruszynko”? – odpowiedział, także bezgłośnie, Jim.
Wzruszyli ramionami, nie wiedząc co mają właściwie myśleć o zachowaniu tamtej
dwójki. Josh podszedł do niej i szepnął na ucho:
- Jak myślisz, coś jest miedzy nimi?
- Chyba nawet oni nie wiedzą.
W odpowiedzi pokiwała głową, a następnie dogonili
resztę przyjaciół, którzy zdążyli już przekroczyć próg pomieszczenia.
-Wow, mamy najlepsze miejsca – ucieszyła się Mia.
-Jakbyś nie zauważyła sala jest pusta, więc możemy
wybrać sobie obojętnie jakie chcemy – uświadomił ją jej chłopak.
-Ach cicho bądź - mruknęła i pacnęła go w ramię.
-Ciekawe, czy tutaj też są dwudziestominutowe reklamy
przed rozpoczęciem seansu –zastanawiał się Jim.
-Nie można mieć wszystkiego Jimmy – powiedział Thomas
i poklepał go po dłoni, która leżała na ich wspólnym podłokietniku.
Sophie
spojrzała na nich, a potem na resztę par. No właśnie. Par. Ona jedyna siedziała
tak jakby sama. Trochę to smutne, prawda?
Zaczęła się
zastanawiać jak to się stało, że jej przyjaciele znaleźli sobie w This Moment
drugie połówki czy tam przyszłe. Nie wiedzieć dlaczego zaczęła się bać, że ich
przyjaźń zmierza ku końcowi.
- A gdzie Josh? – zapytała.
- Tutaj – szepnął jej głos do ucha. – Stęskniłaś się
za mną?
- Czekałam na właściwy moment, żeby móc rozłożyć się
na dwóch fotelach – odpowiedziała.
- Wmawiaj sobie – odpowiedział i usiadł koło niej.
Czyli jednak miała swoją parę.
- Jak myślicie, kiedy przyjdzie? – zapytał cicho Evan
reszty swojej paczki.
- I z kim? – dopowiedział Thomas.
- O kim mówicie? – zapytała Grace.
- Hej wszystkim, przepraszamy za spóźnienie – Sophie
wstrzymała oddech na dźwięk tego tak znajomego głosu.
- A o nim – szepnął Micheal. Całą siódemką zerknęli w
kierunku schodków, po których kroczył teraz Nicholas w towarzystwie ślicznej
blondynki.
- Błagam, powiedz, że to jego kuzynka – poprosił Jim,
parząc na Sophie wielkimi oczami.
- Chyba nie mogę.
- Cholera.
- Ludziska poznajcie Lily. Lily poznaj Evana, Mię,
Micheala, Grace, Thomasa, Jima i Sophie.
- Cześć wszystkim – przywitała się ze szczerym
uśmiechem. – To moja wina, że nie przyszliśmy na czas. Nick za późno powiadomił
mnie, o której wychodzimy i że w ogóle mnie gdzieś z wami zabiera i kompletnie
nie wiedziałam w co mam się ubrać.
- Nic się nie stało – powiedziała Mia – Siądźcie. Koło
Josha są miejsca.
- Tak na marginesie to co będziemy oglądać? – zapytał
Miles.
- „Próby ognia” – odpowiedział Micheal.
- Nie przeczytałam jeszcze książki.
- Nie przeczytałem jeszcze książki. – powiedzieli
Sophie i Nick równocześnie. Reszta znajomych, oprócz Lily, wybuchnęli śmiechem.
- Z czego się śmiejecie? – zapytała dziewczyna
zdziwiona.
- Ta dwójka jest po prostu identyczna, jeśli chodzi o
czytanie książek. Jakie jest wasze motto dotyczące oglądania ekranizacji
powieści?
- Najpierw książka później film – oznajmili zgodnie.
- Widzisz?
- Osobiście nie lubię czytać – powiedziała Lily.
- To z Nickiem dwóch minut nie wytrzymasz – Thomas się
zaśmiał.
- Ostatnio wytrzymałam całą noc i nie narzekam.
- Oh… To coście wyprawiali?
- Film oglądali – szybko odpowiedział Nicholas.
- Skoro tak mówisz.
- Film się zaczyna – szepnął Jim.
W jednej
chwili wszystkie rozmowy cichły, a dziesięć par oczu zaczęło wpatrywać się w
wielki ekran przed nimi.
***
- No i jak film pani znawczyni? – zapytał Josh, gdy
wyszli na świeże powietrze.
- Przeczytałam większą część książki i muszę
powiedzieć, że nie kojarzę ponad połowy scen, co wcale nie oznacza, że film mi
się nie podobał. Wręcz przeciwnie.
- Poproszę ocenę punktową.
- Hm… Osiem na dziesięć.
- Wysokie noty.
- Jakie plany na resztę wieczoru? – zapytał Micheal.
- Może pójdziemy do klubu? – zapytał Nick.
