„ Gniew
to najmniej przydatne ze wszystkich uczuć. Niszczy umysł
i rani serce.”
Stephen King
Nagle usłyszał budzik, a to oznaczało, że musiał wstać i zacząć się szykować do wyjścia. Westchnął przeciągle i podniósł się wolno do pionu, pragnąc by okazało się, że jest 31 sierpień a nie 1 wrzesień. Niby dla niego to nic nie znaczyło. Nie chodził do szkoły, miał prywatne nauczanie, ale chciał wspierać Sophie w pierwszym dniu szkoły, mimo że był to jej drugi rok w liceum.
Ciszę zburzył głośny dzwonek telefonu. Nick sięgnął po niego i, nie patrząc kto dzwoni, odebrał.
- Jak się ma mój ulubiony piosenkarz?
- Dominic czego ty chcesz?
- Może nie tym tonem, co? Pamiętaj, że jestem twoim wujkiem.
- Tak, tylko że jedynie o trzy lata starszym. A do tego nie masz za grosz siły autorytetu.
- E tam. Wczoraj dzwonił do mnie Robert.
- I czego chciał?
- Kręcimy teledysk do „Powerful” za dwa tygodnie w piątek.
- A gdzie?
- To jeszcze jest ustalane. Przecież ja i moja kamerka nie mogą pracować byle gdzie – zaśmiał się.
- Mówisz tak jakby to była wybranka twojego serca.
- Czekam na zezwolenie wzięcia ślubu z przedmiotem martwym, a następnego dnia będziesz mógł zobaczyć mnie w pięknym garniaku przysięgającego wierność i oddanie swojej kochance.
- Czytajmy kamerze. – powiedział z rozbawieniem w głosie Nick.
- A czy to czasem nie ty zamierzasz wziąć ślub z książką albo fikcyjną bohaterką?
- To nie to samo! – obruszył się.
- To jest dokładnie to samo, tylko że nie chcesz tego przyznać przed samym sobą.
- Co ty pieprzysz?
- Moją kamerkę o poranku.
- Z kim ja żyję?
- Z kim ja koegzystuję?
- To piękny przykład zdania retorycznego. Jest to wypowiedź, na którą nadawca nie oczekuje odpowiedzi. „Koegzystuje” jest to bardziej oficjalna wersja wyrazu żyć, przebywać – powiedział, udając nauczającego staruszka.
- Co ty pieprzysz?
- Sophie wieczorami.
- CO?!?! – wykrzyknął zdziwiony.
- Ha ha ha. Nabrałem cię idioto. To tylko moja koleżanka.
- I akurat tak wybrałeś ją przy okazji?
- Tak.
- Tra ta ta ta.
- Ty też? – westchnął - Dobra. Mam ważniejsze rzeczy do roboty niż gadanie z tobą. Cześć
- Pozdrów Sophie – usłyszał za nim wyłączył rozmowę. Rzucił telefon na poduszki i podniósł się z jęknięciem, słysząc jak strzelają jego zdrętwiałe stawy. Zaczął powoli schodzić ze schodów, a następnie skierował się do kuchni, by przyrządzić sobie śniadanie.
Spożywał w spokoju tosty francuskie, gdy jego wzrok zatrzymał się na zegarze wiszącym na ścianie. Wpatrywał się bez celu w wskazówki, ale gdy zorientował się jaką godzinę oznaczają… Szybko dokończył posiłek, a talerz wrzucił do zlewu. Wbiegł do łazienki, wyciągając z kubeczka szczoteczkę i nakładając na nią pastę. Mył zęby, równocześnie zrzucając z siebie t – shirt i zakładając na ramiona białą koszulę. Jego wzrok jak zwykle przyciągnął mały napis na jego lewym biodrze.. Rok wcześniej wytatuował sobie na nim zdanie It’s never too late to Każdy mógł sobie dopowiedzieć co chciał.
Wciągał spodnie na nogi, a w tym samym czasie płukał gardło. A mówi się, że tylko kobiety potrafią robić kilka czynności jednocześnie. Powinien ogłosić to światu. Może pobije rekord Guinessa?
Dziesięć minut później siedział już w samochodzie i wyjeżdżał z podjazdu, kierując się w stronę domu państwa Underwood…
- Dzień dobry – powitał go od progu Henry.
- Dzień dobry. Jest Sophie?
- Masz szczęście, że jej mama przetrzymuje ją w łazience.
- Przetrzymuje? Dlaczego…?
- Moja córka nie jest tam raczej z własnej woli.
- Acha – powiedział powoli, nie wiedząc do końca o co chodzi panu Underwood. Zaczął wchodzić po ciemnych schodach, a gdy dotarł na wyższe piętro zrozumiał dlaczego Sophie miała być w pomieszczeniu przetrzymywana. Z łazienki docierał do niego głos dziewczyny:
- Mamo przestań. Już wystarczy. Nie chcę! Naprawdę już starczy.
Gdy tylko usłyszał jej wzburzony głos, na jego twarzy zaczął formować się uśmiech. Już widział jej spojrzenie: zmarszczone brwi, i te wzburzone ciemnozielone albo nawet brązowe oczy. Powoli wszedł do łazienki, a tam zobaczył Sophie ścierającą coś gwałtownie z twarzy.
W związku z tym zamiast być w autobusie w drodze do szkoły siedziała w łazience przed lustrem i próbowała zetrzeć ze swojej twarzy brokat i róż, zostawiając już te nieszczęsne rzęsy pomalowane.
Jak już Nick chciał przychodzić to nie mógł przyprowadzić swojego tyłka trochę później? Czy tak wiele wymagała? Najwyraźniej tak.
- Nareszcie – westchnęła z ulgą, gdy na jej twarzy nie było za grosz sztucznego zaróżowienia. – Hej.
- Hej – odpowiedział z uśmiechem.
- Wow jak ładnie wyglądasz – stwierdziła z uznaniem, lustrując go wzrokiem. Biała koszula i czarne spodnie od garnituru dodawały mu elegancji, ale chyba specjalnie krzywo założony krawat nadawał jego stylizacji lekko drapieżnego wyglądu. Uwydaczniały to jeszcze niesforne loki, tworzące artystyczny, ale równocześnie słodki nieład na jego głowie.
- Przestań. Ubierałem się, myjąc zęby.
- A to stąd ta fryzura. – powiedziała z uśmiechem.
- Co? – zapytał , przeglądając się w lustrze. – E tam. Gorzej jest po obudzeniu.
- Wyobrażam sobie.
- A ja sobie wyobrażam jak bardzo pragniesz mnie takiego zobaczyć – stwierdził zabawnie poruszając brwiami.
- Debil – powiedziała mimo woli się śmiejąc.
- A tak w ogóle to wyglądasz pięknie.
- Tylko tak mówisz.
- Nieprawda. Jeszcze tylko rękawiczki, powóz i możemy jechać na bal.
- My? A ty po co?
- Każda księżniczka potrzebuje swojego księcia, prawda? A ty wyglądasz jak prawdziwa królewna.
- Ty? Moim księciem? Wolne żarty.
Jednak jego słowa sprawiły, że zaczęła się zastanawiać. Sophie spojrzała na siebie w lustrze, przyglądając się swojemu odbiciu. Hm… może Nick miał rację. Sukienka podkreślała jej wąską talię, a rozkloszowany dół, nie uwydatniał szerokich bioder charakterystycznych dla figury klepsydry, a wisiorek podkreślał długą szyję. Czyżby pomyślała, ze jest ładna?
Nagle jej wzrok spoczął na skrawku odkrytych ud i kolanach. Jakie one są tłuste. Dlaczego jej nogi nie mogą być zgrabne? A brzuch dlaczego jest taki wielki? Jeszcze ten tyłek. A włosy? Te cienkie włosy? O nie. Wcale nie była ładna. Była strasznie brzydka. Jak mogła nawet przez chwilę myśleć, że jest inaczej? A Nick… pewnie po prostu chciał być miły. Jak zwykle wszyscy kłamią.