- Niestety nie mogę. Muszę pomóc mamie. Jutro przyjeżdża
moja siostra i robimy jej przyjęcie niespodziankę – powiedział Josh.
- Ja zabieram Grace w jedno miejsce, więc też odpadamy
– teraz to Micheal zabrał głos.
- A ja wybywam z Jimem – kolej Thomasa.
- Mam strasznie dużo do zrobienia i nie wyrobię się w
jeden dzień – smutno powiedziała Lily.
- Reszta może?
- Raczej tak.
- Sophie, a ty?
- Pytałem jej mamy przed wyjściem, czy może wrócić rano.
Zgodziła się pod warunkiem, że za dziewięć miesięcy nie zostanie babcią.
- Czyli nie idziesz – zdecydował Nick.
- Słucham?! – obruszyła się Sophie.
- Nawet nie wiesz ilu tam będzie facetów.
- A ja tylko jak ich zobaczę zaciągnę ich do toalety i
zacznę uprawiać dziki seks w kabinie? – prychnęła. – Jakoś byłam rok temu w
klubie nocnym i nic mi się nie stało.
- Byłaś?
- Coś taki zdziwiony? Myślałeś, że taka nudziara jak
ja nie ma ochoty zabawić się od czasu do czasu? No to cię zdziwię.
- E… ja… Lily może zawiozę cię do domu, a potem do was
wrócę?
- Nie musisz mnie odwozić naprawdę.
- Wiem. Ale chcę – po tych słowach odprowadził ją do
swojego samochodu i odjechali razem.
- Idziemy się zabawić? – zapytała Mia.
- Party hard all night! – wykrzyknął Evan.
***
- Dlaczego Evan i Mia powiedzieli Sophie, że Nicka
dzisiaj nie będzie?
- To miała być niespodzianka.
- Widziałam już lepsze.
Po chwili znowu zapytała:
- Gdzie idziemy? – zapytała Grace Micheala.
- Tak naprawdę chcę cię zabrać gdzieś jutro. Po prostu
stwierdziliśmy z Thomasem, że im mniej ludzi tym Sophie i Nick łatwiej się
pogodzą.
- I myślisz, że ten przełom nastąpi w klubie nocnym? –
zapytała z powątpiewaniem dziewczyna.
- Gdzieś musi, a im szybciej, tym lepiej.
- Tylko, żebyś się nie przeliczył.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Sophie jest bardziej nieufna i tajemnicza niż ci się
wydaje.
***
- Wiesz co, Mia?
- Co Sophie? – zapytała dziewczyna, gdy przekroczyły próg
klubu, a Evan poszedł po bezalkoholowe napoje do baru.
- Zorientowałam się, że nie jestem ubrana odpowiednio –
stwierdziła, wskazując na swój kremowy sweter.
- Hm… Masz coś pod spodem?
- Resztę sukienki.
- Ściągaj tą masę ocieplacza.
Sophie bez słowa spełniła polecenie, zostając ubrana
tylko w czarną sukienkę.
- Zakryłaś tym czymś obcisłą kieckę?
- E… Tak?
- Jak mogłaś popełnić taką zbrodnię?! Teraz wyglądasz
jak bogini seksu, a jak zaczniesz się poruszać…
- Przestań kłamać.
- Kłamać?! Dziewczyno chowasz swoje genialne cycki
wąską talię i szerokie biodra pod tymi masami materiału. Po co? Masz idealną
figurę klepsydry. Dziewczyny płacą tysiące funtów na operacje, które
sprawiłyby, że wyglądałyby chodź w połowie tak dobrze jak ty.
- Ale ja w porównaniu do nich jestem obrośnięta
tłuszczem.
- To, że nie wyglądasz jak modelki z wybiegu nie
oznacza, że jesteś gruba.
- Ale z moją wagą już tak.
- Przestań. To tylko cyfra. Ważne jak wyglądasz. Mogę
zrobić jeszcze jedną rzecz?
- Ta…
Mia uśmiechnęła się i rozpuściła długiego warkocza
duńskiego Sophie. Prawie długie do pasa fale spłynęły kaskadą na plecy,
okalając jej twarz.
- O kurczę… Wyglądasz…
- Jak zmokła kura.
- Bosko. Jeszcze to światło… Gdybym leciała na
dziewczyny to właśnie zostałabyś przeze mnie przyszpilona do ściany.
- Hej dziewczyny. Przyniosłem… Sophie, to ty?
- Wiem. Wyglądam koszmarnie.
- Nie… Nie o to mi chodziło. Raczej genialnie. Jak
Nick przyjdzie to na bank mu stanie, gdy tylko cię zobaczy.
- Nie przyszłam po to, by robić wrażenie. Przyszłam by
się zabawić.
- Chodźmy więc.
***
Na całe
szczęście Evan przyniósł każdej z nich zamykaną, małą buteleczkę wody, więc
mogli tańczyć i nie bać się, że ktoś dosypie im coś do picia, ponieważ mieli je
cały czas w dłoniach.