- Muszę wziąć torebkę i możemy iść – oznajmiła chłodno, wychodząc szybkim krokiem z pomieszczenia, a Nick odprowadził ją zdziwionym spojrzeniem.
Sophie uwielbiała przebywać w samochodzie
Milesa. Siedzenia były wygodniejsze niż jej łóżko. Ciekawe, czy pozwoliłby jej
w nim nocować…?
-
Nick naprawdę myślisz, że to dobry pomysł? W mojej szkole jest pełno waszych
fanek. Zlecą się jak szarańcza.- Spokojnie. Jestem przyzwyczajony, chociaż dalej mnie te ich zachowania dziwią.
- Ale wtedy wzbudzisz sensację, a rozanielone dziewczyny i z tego co wiem też chłopcy odciągną mnie od ciebie i zanim się spostrzegę zostanę sama, a ty staniesz się głównym tematem wszystkich uczniów na najbliższe pół roku.
- Jeśli nie chcesz, żebym jechał wystarczy powiedzieć.
- Chcę, tylko że…
- Już rozumiem. Boisz, że przyćmię cię blaskiem mej chwały.
- Ta… A ja jestem czarną albinoską.
- Ciekawie nie powiem. – odpowiedział z uśmiechem, zerkając na nią przelotnie.
- Obiecaj mi jedno. Nie zapomnij o mnie dobrze? Jak nie jesteś w stu procentach pewny to lepiej odstaw mnie pod szkołę i jedź do domu.
- Spokojnie. Damy radę.
- Skoro tak mówisz – powiedziała i zagłębiła głowę w oparciu fotela.
Pod szkołę podjechali dwadzieścia minut przed oficjalnym apelem dyrektora. Samochodem jechało się miliard razy szybciej niż autobusem. Może Sophie zacznie oszczędzać na jakieś własne cztery kółka?
- Chodź zaprowadzę cię pod aulę.
- Nie musisz tego robić…
- Wiem. Ale chcę.
- Sophie! – na szyję rzuciła się jej najlepsza koleżanka z klasy Julie – Mam ci tyle do opowiedzenia. Tak dawno się nie widziałyśmy. Ale jesteś opalona. Gdzie byłaś? Ja…
- Julie chciałabym ci przedstawić Nicholasa Milesa. Nick to moja koleżanka z klasy Julie. – jedyną reakcją uczennicy było mruganie powiekami. Stała bez ruchu z lekko rozchylonymi ustami. No to się zacznie pomyślała Undewood, a zaraz po tym Julie zaczęła piszczeć.
- OMG to ty! Nicholas Miles! No nie wierzę! Mogę prosić o autograf? – kilka osób znajdujących się blisko Julie usłyszało jej słowa i zaczęło podchodzić bliżej. Nagle całą ich trójkę otoczyło chyba pół szkoły, przekrzykując jeden drugiego. Zaczęli się pchać, a Sophie… Sophie cóż po prostu pozwoliła im płynąć z prądem.
- Nick! – zawołała, próbując przekrzyczeć tłum. Ale jak jeden głos miał przebić setkę? Chłopak nawet się nie obrócił mimo że stała prawie obok niego. Był zbyt zajęty robieniem sobie selfie z fankami. Sophie przestała się pchać i po prostu pozwoliła, by ludzie sami wypchnęli ją z kręgu.
- A więc to tak – wyszeptała do siebie, widząc z każdą sekundą powiększający się tłum ludzi, a potem skierowała się powoli do szkoły, ostatni raz spoglądając na migające jej czarne loki, by zamknąć za sobą drzwi placówki i skierować się do pustej auli.
- Ja cie kręcę, chłopie. Wyglądasz jak dziewczyna ze złamanym sercem – powiedział Thomas, wchodząc do pokoju.
- Hej Tom. Tak ciebie też miło widzieć. – odpowiedział sarkastycznie.
- Nick, Thomas ma rację – poparł przyjaciela Micheal. – Co cie gryzie?
- Spytaj lepiej co zaszło miedzy nim a Sophie – powiedział Evan.
- Dlaczego myślisz, że ma to cos wspólnego z naszą zmiennoką dziewczynką? – zapytał Mike.
- Pamiętacie, kiedy pierwszy raz pocałowałem Miię, a potem nie wiedziałem co miedzy nami w końcu jest?
- Tak. Przez kilka dni nie wychodziłeś z domu zatapiając smutki w czekoladowych lodach… Nick pocałowałeś Underwood?! – zapytał Tom, podchodząc do przyjaciela gwałtownie.
- Powaliło cię?! Oczywiście, że nie. – obruszył się Nicholas, dalej wpatrując się w ekran telewizora.
- Powiesz wreszcie co cie trapi, czy mamy to z ciebie wyciągnąć do cholery?! – krzyknął Mike, wyłączając telewizor i stając naprzeciwko kolegi.
- Nic się nie stało. Tylko… - zamilkł.
- Tylko…? – pośpieszył go Evan.
- Tylko nie rozmawia ze mną od poniedziałku – powiedział smutno.
- Wiesz może dlaczego? – zapytał Thomas.
- Zielonego.
- W takim wypadku potrzebna będzie nam pomoc eksperta – stwierdził Evan i wyszedł z domu.
- No to co ta za sytuacja niecierpiąca zwłoki? – zapytała zrzucając buty i wchodząc do salonu.
- Nick ma problem z dziewczyną.
- Nasz Nicki się zakochał? – zapytała.
- Nie, Sophie to tylko koleżanka.
- A to o nią chodzi – powiedziała i opadła na sofę.
- Skąd o niej wiesz?
- Evan mi opowiadał. Więc co z nią? Chociaż czekaj. Jak wygląda?
- Hm… Wysoka. Tak trochę ponad metr siedemdziesiąt. Falowane, gęste złoto – brązowe włosy, chociaż w słońcu przyjmują barwę rdzawo – rudą, czasami prawie ognistą. Szczupła, o wielkich oczach, których barwa zmienia się jak w kalejdoskopie. – mówił Nick, czując jakby miał dziewczyna tuż przy sobie. Mógł wyczuć lawendowy zapach jej włosów i miękkość skóry. Słyszał ten delikatny śmiech, czuł spojrzenie tych przenikliwych tęczówek na sobie.
- Ziemia do Nicka – Mia pstryknęła mu przed oczami z rozbawieniem. – Widzę, że ją lubisz. Więc co takiego zrobiłeś, że przestała z tobą rozmawiać?
- Ja zrobiłem? Ale to nie moja wina.
- Z doświadczenia wiem, a do tego jestem tej samej płci co ona, że mężczyźni często nie zdają sobie sprawy z tego, iż robią coś co może dziewczynę obrazić, zdenerwować lub zasmucić. Rozumieją, że to zrobili dopiero kiedy ktoś im to uświadomi.
- Ale ja nic…
- To może tak. Kiedy ją ostatnio widziałeś? Jaka to była sytuacja? Kto jeszcze razem z wami był? Jak Sophie się zachowywała?
- Zawiozłem ją do szkoły. Podbiegła do niej jej koleżanka z klasy, ale kiedy mnie rozpoznała poprosiła mnie o autograf. Jej słowa usłyszało kilka osób, zebrał się tłumek ludzi, prosząc o zdjęcie, podpis. Kiedy się rozeszli, jej nie było.
- Już wszystko wiem. Czy rozmawiałeś z nią w drodze do szkoły o jej obawach i czy obiecałeś, że jej nie zostawisz?
- No tak.
- A czy potem, gdy fani cię otoczyli zwróciłeś chociaż na nią malutką uwagę, nie wiem zerknąłeś, odezwałeś się?
- No nie…
- Nie no chłopie ty dalej nie widzisz swojego błędu? Nawet ja go widzę, a jestem uważany za tego od flirtu – powiedział Micheal.
- Złamałeś obietnice. Tą sytuację odczuła jakbyś miał ja tak naprawdę w głębokim poważaniu, a twoje słowo nie jest zbyt dużo ważne.