Mia i jej chłopak tańczyli tuż obok Sophie.
Pilnowali, by czasem się gdzieś nie zgubiła.
Na początku
Underwood była cała spięta. Nie umiała wczuć się w muzykę. Jednak po chwili
zamknęła oczy i wsłuchała się w rytm, w uderzanie perkusji, w energię w klubie.
Niemal czuła jak sięga do wewnętrznej siebie ukrytej pod fałdami ciepłych ubrań
i stron książek. Jej mózg się wyłączył, chociaż lepiej powiedzieć, że przeszedł
w stan czuwania. Był obecny, rejestrował wszystko co się dzieje, ale nie
pilnował już ciała. Nie nakazywał mu stać sztywno, a raczej wypuścił na
wolność.
Usłyszała jak
wypuszcza z ust ciche westchnienie, a potem wyczuła powolne kołysanie się jej
bioder w takt muzyki. Teraz nie było Sophie i muzyki. Te dwa człony stanowiły
jedność, całość, pełnię.
- Wow, Sophie jak ty się ruszasz! – krzyknęła do jej
ucha Mia.
- Dzięki!
- Brałbym! – krzyknął Evan.
- Wy tu zaraz żywe porno pokażecie! – krzyknęła
- Poczekaj aż jakiś chłopak do ciebie podejdzie. Sami
zaczniecie tak tańczyć.
- Jeszcze zobaczymy.
***
Nie wiedziała
jak długo byli już w klubie, ale jak na razie żaden chłopak nie podszedł by z
nią zatańczyć. Jednak wszystko co przyjemne musi się kiedyś skończyć.
Najpierw
poczuła duże dłonie obejmujące jej biodra. Następnie nogi i klatkę piersiową
przysuniętą do jej pleców.
Zaczęli
tańczyć we wspólnym rytmie, krążąc równocześnie biodrami. Nie wiedziała, czy
światła wcześniej też były takie jaskrawe i gasły w rytmie uderzeń bębna, by
potem znowu rozbłysnąć, ale teraz czuła się przez to… Pewniej siebie.
Czuła gorący
oddech chłopaka stojącego za nią i jego palce coraz bardziej wbijające się w
talię.
Czuła jak
całe jej ciało porusza się w rytm melodii, tak samo jak to za nią.
Obniżyła się
powoli kręcąc biodrami, by po chwili znowu stanąć prosto.
Coraz
bardziej podobał jej się ten taniec. Wiedziała, że pewnie był przepełniony
erotyzmem, a dla postronnego odbiorcy był pewnie nieodpowiedni. Nie obchodziło
jej to wcale. Znowu czuła się wolna. Zapomniała o kompleksach, o swojej wadze,
problemach. Czuła się jak nie ona, pewna siebie… seksowna. Było to dziwne uczucie,
ale naprawdę przyjemne.
Nie wiedziała ile piosenek przetańczyła
przyciśniętą do klatki tajemniczego chłopaka, ale gdy jedna melodia się
skończyła, a kolejna zaczęła poczuła chęć zobaczenia jak wygląda jej partner.
Obróciła się powoli w jego ramionach. Pierwszym co zarejestrowała był fakt, że
jej partner był o wiele wyższy od niej. Potem zobaczyła czarne loki i dołeczki
w policzkach. Chwila… To wszystko było dziwnie znajome…
- Nick?! – wykrzyknęła i odskoczyła od niego jak oparzona.
- Sophie?!
- Ja… ja…
- Nie wiedziałem, że to ty. Przepraszam, jeśli jesteś
zła.
- Nie o to chodzi, tylko… Chciałam się od ciebie uwolnić,
a tu znowu stajesz przede mną. To jakiś żart? Zawsze na siebie wpadamy.
- Może to jakiś znak? – zasugerował.
- Nie gadaj mi o jakiś znakach. Muszę jechać do domu.
- Chodź zawiozę cię.
- Wolę wrócić z Mią i Evanem.
- Którzy są strasznie podnieceni i niecierpliwi
seksualnie? Chcesz być tego świadkiem?
- E… Dobra, masz rację.
- Napisze do Evana, że jedziesz ze mną. Chodź – złapał
ją za łokieć i razem zaczęli przeciskać się w stronę wyjścia.
***
Nicholas Miles (18 l.) członek zespołu This Moment został zauważony przez
paparazzi, gdy razem z znaną już wszystkim, a jednak ciągle tajemniczą, Sophie
wychodził z jednego z lepszych klubów nocnych w Londynie. Co najdziwniejsze i
najbardziej ciekawe kilka godzin wcześniej wdziany był na obrzeżach miasta z
tajemniczą blondynką, której imienia wciąż nie znamy.
Co łączy Nicholasa i te dziewczyny?
Czy one wiedzą o sobie nawzajem?
Czy Nicholas Miles staje się kobieciarzem?
Jednego jesteśmy pewni: odpowiedzi na te pytania
poznamy już wkrótce.