- Ale to fani miałem tak po prostu kazać im spadać?
- Nie. Może Sophie zareagowała zbyt pochopnie, ale pamiętaj jaka jest i że dopiero zaczyna poznawać twoje życie. Ale muszę przyznać, że gdybym na jej miejscu to tez czułabym się jakbyś mnie olał.
- Dzięki.
- Taka prawda.
- Musze ją przeprosić! – krzyknął – A wy może porobicie coś bardziej… twórczego, coś lepszego od siedzenia na kanapie?
- Sam tak robiłeś przez kilka godzin.
- Ale ja to ja. A do tego to mój dom – powiedział, wychodząc.
- To ja spadam. Może w kinie będzie dzisiaj lecieć coś fajnego.
- Poczekaj. Pójdę z tobą. – po chwili za Thomasem i Michealem zamknęły się drzwi.
- Mam pomysł co może być bardziej twórcze – powiedział z cwanym uśmiechem Evan.
- Tak? A może podziałbyś się ze mną swoim pomysłem? – zapytała Mia, doskonale wiedząc co chodzi po głowie jej chłopakowi, a po chwili złączyli swoje usta w namiętnym pocałunku.
- Ta… - odpowiedziała nastolatka niewyraźnie, patrząc na siebie krytycznie. Miała na sobie granatową sukienkę, a razem z mamą znajdowały się w przymierzalni w jednym ze sklepów znajdujących się w centrum handlowym. Jednak ona nie podzielała entuzjazmu swojej rodzicielki. Kobieta, widząc to, wyszła dając córce czas na przebranie się.
- Nie rozumiem dlaczego nie chciałaś nic kupić – narzekała Elenor, wracając do domu.
- Po prostu mi się nie podobało, rozumiesz?
- Tobie się nic nie podoba. Nienawidzę tego, wiesz? Nie cierpię tego twojego zachowania. Tego udawanie, że uważasz, iż we wszystkim ci brzydko. Tak cię nikt nie polubi. Zawsze będzie samotna tak jak teraz.
- Ale ja nie …
- Mówię do ciebie! To, że nikt cie nie lubi w klasie nie oznacza, że możesz tak się zachowywać.
- Ale mi się tylko nie…
- Tak, oczywiście! Zawsze nie podoba ci się to, w czym ty mi się podobasz!
- Ale mamo…
- Robisz mi na złość?! Nie dziwię się, że w żadnych konkursach nie zajmujesz miejsc skoro nawet sukienki nie umiesz wybrać! A do tego to są takie bzdety, że nawet nie mam siły ich czytać. To co piszesz i czytasz to zwykła strata czasu. Powinnaś częściej wychodzić zamiast wiecznie siedzieć przed monitorem skoro i tak nic dobrego nie umiesz stworzyć!
- Dlaczego jak wychodzę to oburzasz się, że nie spędzam czasu z wami, a jak pisze, to że wiecznie nic nie robię? Zdecyduj się.
- Jesteś idiotką. A do tego kłamczuchą. Niby kiedy tak mówię?
- Cały czas. I ty się dziwisz, że nie myślę o sobie dobrze, skoro rodzona matka mówi, że jedyna rzecz , która mi jako tako wychodzi to bzdety.
- Kiedy niby tak powiedziałam?
- Przed chwilą! Nie słyszałaś? Zacznij używać uszu do czegokolwiek. – powiedziała i zamknęła za sobą drzwi. Rzuciła się na łóżko i zaczęła cicho łkać w poduszkę. Czuła się taka samotna. Te ściany ją przytłaczały. Jedyne co było z nią to książki. Te ciężkie tomy zajmujące prawie połowę jej pokoju. To było jej wytchnienie, jej spokój i cisza. A mimo wszystko czuła niedosyt. To jej nie wystarczało. Potrzebowała kogoś realnego. Prawdziwej osoby, która przyszłaby i po prostu ją przytuliła. Po prostu była. Wspierała. Po prostu.
Wyciągnęła kartkę i położyła się na łóżku, pisząc a łzy moczyły papier, rozmazując pojedyncze litery, ale tak jakby tworząc tekst bardziej prawdziwym, uczuciowym.
Uniosła głowę, gdy do jej uszu dobiegł szmer głosów. Jeden należał do jej mamy, a drugi był… Co on tutaj robił? Naprawdę wyczucie czasu miał obłędne.
- Hej – powiedział cicho Nick, wchodząc do pokoju i zamykając cicho za sobą drzwi.
- Cześć – odpowiedziała.
- Tak straszliwie cie przepraszam za moje zachowanie w poniedziałek. Nie spodziewałem się, że możesz tak to wszystko odebrać.
- Nie szkodzi. Już nie jestem zła. To ja powinnam cię przeprosić. Zachowałam się jak rozpuszczona idiotka. Twoi fani są najważniejsi. Powinnam była poczekać w spokoju aż skończysz.
- Chyba zapomniałaś o jednej rzeczy. Ty też jesteś moją fanką – powiedział klękając przy jej łóżku. – I to moją ulubioną.
- A myślałam, że to Grace jest twoją ulubioną fanką.
- Chyba ten tytuł oddam jednak tobie.
- Ona będzie bardzo smutna jak się dowie – ostrzegła z delikatnym uśmiechem.
- Pobiegnę z pompą, żeby jej łzy nie zalały miasta.
- Idiota – powiedziała, uderzając go lekko w ramię.
- Wcześniej było debil. Czyżbym wskoczył na wyższy poziom?
- Jeśli chodzi o poziom głupoty to owszem – odpowiedziała z uśmiechem, a on także się uśmiechnął, ukazując te słodkie dołeczki.- Co to? – zapytał, wskazując na kartkę leżącą na stole.
- Mój najnowszy wiersz.
-
Mógłbym przeczytać?
-
Nie jest za dobry. Napisałam go w niecałe pół godziny, będąc w totalnej
rozsypce, więc…- A dałabyś mi to chociaż ocenić? – zapytał. Sophie poczuła lekki strach. Na tej stronie były zapisane całe jej uczucia, przemyślenia. Jeśli da mu to przeczytać to będzie to tak jakby wyłożyła mu swoją duszę jak na tacy. Jednak nie przejęła się tym tak bardzo jak powinna. W głębi serca czuła, że może mu zaufać, a on nie wykorzysta wiedzy, która zaraz nabędzie przeciwko niej. Nie wiedziała tylko skąd brało się to uczucie.
Mimo obaw kiwnęła głową, pozwalając mu przeczytać swoją najnowszą pracę.
myśląc o tym jakby to było nie być odmieńcem.
jak wszystko rozsypuje się po brukowanej ulicy.
Dodatkowo spycha w czarną otchłań,
nie przychodząc na żadne z umówionych spotkań.
Więc
chwyta się drugiego,
błagając o ratunek niemo.
Lecz ten ze śmiechem
pozwala złożyć wszystko w jedno.
błagając o ratunek niemo.
Lecz ten ze śmiechem
pozwala złożyć wszystko w jedno.
I tak
spada się i spada
bez końca,
zagłębiając się coraz bardziej
w ciemną otchłań.
bez końca,
zagłębiając się coraz bardziej
w ciemną otchłań.
Nie
podchodzi do gardła
nic pożywnego,
by mogło pokazać,
że nie jest się całkowitą ofermą.
nic pożywnego,
by mogło pokazać,
że nie jest się całkowitą ofermą.
Krew
duszy z głębi wypływa,
barwiąc co się da odcieniami nieba.
barwiąc co się da odcieniami nieba.
Szkarłatna
gorycz
wrząca z ciała paruje.
Zalewa falami wszystko
co się czuje.
wrząca z ciała paruje.
Zalewa falami wszystko
co się czuje.
We dwie
toczą związek bardzo dobrany,
chociaż każdy składnik inaczej jest odbierany.
Kropla w kroplę wpadają do czary,
wyzwalając coś co nie ma miary.
chociaż każdy składnik inaczej jest odbierany.
Kropla w kroplę wpadają do czary,
wyzwalając coś co nie ma miary.
Przelewają,
wylewają,
zalewają, skapują,
szkoda tylko, że nic
nie budują.
zalewają, skapują,
szkoda tylko, że nic
nie budują.
Gdy nic
już nie zostanie
zablokowane zostaje spokojne wydychanie.
zablokowane zostaje spokojne wydychanie.
Ucieczka
jedynym wyjściem pozostaje.
Samotność jedynym sposobem na głębi odwiedzanie.
Samotność jedynym sposobem na głębi odwiedzanie.
*** (dalsza
część)
Patrzeć
na świat z daleka
i podziwiać jak to wszystko łatwo wygląda.
Jednak być częścią jego to nie prosta sprawa,
gdy traktują każdego odmieńca jak kosmitę z Marsa.
i podziwiać jak to wszystko łatwo wygląda.
Jednak być częścią jego to nie prosta sprawa,
gdy traktują każdego odmieńca jak kosmitę z Marsa.
Z dala od
lądu.
Z dala od ludzi
po głębiach morza pływanie
morza czystych dusz pozostaje.
Z dala od ludzi
po głębiach morza pływanie
morza czystych dusz pozostaje.
Tak
"ratunki" niszczą to
co stworzyć miały,
a budują to, co
zburzyć rozkazały.
co stworzyć miały,
a budują to, co
zburzyć rozkazały.
Nienawiść
zakamarków
i najpłytszych,
i najgłębszych
własnych serc.*
i najpłytszych,
i najgłębszych
własnych serc.*
- To było… wow – powiedział w końcu.
- Jaka rozbudowana opinia. – powiedziała z sarkazmem.
- On jest piękny. Absurdalnie absurdalny, ale ma sens. I to bardzo głęboki, przenośny sens. Nigdy nie czytałem czegoś tak wspaniałego.
- Żartujesz sobie ze mnie – powiedziała.
- Nie. Mówię najszczerszą prawdę. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Tylko zastanawia mnie jedna rzecz: kto doprowadził cię do takiego stanu?
- To raczej był zbiór wszystkich emocji. Julie nazwała mnie dzisiaj złośliwą suką, pokłóciłam się z mamą, a ona także nie szczędziła słów. Całe życie słyszę jak ludzie mnie krytykują. Powinnam się do tego przyzwyczaić i tak jest przynajmniej jeśli mówią tak o mnie osoby, których zdanie mam głęboko w dupie, ale nie umiem pogodzić się z tym, że myślą o mnie tak też osoby, na których mi zależy. A ja niestety mam taką psychikę, ze obwiniam siebie, jeśli ktoś mnie obraza.
- Jak to obwiniasz siebie?
- Uważam, że to ja jestem niewystarczająco dobra, że to ja powinnam się zmienić. Nie jestem taka jaką inni chcieliby żebym była. I to mnie właśnie dobija. Przez to czuję się jeszcze gorzej.
- Jeśli ktoś kogo uważasz za przyjaciela, mówi ci takie rzeczy to tak naprawdę nie jest twoim przyjacielem. Takie osoby akceptują nasze wady i są z nami mimo wszystko. Bo przyjaciel to osoba, która zejdzie nawet na samo dno, by wyciągnąć nas na powierzchnię, a nie po to by zatopić jeszcze bardziej.
- Wiem, ale taka już po prostu jestem. A najgorsze jest to, że kiedy naprawdę potrzebuję wsparcia to wtedy nikogo przy mnie nie ma.
Nick nie odpowiedział. Po prostu usiadł na łóżku i przyciągnął ją do siebie, mocno przytulając. Objęła ciasno jego plecy, czerpiąc siłę z tej sytuacji.
Zrozumiała, że nie miała się czego obawiać, bo Nicholas nie wyśmiał jej, nie oceniał, tylko przytulił. Dał jej siłę w momencie, kiedy jej nie miała. I po raz pierwszy w życiu Sophie poczuła, że jednak ktoś przy niej jest, ktoś z nią pozostał. Poczuła, że nie jest całkowicie samotna.
I co myślicie?